Diagnoza u mojego brata - guz mózgu -prawdopodobnie glejak

Czym jest glejak? Jak się leczyć?
Informacje o diagnostyce, stosowanych terapiach, lekach i procedurach - leczeniu operacyjnym, chemio- i radioterapii.

Diagnoza u mojego brata - guz mózgu -prawdopodobnie glejak

Postprzez agata74_74 » Pn cze 23, 2008 11:05 am

17 czerwca 2008 u mojego 35 letniego brata wykryto guza mózgu ok. 6 cmx4,5 cm w prawej półkuli skroniowo-ciemieniowej. Jest to dla nas cios, gdyż nigdy dotąd nie chorował - uskarżał się na ból głowy ok. 3 tygodnie - dwa razy był u lekarza laryngologa i ten podejrzewał zapalenie ostre zatok i tak brat z tą wizją czekal aż ból przejdzie do momentu, jak dostał nieodwładu lewej strony twarzy. Tomograf i rezonans magnetyczny uwidocznił guza i 20 czerwca zoperowali guza w Instytucie Neurochirurgii na Sobieskiego. Niestety lekarze przypuszczają glejaka i to tego najzłośliwszego. Operację brat bardzo dobrze zniósł - praktycznie w 2 dobie po operacji wstał do toalety. Narazie kamień z serca, że nie ma żadnych powikłań pooperacyjnych. Teraz czekamy na wyniki badania histopatol. Mamy nadzieję, że wstępne diagnozy nie potwierdzą się. Czytam właśnie na tym forum o tej okropnej chorobie i chcę wiedzieć jak najwięcej o metodach leczenia - czy jest szansa na całkowite wyleczenie. Czy wspomniane na forum metody leczenia niekonwencjonalnego są skuteczne? Co robić. Proszę o listy. Pozdrawiam wszystkich , którzy cierpią z tego samego powodu co ja, kiedy nagle świat zawala się pod nogi. Brat ma 2 małe córeczki - 7 i 5 lat. Ma dla kogo żyć i wiem, że będzie walczył do końca.
agata74_74
nowy
 
Posty: 34
Dołączył(a): Pn cze 23, 2008 10:12 am
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Vivace » Pn cze 23, 2008 11:17 am

Poczytaj posty crono5, samograja,olka1, olsen35 tam będzie najwięcej tak myślę, nie glejak nie jest uleczalny niestety..., ale u was nic nie wiadomo więc bądźcie dobrej myśli trzeba pozytywnie myśleć,
mój tata ma GBM IV- najgorszy jeśli chodzi o rokowania jeszcze się nie otrząsnęliśmy, ale się nie poddajemy, musisz poczytać to forum bo nikt Cie nie poda prostego sposobu na uleczenie gdyż takie nie ma ( poza cudem Boskim...), ale na pomoc na pewno możesz liczyć. pozdrawiam
Vivace
swój człek
 
Posty: 144
Dołączył(a): Pn kwi 07, 2008 8:55 am

Postprzez moto_kate » Pn cze 23, 2008 12:15 pm

To forum istnieje krótko, ale zebrało się tu już mnóstwo informacji - nie natrafiliśmy jeszcze na nic przełomowego, ale wierzę, że każda kolejna próba, każda nowa metoda przybliża nas do tego. Forumowicze przetarli już wiele szlaków i na pewno znajdziesz tu coś dla siebie zarówno spośród informacji o terapiach konwencjonalnych, jak i niekonwencjonalnych. Trudno w jednym poście odpowiedzieć na wszystkie Twoje pytania - poczytaj forum, szybko się zorientujesz co i jak.
_______________________________

