Witam serdecznie,
Szukam pomocy dla mojej 35-letniej kuzynki. 5 stycznia zabrało ją pogotowie, gdyż dostała drgawek. Wieczorem była już diagnoza - liczne przerzuty do mózgu. Przyjęli chorą na oddział wewnętrzny. Później próba dowiedzenia się jak rokowania? jakie leczenia. Odpowiedź była jedna: to zmiany w mózgu (już nie przerzuty?), szukają źródła. Do tej pory źródła nie znaleźli. Wszystkie badania wychodzą w normie. Miała robione TK głowy, usg jamy brzusznej, rtg klatki piersiowej, gastroskopię , bronchoskopię, bodajże biopsję z węzłów chłonnych, usg szyi, częściową kolonoskopię (badanie nie doszło do końca ze względu na jakieś zasklepienie) oraz badanie dermatologa celem wykluczenia czerniaka. Nadal brak guza pierwotnego. Z tego co zauważyłam podawali jej tylko kroplówki z Mannitolem. Brak leczenia właściwego. Minęło dwa tygodnie, a dziewczyna zaczęła umierać, lekarze bezradnie rozkładają ręce. W obecnie jest w stanie krytycznym. Z osoby chodzącej, mówiącej, właściwie normalnej, z dnia na dzień ,,znikała". Najpierw pamięć, później władze w rękach, nogach. Obecnie leżącej, nie mówiącej i chyba nieświadomej. Cała rodzina ma wrażenie, że lekarze czekają tylko na jej śmierć. Jesteśmy źli, że w ciągu dwóch tygodni nie zrobionoi nic w kierunku dalszego leczenia. Ciągle widzimy ich bezradność
Czy jest możliwość, że źle została postawiona diagnoza - skoro nie mogą znaleźć źródła przerzutu? stanie można zastosować naświetlanie? Chemioterapię?
Jutro dopiero wydadzą nam komplet badań, które były przeprowadzone do tej pory. Czy znacie jakiś CUDOTWÓRCÓW, którzy mogliby zająć się takim przypadkiem? Jeżeli macie jakieś namiary na lekarzy, którzy lubią powalczyć o życie? Bardzo proszę o jakieś informację, namiary.
Pozdrawiam, Evella.