co mamy robic? glejak IV stopień

Czym jest glejak? Jak się leczyć?
Informacje o diagnostyce, stosowanych terapiach, lekach i procedurach - leczeniu operacyjnym, chemio- i radioterapii.

co mamy robic? glejak IV stopień

Postprzez Karolina G » Cz lut 16, 2012 9:54 pm

Witam
Dzisiaj właśnie dowiedzieliśmy się że moja mama ma złośliwego guza mózgu, jest to glejak wielopostaciowy.
Lekarz neurolog do którego udaliśmy sie z wynikami badań, stwierdził że jest to najbardziej złośliwy guz.
Wnioski z RM: Duży guz lewej półkuli mózgu naciekający przednie struktury środkowe oraz prawą półkule mózgu. Wraz z otaczającym obszarem obrzęku oraz ciasnotą śródczaszkową i wgłębianiem sie pod zakręt obręczy. Obraz opisywanej zmiany moze odpowiadać glioblastoma multiforma.
Rozmiar: 7,2 x 3,8 x4,2 cm

Dostaliśmy skierowanie do neurochirurga, on potwierdził że rak jest złośliwy, we wtorek mamę przyjmują na oddział a w środe ma mieć wykonana operację. Czy powinniśmy zdecydowac sie na tą operacje czy nie?
Jakie są powikłania po niej, czy mama bedzie lepiej sie czuła, czy duże jest ryzyko że mama bedzie gorzej funkcjonowała niz teraz?
Proszę o pomoc i więcej informacji.
Karolina
Karolina G
nowy
 
Posty: 27
Dołączył(a): Cz lut 16, 2012 9:15 pm

Re: co mamy robic? glejak IV stopień

Postprzez malutkilu » Pt lut 17, 2012 4:08 am

Karolina, nie ukrywajmy - sytuacja jest trudna, guz jest rozległy i nacieka na drugą półkulę. Bardzo odważny ten neurochirurg, że podejmuje się operacji, ale widać guz jako taki jest operacyjny. Każda operacja mózgu niesie ze sobą ryzyko niedowładów i innych komplikacji. O możliwych skutkach najlepiej opowie Ci sam neurochirurg, i radziłabym Ci dopiero po konsultacji z nim podjąć decyzję, czy operować. Nie piszesz, jakie objawy ma mama, więc trudno ocenić, ile ta operacja może pomóc. Jedno jest pewne - resekcja guza lub choćby zmniejszenie jego masy to - mimo postępu medycyny - najbardziej efektywna metoda bezpośredniej walki z glejakiem. Tyle że GBM ma to do siebie, że "uwielbia" odrastać, i to w zastraszającym tempie. Wielu lekarzy wciąż nie chce przyznać temodalu bez operacji, ale ta tendencja chyba - jak widzę po forum - na szczęście zaczyna wygasać. Napisz nam, co powiedział neurochirurg. Postaramy się doradzić. A przy okazji - w jakim ośrodku ma być operowana mama? I jak się nazywa neurochirurg?
malutkilu
swój człek
 