Serdecznie pozdrawiam,

..:: Kate ::..
moto_kate
*** Administrator ***
 
Posty: 1444
Dołączył(a): Pt cze 02, 2006 4:24 pm
Lokalizacja: Wybrzeże

Re: Diagnoza u mojego brata - guz mózgu -prawdopodobnie glejak

Postprzez karolina » Pt sie 08, 2008 10:29 pm

Nie wyobrażam sobie, że mogłoby nie być tego forum! Przesiedziałam przed komputerem kilka nocy, "poznałam" wspaniałych ludzi, którzy zawsze byli gotowi mi pomóc...wiedzę, którą tu zdobyłam wykorzystywałam w rozmowie z lekarzami,którzy niejednokrotnie wiedzieli na temat glejaka mniej ode mnie (np.lekarz rodzinny).Moim zdaniem najważniejsze jest żeby sobie wszystko poukładać-czytałam ostatnio poradnik umieszczony tutaj na forum..super sprawa!Ja bardzo mocno trzymam kciuki za was wszystkich , którzy walczą o życie swoich bliskich ale teraz z perspektywy czasu wiem, że inaczej o tej chorobie myslą osoby, które walczą, a inaczej ludzie, którzy stracili przez glejaka bliską osobę..Nie chcę odbierać nikomu nadziei, która bardzo długo mnie nie opuszczała ale w tej chorobie przychodzi czas na wszystko......bunt, złość, walke, nadzieje,rozczarowanie, "pogodzenie się z sytuacją".....Ja straciłam brata prawie trzy tygodnie temu i do dzisiaj do mnie to nie dociera..walczyliśmy ponad 1,5 roku...jestem sama zdziwiona przebiegiem tego wszystkiego..bałam się każdego dnia ale okazało się, że ostatnim moim etapem było właśnie "pogodzenie się" z tym wszystkim-wiedziałam, że zrobilismy wszystko co można było zrobić ale to coś jest od nas silniejsze. dziwne uczucie...spokój....tak jakby ktoś mną "kierował". Bartuś miał 27 lat i był marynarzem....przygotował nas nieświadomie do swojej nieobecności!Kocham Go i bardzo za nim tęsknię.Jeżeli mogłabym jakoś pomóc to chetnie podzielę się swoją widzą i doświadczeniem w walce z tym terminatorem!!!!!
Pozdrawiam
Karolina
karolina
bywalec
 
Posty: 87
Dołączył(a): So lis 18, 2006 9:51 am

Re: Diagnoza u mojego brata - guz mózgu -prawdopodobnie glejak

Postprzez kasai48 » Pn sie 18, 2008 4:52 pm

Mam pytanie Karolino,czy brat przechodził operacje?Czy było lecenie lampami i temodalem?Jesli możesz opisac pokrótce jak wygłądała wasza historia?Mój mąż też był marynarzem,pracował tak długo na morzu az choroba dała o sobie znać.Coś podświadomie kazało mu skończyć z pracą.Tu ktos mał szansę nim się zająć,tam zostałby sam.
kasai48
bywalec
 
