przez Wienek69 » Wt sty 29, 2008 3:04 pm
Witajcie wszyscy.
Kochani przepraszamy za tak długie milczenie.
Nie chcieliśmy robić niepotrzebnego zamieszania i pisać pod wpływem emocji.
Mamy już kilka dni terapii naszej Mamusi za pomocą DCA.
W stosunku do stanu z przed podania pierwszej dawki to obecny mogę na chłodno nazwać może nie zmartwychwstaniem, ale wielkim postępem w stosunku do powolnego gaśnięcia, jakie było.
Biorąc pod uwagę, że mamie już którejś nocy jeszcze w szpitalu lekarka przykładała palce do tętnic szyjnych i kiwaniem głowy dawała do zrozumienia, że to już koniec to to, że dziś mama siada na łóżku i z naszą pomocą, ale na własnych nogach odbywa spacery do toalety nazywam ten postęp prawie zmartwychwstaniem.
Wrócił mamie apetyt i nie sadzę by to był głód na skutek sterydów, które otrzymuje.
Po prostu zaczęła jeść a był z tym wielki kłopot.
Baliśmy się, że popadnie w anemie.
Lekarze onkolodzy stwierdzili już, że wyczerpała się amunicja i nic więcej nie są w stanie zrobić.
Wyznaczyli następny termin podania, hemi ale jasno nam powiedzieli, że to nie ma sensu.
Została skierowana do leczenia paliatywnego i jak zabierałem ją ze szpitala do domu to zanosiło się, że w każdej chwili może od nas odejść.
W ostatniej chwili Pan Bóg pozwolił mi wpisać w google jakiś zbitek słów, który pozwolił mi was poznać i trafić na to forum.
Tu ludzie o gołębim sercu pomogli mi w szybkim tempie uzyskać niezbędne informacje i dotrzeć do miejsc skąd szybko zdobyłem DCA.
Rozpocząłem z bijącym sercem podawanie roztworu DCA 10miligram na 1 kilogram wagi na dobę.
Przy wadze mamy 75 kg to daje 750 miligram na dobę w rozbiciu na dwie dawki.
Ranna i wieczorna.
Mamy przygotowywane przez życzliwych ludzi roztwory 7% z 99% procentowego sproszkowanego DCA.
Wychodzi, że taki roztwór to 10 mililitrów na dobę po 5 mililitrów rano i 5 mililitrów wieczorem.
Robię niekiedy przerwy w podawaniu lub podaję tylko raz na dobę 5 mililitrów, ponieważ mam problemy z pozyskaniem moczu do analizy kwasowości.
Mam papierki lakmusowe i można by było monitorować kwasowość moczu w celu wychwycenia momentów niebezpiecznych ( zbyt szybkie wydalanie z organizmu szczątków komórek rakowych ).
Niestety mama jest na skutek ucisku na mózg guza lub na skutek podawania morfiny nie świadoma.
Podczas wizyt w toalecie oddaje mocz i kał bezwiednie i jednocześnie.
Do dnia dzisiejszego podane ma już 22 dawki i nie zaobserwowałem jakichkolwiek niepokojących objawów.
Dodatkowo wprowadziłem podawanie: kwasu foliowego i witaminy B1.
Obydwie te substancje jest wskazane podawać.
Chronią układ nerwowy.
Nie widać oznak jnterreakcji z innymi lekami, ( czego najbardziej się obawiałem).
Najciekawjej wyglądała mina lekarki, która nas odwiedza w domu ( z pomocy paliatywnej).
Zacytuję ja ,,spodziewałam się zastać stan agonalny a tu Pana mama siedzi i rozmawia z nami.”
Już prawie nie było słychać, co mówi ( zwiotczenie strun głosowych ) a obecnie, choć nie logicznie ( skutek leków ) ale rozmawia z nami i głos się poprawił.
Na wszelki wypadek podam wam tu wykaz tych wszystkich leków.
Doustne:
Dwa razy dziennie o 8.00 i 20.00
O 8.00
Gasec – 1 tabl.
Depakine chrono 500-tka - 1 tabl.
Preductal MR - 1 tabl.
Concor Cor 2,5 - ½ tabl.
Syrop Fluconazol - 1 łyżeczka
Nystatyna - 4 kropelki na język
W płynie
DCA 5 mililitrów + Akuna 1 mililitr + 0,5 mililitra soku malinowego
O 20.00
Depakine chrono 300-tka - 1 tabl.
Depakine chrono 500-tka - 1 tabl.