Posty: 1099
Dołączył(a): So sty 02, 2010 6:43 pm

Re: co mamy robic? glejak IV stopień

Postprzez Karolina G » Pt lut 17, 2012 5:44 pm

U mamy jakiekolwiek objawy pokazały sie we wrześniu 2011, lekkie zasłabniecia. była u lekarza rodzinnego przepisał jej tabletki na cholesterol, zrobił badania krwi i moczu które nic nie wykazały, z jego strony to tylke. Była też u ginekologa ale ten również nie widział jakichkolwiek objawów ginekologicznych.
Teraz w styczniu dopiero byłyśmy z mama do poradni psychologicznej, tam mama dostała ataku (nazywaliśmy to tak bo nie wiedzieliśmy co sie z nią dzieje )
Przeważnie ma zasłabniecia, nie potrafi ustac na nogach, uginają się pod nią, jakby jej je odcinało. Jak juz ma atak to wykrzywiaja jej się usta, ma rwanie w rękach i nogach (zwłaszcza prawa strona). Jak miała atak u lekarza to się sliniła, dwa razy była u niej karetka w domu ( raz wypisana do domu w tym samym dniu-nic nie stwierdzano, drugi raz dali jej glupiego jasia i zostawili w domu, przez całą noc mój ojciec przy niej czuwał, nie mogła sie sama obrócić, warczała tak jak by sie dusiła własna sliną). Psychiatra skierowała ja na badanie neurologiczne tego samego dnia, ale ze jej przeszło po wyjściu z gabinetu psychiatry, neurolog nic nie stwierdził, kazał się zapisać do nastepnego neurologa, tam Pani doktor skierowała ja na mase badań (krew, mocz, bolerioza, eeg, na rezonans trzeba bylo najdłużej czekać) 9 lutego poszła wykonać rezonans, byla tak roztrzęsiona ze nie potrafiła podpisać dokumentów. Po wyjściu z badania znów dostała ataku (wykrzywienie ust, brak kontaktu z nami, bełkotanie bez sensu, chciała sama wyjąć wenflon z ręki, ciężko było jej wytłumaczyć że zaraz jej go wyjmą, cały czas mówiła że tego nie zrobią) w końcu 16go dowiedzielismy sie że to guz mózgu, najbardziej ze złośliwych. Cały dzień spędziliśmy jeżdżąc po szpitalach (wszystko w Opolu) od neurologa, na onkologię, do neurochirurga, ten potwierdził po przejrzeniu zdjęć z RM że jest to złośliwy. Teraz we wtroek ma iść do szpitala a w środe operacja.
Wczoraj do późna czytałam o tym paskudztwie w internecie i płakalam...

Dzisiaj mama jak do tej pory miała tylko jeden atak : osłabienie, wykrzywienie ust, wranie rąk o nóg (zwłaszcza prawe), brak kontaktu gdy do niej mówiłam, reagowała tylko dgy mówiłam do niej "mamo słyszysz mnie" to odpowiadała tylko "co", tak jest normalnie ruchliwa, co prawda ma troche spowolnione ruchy, ale chodzi, je, pije sama, czasami zdarzy jej sie oddać mocz leżąc w łóżku, jest osłabiona bo to po niej widać, dziś odkurzała dom i juz po chwili była zmęczona.
Nie wiem czy mamy ją we wszystkim wyręczać, czy ma wszystko robić sama. Oczywiście nie pozwalamy jej dźwigać ani się przesilać.
Mama ma zmienne nastroje, raz mówi że chce wyjść się przejść na dwór, potem mówi że jest za zimno i nie idzie.

Coraz bardziej zastanawiam sie nad operacją, czy jest konieczna. Wiem że guz się rozrasta ale mama funkcjonuje samodzielnie, co jeżeli po opreacji nie bedzie mogła nawet tak funkcjonować jak do tej pory?
Zdaje sobie sprawe że z czasem bedzie sie pogarszało ale na myśl że operacja może zrobić z niej "warzywo" jest przerażająca.
Teraz ją nic nie boli, ani głowa ani nic, nie wymiotuje itp. Jedyne co to własnie takie 5-15 minutowe ataki. Jeden ma prawie zawsze rano.

Czy zna ktoś taki przypadek że nie poddanie się operacji nie spowodowło szybkiej śmierci.
Neurochirurg powiedział ze operacja poprawi jedynie mamie komfort życia, ale jeżeli teraz mama nie jest w najgorszym stanie to czy to cokolwiek poprawi czy tylko pogorszy? Ja jestem chyba przeciwna, ale jest jeszcze moje rodzeństwo, mój ojciec i oczywiście moja mama.
Ona ma dopiero 53 lata, zawsze była okazem zdrowia. Ja mam 22 lata, jestem najmłodsza z rodzeństwa, to zbyt wcześnie ......