Preductal MR - 1 tabl.
Syrop Fluconazol - 1 łyżeczka
Nystatyna - 4 kropelki na język
W płynie
DCA 5 mililitrów + Akuna 1 mililitr + 0,5 mililitra soku malinowego
Doraźnie w razie duszności
Sevredol ( nie częściej, niż co 4 godziny ).
Do motylka podskórnego ( zastrzyki ).
Mieszanka
Morfina 0,01 - 1 ampułka
Metoclopramid - 1 ampułka
Razem: - 3 mililitry
Z tego podaję 1 mililitr, co 6 godzin
Ketonal
O 8.00 - 1 ampułka
O 20.00 - 1 ampułka
Dexaven
O 10.00 - ½ ampułki
Tak wygląda dawkowanie leków.
Ze składu jak widzicie wynika, że większość medykamentów ma za zadanie uśmierzyć bul i przytępić świadomość.
Niektóre wspomagają serce.
To wszystko, co mogą lekarze i ja.
Na szczęście tak jak pisałem jest widać poprawę.
DCA wprowadziłem do dawkowania na przekór oporowi całej rodziny.
Nic już do stracenia nie miałem.
Z obserwacji zachowania mamy wnioskuję, że czuje się lepiej.
Oddycha sama i coraz rzadziej używam koncentratora tlenu.
Była dotleniana i jeszcze niekiedy raczej profilaktycznie niż z konieczności dotleniam ją.
Nieregularnie, ale średnio raz na dobę załatwia potrzeby fizjologiczne.
Nie ma zatwardzeń, które były zaraz po powrocie ze szpitala.
W diecie stosuję około dwa jogurty małe i jak się uda to aktimela.
Poza tym nie smażone mięsko drobiowe i dużo zieleniny.
Moje przemyślenia podsuwają mi plan wprowadzenia do diety sporych ilości substancji odżywczo wzmacniających.
Wiem, że jest to odradzane przy chorobie nowotworowej jako nie dawanie pożywki dla komórek nowotworowych.
Myślę jednak, że jeśli DCA zadziałało i komórki nowotworowe ulegają rozpadowi lub zostały pobudzona do przepalenia substancji odżywczych, które w nich zalegają to metodą drobnych kroczków chyba można by było dosponsorowywać wycieńczony organizm.
Co wy o tym myślicie?
Tak w ogóle to mi wychodzi, że nowotwór to najprościej rozumiejąc jest to dowolna komórka organizmu, w której na skutek zaburzenia metabolizmu następuje zamiast normalnego spalania substancji odżywczych, ich odkładanie ( magazynowanie ) prowadzące do zwyrodnienia komórki.
Jeśli DCA jest wyspecjalizowanym kwasem powodującym zniwelowanie zakłóceń metabolizmu i jak gdyby naprawiającą lub usuwającą z organizmu uszkodzone komórki.
To zacząłem tym tropem myśląc zauważać pewną prawidłowość.
Ciekawe czy zgodzicie się ze mną?
Jak się na chłodno zastanowić to zauważyliście, że większość gospodarstw domowych jakoś tak mimowolnie wykluczyło z diety wszelkie substancje o kwaśnym smaku.
Kiszone ogórki, cytryna, kwaśne wczesne jabłka, ocet.
Te produkty przegrały jakoś tak samoistnie, z słodkościami i wysublimowanymi frykasami.
A mi wychodzi, że kwasy natura wykombinowała po to by pożywienie zostało strawione i dotransportowane do każdej komórki już przetworzonych substancji odżywczych.
Wynikałoby z tego, że i prawidłowe spalanie tych substancji w komórkach też zawdzięczamy kwasom.
Czy mam rację, że to może być ( oprócz skażenia środowiska, pól elektromagnetycznych, stresów ) powodem powstawania nowotworów?
To by się zgadzało z pozytywnym wpływem DCA na chory organizm.
DCA jak gdyby przywracało w organizmie prawidłowy metabolizm.
Co wy na to?
C.D.N.
Pozdrawiam wszystkich i jestem z wami.
Pacjent wyleczony to klient stracony
Nowotwór to stan twego umysłu
Nic nie jest takie jakim się wydaje.
Ty myśl bo inaczej zrobią to za ciebie
Zaufaj więc sobie bo uzdrowienie jest w tobie a dobro cię odnajdzie.
Wiara czyni cuda a spokój jedynie cię może uratować.
Według wiary waszej będzie wam dane.
Moje skype: ,,Uzdrowiciel6"
wiechu.g@interia.pl