Jak myslisz czy powinna sie poddawac operacji?
Karolina G
nowy
 
Posty: 27
Dołączył(a): Cz lut 16, 2012 9:15 pm

Re: co mamy robic? glejak IV stopień

Postprzez Karolina G » Pt lut 17, 2012 5:49 pm

Ma byc operowana w : Publiczny Samodzielny ZOZ, Wojewódzkie centrum medyczne, Wojewódzka przychodnia neurochirurgiczna, Opole ul. Witosa, Oddział NCH
Karolina G
nowy
 
Posty: 27
Dołączył(a): Cz lut 16, 2012 9:15 pm

Re: co mamy robic? glejak IV stopień

Postprzez szwedka » Pt lut 17, 2012 8:26 pm

Karolino wydaje mi się,że jeżeli jest możliwość operacji to mama powinna się jej poddać, jakby nie patrzył, glejakowcy po operacji zyją dłużej/ jak będziesz miała czas to poczytasz sobie o tych przypadkach na forum- jest ich dużo/.
Moja córka też miała rozległego glejaka IV stopnia, niestety nie nadawał się do operacji / zdarzaja się i takie/ - po naświetlaniach ,temodalu i innych dodatkach żyła rok.
Jeżeli lekarz chce operować to znaczy ,że jest taka możliwość i trzeba z niej skorzystać.Takie jest moje zdanie.
szwedka
swój człek
 
Posty: 361
Dołączył(a): Wt sie 05, 2008 4:12 pm

Re: co mamy robic? glejak IV stopień

Postprzez Karolina G » Pt lut 17, 2012 9:47 pm

Ja sie strasznie boje że po operacji bedzie gorzej. Kocham ja i nie zniose jej widoku przykutej do łóżka.
Przy niej teraz jestem silna i nie pokazuje emocji, a jak jestem sama to nie moge przestac płakać, a to dopiero pierwsze dni jak sie dowiedzieliśmy. Wspieram ja jak tylko moge.
A powiedz mi prosze czy stosowac jakąś diete? Przeczytałam tu na forum żeby tabletki popijać kefirem, tak też zrobiłam i daje jej do popijania własnie kefir.
Czytałam tez o podawaniu kofeiny, ale zdania sa podzielone i nie wiem czy to zastosować, może najpierw zielona herbata?
Czytam o diecie NaDCA ale nic nie rozumiem, jest napisane taki określeniami że nie wiem o co chodzi. Prosze wyjasnij jak możesz prostymi słowami.
Karolina G
nowy
 
Posty: 27
Dołączył(a): Cz lut 16, 2012 9:15 pm

Re: co mamy robic? glejak IV stopień

Postprzez Karolina G » Pt lut 17, 2012 9:50 pm

Współczuje z powodu córki, ja nie wiem co bedzie gdy jej zabraknie.... Zawsze mówiliśmy że ona jest wszędzie, wszystko chce zrobić, wszystkiego sie łapie... a teraz nie ma ochoty żeby cokolwiek robić.
Karolina G
nowy
 
Posty: 27
Dołączył(a): Cz lut 16, 2012 9:15 pm

Re: co mamy robic? glejak IV stopień

Postprzez gosiakiwi » Pt lut 17, 2012 10:58 pm

Czy żaden lekarz do tej pory nie powiedział Wam,że te ataki,to ataki padaczki? Czy mama przyjmuje leki przeciwpadaczkowe i przeciwobrzękowe?
Pozdrawiam-Malgosia.
gosiakiwi
swój człek
 
Posty: 386
Dołączył(a): So wrz 16, 2006 6:39 am
Lokalizacja: Hamburg

Re: co mamy robic? glejak IV stopień

Postprzez olcia » Pt lut 17, 2012 11:50 pm

Karolinko!
Rok temu przeżywałam taki sam dylemat. Moja mama miała dużego guza, paskudnie umiejscowionego. W Bytomiu leżała 3 tygodnie i nikt tego nie chciał ruszyć, w Sosnowcu odmówili, Operacji praktycznie natychmiast podjął sie dr Wojtacha z Katowic-Ligoty. Osoba, która zdaniem specjalistów po operacji miała "gapić się w sufit", żyje do tej pory w całkiem niezłej formie i ma się dobrze. Jest samodzielna, ograniczona bardzo słabym wzrokiem, który jednak nie jest efektem komplikacji pooperacyjnych- tak po prostu rozpoczęła się u mojej mamci choroba- połowicznie straciła wzrok.
Decyzja jest niezwykle trudna, ale wydaje mi się- podkreślam, że nie jestem w tej kwestii fachowcem- że sam guz , który w przypadku Twojej mamy jest juz duży i pewnie daje ucisk i obrzęk powiększając swoją masę może powodować dużo częstsze napady padaczkowe i zajmując coraz większą część mózgu przysporzy wielu problemów. Rozrost i tak dużego już guza raczej nie pozwoli długo cieszyć się samodzielnoscią.
Porozmawiajcie z neurochirurgiem i dowiedzcie się jakie komplikacje się najbardziej prawdopodobne - wtedy łatwiej bedzie Wam zadecydować.
Ja mogę Ci napisać tylko tyle, że u nas decyzja o drugiej operacji była już podjęta praktycznie bez większego namysłu. Interesowało nas już tylko to, czy da się to ruszyć. Myślę, że jeśli tylko istnieje możliwość operacji trzeba z niej korzystać.
Doskonale pamiętam, bo też nigdy w życiu nie zapmnę pierwszych dni po diagnozie. Szczerze współczuję. Wiem dokładnie jaka to tragedia i jak ciężko jest działać, tym bardziej w takim szoku.
Odnośnie NaDCA najwięcej informacji może przekazać Ci Krejziman z tego forum. Polecam kontakt na priva. On brał to dłuższy czas (zachorował w sierpniu 2008) i w styczniowym rezonansie znów był czysty ;-)
Mam nadzieję, że uda się operować, wszystko usunąć i że już niedługo przeczytam Twój spokojniejszy i radośniejszy post.
Trzymam kciuki!
olcia
swój człek
 
Posty: 156
Dołączył(a): Pn mar 14, 2011 7:00 pm

Re: co mamy robic? glejak IV stopień

Postprzez Stwz » Pt lut 17, 2012 11:57 pm

U mojej żony w 2008 wykryto większego guza 7cm x 6cm x 5cm. Operacja była bezwzględnie konieczna, aby mogła żyć dalej. Teraz w 2012 jest już po trzech operacjach. Dopiero po trzeciej połowicznie sparaliżowana, ale cały czas walczy o życie mimo IV stopnia. Więc warto robić operacje, jeżeli chce się żyć. Może tylko sam jestem dołku psychicznym, bo trudno się godzi jednoosobową opiekę nad ciężko chorą osobą z jednoczesnym zarabianiem na życie i brakiem choćby jednego dnia wolnego przez ten cały okres.
Stwz
bywalec
 
Posty: 71
Dołączył(a): N sty 09, 2011 6:29 pm

Re: co mamy robic? glejak IV stopień

Postprzez agzach » So lut 18, 2012 12:27 am

Karolinko,

Mnie się wydaje że jeśli jest szansa na operację to trzeba się jej poddać bo guz i tak ma spore wymiary a nie wiadomo w jak szybkim tempie może jeszcze urosnąć i co wtedy stanie się z twoją mamą! Mój tata trafił do szpitala w ostatnim momencie - ostatnim bo jak się później dowiedzieliśmy miał przed sobą jakieś pół godziny życia. Guz rósł w błyskawicznym tempie i dzięki operacjom tata odzyskał sprawność. Przed operacjami miał niedowład jednej strony - ciągnął za sobą nogę, nie mógł ruszać ręką nie wspominając już o innych problemach a później było coraz gorzej. Dzięki operacjom już następnego dnia był w stanie złapać się za nos i wstać z łóżka! Wiem że operacja może Cię przerażać ale to jedyna forma ratunku dla twojej mamy na tym etapie. Poszukaj w necie informacji na temat neurochirurga który będzie operował twoją mamę - czy ma dobre opinie. Tak naprawdę to nie ma co zwlekać z operacją ponieważ jeśli to jest glejak to on rośnie w strasznym tempie i twoja mama może z dnia na dzień czuć się coraz gorzej. Po operacji jak najszybciej załatwiać już onkologa bo to też trwa a na naświetlania i chemię (Temodal) też się czeka a w między czasie na kolejny rezonans po operacji. Teraz co powinnaś zrobić to się sprężyć z podjęciem właściwych decyzji bo glejak nie czeka tylko atakuje. Walcz o mamę i nie bój się operacji! Trzymam kciuki! Aga
agzach
swój człek
 
Posty: 157
Dołączył(a): Pt lip 01, 2011 6:43 pm

Re: co mamy robic? glejak IV stopień

Postprzez Karolina G » So lut 18, 2012 9:23 pm

Dziekuje wszystkim za wsparcie
Przez te dwa dni dużo czytałam o tej chorobie, cały czas znajdując złe zakończenia, ale znalazam tutaj na forum kilka osób które są chore i walczą, podziwiam ich za tą siłe walki. Też postanowiłam że sie nie poddam. Chyba już pogodziłam się z myślą że mama musi mieć operacje chociaż nie ukrywam boje się tego.
Cały czas próbuje napawać ją optymizmem, nie jestem przy niej smutna, nic z tych rzeczy!
Nie wiedząc jeszcze co jej jest mówiliśmy że ma ptaszka badź też lrasnoludka którego my znajdziemy i wykopiemy! Teraz mowie jej że ptaszek znaleziony tylko trzeba go wykopać! :)

Jeżeli chodzi o neurochirurga nie wiem jak sie nazywa, byłam w takim szoku że nawet się nie dowiadywałam.... Mam ogromną nadzieję że wszystko się ułoży, że jeszcze zobaczy wnuki (musi długo czekać ;) bedzie miała motywacje).

Nikt nam jeszcze nie powiedział że to padaczka (dowiedzieliśmy się w czwartek o chorobie) neurochirurg od razu zadecydował że bedzie operacja, w gabinecie byliśmy krótko, zobaczył wynik rezonansu, potwierdził że guz jest złośliwy (podał jego łacińską nazwę, w internecie znalazłam co to na prawde jest).

Wczoraj do późna szukałam pozytywnych myśli i znalazłam inne forum http://www.nadzieja-glejak.pun.pl/linkownia-21.html które dało mi nadzieje że wszystko sie ułoży.
Ja nie mogę jeszcze w to uwierzyć że mama jest chora. Ale juz coraz mniej płaczę, biore sie w garść i sie nie damy.
Mój ojciec jest strasznym pesymistą, czasami denerwuje mnie mowiąc przy mamie coś czego mówić nie powinien i mam ochote go kopnąć za to! Już mu dzisiaj zrobiłam wykład na ten temat.

A powiedzcie mi prosze czy przed operacją przygotowywaliście swoich bliskich na to co może sie stać po operacji, teraz mam na myśli komplikacje typu paraliż, brak mowy, itp.?
Karolina G
nowy
 
Posty: 27
Dołączył(a): Cz lut 16, 2012 9:15 pm

Re: co mamy robic? glejak IV stopień

Postprzez agzach » So lut 18, 2012 10:31 pm

Droga Karolinko,

Kiedy mój tata miał mieć operacje o wszystkich możliwych konsekwencjach poinformował go neurochirurg ale zrobił to w bardzo delikatny sposób aby nie wystraszyć tylko przedstawić sytuację w "ludzki" sposób. Ja, moja mama i brat trzymaliśmy go wtedy za ręce i mówiliśmy żeby się nie bał ponieważ medycyna poszła do przodu i lekarze potrafią naprawdę bardzo pomóc. Staraliśmy się mu tłumaczyć że napewno jest sporo możliwości - są rehabilitacje i nie tylko. Najważniejsze moim zdaniem jest to aby nastawienie twojej mamy było pozytywne bo zapewne jak przeczytałaś w wielu postach właśnie ono w głównej mierze dodaje wszystkim chorym chęci do walki a to połowa sukcesu tuż zaraz za medycyną!! Pamiętaj iż każdy przypadek jest inny - to wszystko zależy od organizmu i aktualnego stanu twojej mamy. Bez względu na wszystko nie powinnaś przy niej płakać nawet jeśli będzie to bardzo trudne. Staraj się tłumaczyć że to od niej w dużej mierze wszystko zależy - od jej nastawienia. Ona musi chcieć walczyć a wy musicie jej pomóc znaleźć coś co sprawi że ona będzie chciała walczyć. Jeśli tata jest pesymistą - pokaż mu najważniejsze posty z tego forum i innych które znalazłaś. Porozmawiaj z nim tak by mama tego nie słyszała i powiedz że jeśli będzie upierał się przy swoim zachowaniu i podejściu do całej tej choroby to ty stracisz mamę a on żonę. On musi dodawać jej otuchy, wspierać a nie denerwować i mówić że i tak się nie uda bo sam tego nie wie. Trzymam za Was mocno kciuki i daj znać jak już będzie operacja!!! Ściskam mocno i życzę wytrwałości i sił!! :glasz:
agzach
swój człek
 
Posty: 157
Dołączył(a): Pt lip 01, 2011 6:43 pm

Re: co mamy robic? glejak IV stopień

Postprzez malutkilu » N lut 19, 2012 6:47 am

Karolina G napisał(a):A powiedzcie mi prosze czy przed operacją przygotowywaliście swoich bliskich na to co może sie stać po operacji, teraz mam na myśli komplikacje typu paraliż, brak mowy, itp.?


To moim zdaniem głównie zadanie neurochirurga, który najlepiej wie, jakie funkcje mogą ucierpieć podczas danej operacji. W naszym przypadku doskonale zrobił to prof. Ząbek. Powiedział o ryzyku minimum (będzie w jakimś stopniu niedowład prawej ręki) i o ryzyku maksimum (paraliż prawej strony plus utrata zdolności mowy). Skończyło się na "mimnimum, ale później choroba zrobiła swoje, i Rafał i tak był sparaliżowany i utracił zdolność mowy. :( Ja tylko - mając całkowite zaufanie do profesora - przekonywałam Rafała, że niestraszne mi jest NIC, co będzie konsekwencją operacji.

Uwaga! Tego typu operacje jak twojej mamy musi wykonać naprawdę mistrz, a poza tym KONIECZNIE! w neuronawigacji, a być może nawet ze śródoperacyjnym wybudzaniem. Czy Opole ma odpowiedni sprzęt? Jaki jest scenariusz tego zabiegu? Czy operator rozmawiał o tym z Wami? Czy był robiony MRI funkcjonalny (to pomaga doprecyzować, co podczas operacji może być zagrożone)?
malutkilu
swój człek
 
Posty: 1099
Dołączył(a): So sty 02, 2010 6:43 pm

Re: co mamy robic? glejak IV stopień

Postprzez olcia » N lut 19, 2012 12:44 pm

W przypadku mojej mamci sprawy potoczyły się w tej kwestii same, ponieważ lekarka dając mamie do podpisu wszystkie dokumenty, między innymi dotyczące przebiegu operacji i ewentualnych komplikacji powiedziała jej krótko:" Jest Pani na oddziale neurochirurgii, gdzie jak można się domyślać wszystko może się zdarzyć. Jeśli chce Pani znać szczegóły i bardziej sie denerwować, to proszę czytać, a jeśli chce Pani po prostu zrobić to co trzeba, czyli podpisać dokumenty i poddać się koniecznej operacji, to proszę jedynie o podpis. Mamcia od razu powiedziała, że stresu ma juz pod dostatkiem, a skoro tak czy inaczej musi przez to przesjść, to nie ma ochoty tego czytać i całymi nocami myśleć o powikłaniach. Całe dokumenty czytał tato, z lekarzami rozmawialiśmy bez mamy. Przed pierwszą operacją było spore zagrożenie jeśli chodzi o wzrok( lekarze twierdzili, że na 90 % go straci), mowy i oczywiście zagrożenie paraliżem ciała ( " cytat: najprawdopodobniej będzie leżec i patrzeć w sufit"). Na szczęście mamcia przeszła to bez żadnych komplikacji. Jeśli jest możliwość trzeba korzystać oczywiście z nalepiej wyposażonych sal operacyjnych, ale myślę, że neurochirurg najlepiej wie co będzie mu potrzebne podczas zabiegu i nie jest głupcem. Przecież nie podjąłby się tak poważnej operacji nie mając odpowiedniego wyposażenia. Moja mama była operowana na " zwykłej" sali operacyjnej neurochirurgii. Karolinko! Nie koncentruj się teraz na szukaniu braków w wyposażeniu sal operacyjnych i broń Boże nie mów takich rzeczy mamie. Ona musi miec pewność, że zorganizowliście dla niej wszystko co najlepsze. Weż pod uwagę, że tutaj macie już zapewniony całkiem szybki termin operacji, a przenosząc mamę do innego szpitala z dodatkowym wyposażeniem sali operacyjnej stracicie zapewne sporo czasu oczekując na termin operacji. Guz jest przecież duży, więc nie ma co kombinować tylko działać. Ewentualnie następnym razem jeśli będzie trzeba operować może będziecie mieli więcej czasu by szukać innego szpitala. Lekarze nie są durni. Wierz mi, że gdyby przypadek Twojej mamy nie nadawał się na taką salę kazaliby Ci szukać innego szpitala dostosowanego do takich potrzeb.
Każdy człowiek przy zdrowych zmysłach zdaje sobie sprawę z tego jak poważne komlikację może nieść ze sobą taka operacja i myślę, że Twoja mamcia też o tym wie. Ja mogę Ci tylko napisać tyle - pomyśl z jakim dodatkowym obciążeniem moja mamcia wjeżdzałaby na salę operacyjną gdybyśmy powtórzyli jej słowa lekarza: zagrożony jest wzrok( lekarze twierdzili, że na 90 % go straci), mowa i oczywiście zagrożenie paraliżem ciała ( cytat: najprawdopodobniej będzie leżec i patrzeć w sufit"). chyba zwyczajnie pękłoby jej serce, bo inaczej jest czegos się domyślać, a zupełnie inaczej usłyszeć coś takiego pod własnym adresem.
Moja mamcia wyszła z dwóch operacji bez szwanku i powiem szczerze, że myślałam chwile o tym, by drugą przeprowadzić w lepiej wyposażonym szpitalu, ale absolutne zaufanie do neurochirurga- głównego operatora zwyciężyło. Mama nie chciała iść do nikogo innego ... i dobrze!!!!
Dobry fachowiec jest najważniejszy.
olcia
swój człek
 
Posty: 156
Dołączył(a): Pn mar 14, 2011 7:00 pm

Następna strona

Powrót do Choroba, objawy, diagnoza i leczenie konwencjonalne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 11 gości