Posty: 75
Dołączył(a): So sie 09, 2008 8:27 pm

Re: Diagnoza u mojego brata - guz mózgu -prawdopodobnie glejak

Postprzez maga » Cz sie 21, 2008 10:12 pm

Mój brat też przegrał z tą okropną chorobą. Miał 37 lat. Zostawił po sobie dwie wspaniałe córeczki. Zmieścił się w statystykach, od wykrycia żył 4 miesiące. Miał glejaka wielopostaciowego IV stopnia nie operacjnego, gdyz był on położony głęboko w ośrodku ruchu. Przeszedł dzielnie leczenie skojarzone ( Temodal + naświetlania ) w Centrum Onkologii w Bydgoszczy. Był tam 6 tygodni. Wrócił do domu w poniedziałek a w piątek lekarze z miejscowego szpitalo go cudem uratowali. Mam żal do lekarzy w Bydgoszczy, że pewne rzeczy były zbagatelizowane. Nie wiem tak naprawde ile razy badano mu krew ( moim zdaniem na pewno za mało) wiem jednak że brat wrócił z Bydgoszczy w fatalnym stanie z cukrzycą posterydową i z kwasicą. Lekarz prowadząca przy wypisie stwierdziła że ogólnie jest zadowolona z leczenia pacjęta. Gdy zapytałam co mamy teraz robić jako rodzina, nic konkretnego mi nie odpowiedziała i stwierdziła że za 2 tyg. może wystąpić kryzys. Niestety ten kryzys zacząl się już na oczach bydgoskich lekarzy tylko że oni nie chcieli patrzeć. Gdy brat słabł bo miał zaawansowaną cukrzycę (posterydową)Ci dawali mu koleją porcję sterydów. Ale badanie cukru we krwi jest przecież bardzo skąplikowane. Zastanawiam się teraz tylko czy na pewno pracowali tam lekarze a jeżeli tak to czy oni chocią trochę myśleli. Można się było przecież tego spodziewać, że przy takiej ilości sterydów może pojawić się cukrzyca. Ale mimo złego stanu wypisali brata do domu, gdzie za kilka dni lekarz z lokalnego szpitala był wsciekły że w takim stanie trafia do nich pacjent. Choroba i śmierć brata bardzo zmieniła moje życie. Pozostawił po sobie wielką pustkę i żal , nie do Boga ale do lekarzy, że traktują pacjenta nie jak człowieka, dla którego każy wyrwany śmierci dzień jest cenny, tylko element statystyki ( ile i jek przetrzyma) i często lekceważą, bądź nie chcą zauważyć pewnych symptomów.Mam żal również do siebie,że nie byłam bardziej czujna, że nie doczytałam pewnych rzeczy, nie byłam z nim dłużej. Jeżeli mogę coś poradzić rodzinom osób zmagających się z tą chorobą to bądzcie cały czas z chorym, bo to są cenne chwile i nie ufajcie tak do końca lekarzom. My byliśmy z bratem w ciągu ostatnich jego 2 tyg. cały czas mierząc temperaturę, masując, karmiąc, przebierająć. Nie wyobrażam sobie jak wyglądałoby jego "bycie" w szpitalu bez najbliższych przy okrojonym personelu, przy pomiarze temp. 2 razy na dobę i przy podejściu do chorego, często jak do zła koniecznego.
Życzę dużo siły.
maga
świeżynka
 
Posty: 4
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 8:43 pm

Re: Diagnoza u mojego brata - guz mózgu -prawdopodobnie glejak

Postprzez kasai48 » Pt sie 22, 2008 5:29 pm

Dzięki maga za te słowa.Chciałabym posiadać tę siłę by móc choć na chwilę zapomnieć o chorobie,budzę się i zasypiam z myślą,że nie chcę by się coś skończyło.Coś co nie zdążyło jeszcze tak naprawdę się zacząć.Jesteśmy rok po ślubie,malutki synek....i straszna choroba męża.Nie potrafię tego ogarnąć.Widzę jaka jestem słaba,to on mnie pociesza.Smutne to wszystko.
kasai48
bywalec
 
Posty: 75
Dołączył(a): So sie 09, 2008 8:27 pm

Re: Diagnoza u mojego brata - guz mózgu -prawdopodobnie glejak

Postprzez maga » N sie 24, 2008 9:15 pm

Właściwie to nie wiem co Ci napisać, bo nie potrafię powiedzieć niczego pozytywnego po tym co przeszłam. Wiem tylko jak cenna jest każda chwila, każde słowo, każde spojrzenie osoby której może za chwilę zabraknąć. Ja cały czas mam do siebie pretensję za to, że byłam z nim za mało, że byłam zmęczona i za to że w ostatnich godzinach życia nie było mnie przy nim. Teraz najgorsze jest to, że tego czasu już nie nadrobię, że to już się skończyło.
Korzystajcie z każdej chwili , cieszcie się sobą i maleństwem a o chorobie czytaj i wiedz jak najwięcej abyś mogła odpowiednio pokierować leczeniem męża (ja w swoich poszukiwaniach leczenia brata nie mogłam liczyć na lekarzy). życzę dużo siły
maga
świeżynka
 
Posty: 4
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 8:43 pm

Re: Diagnoza u mojego brata - guz mózgu -prawdopodobnie glejak

Postprzez karolina » Śr sie 27, 2008 11:43 pm

Właśnie dzisiaj wróciłam z 'wakacji' z moimi Rodzicami i mężem.....pierwsze wakacje bez Bartusia!Mam okropny kryzys..zaczyna to wszystko do mnie docierać!!! Kochana kasai48- po tym jak dowiedzieliśmy się, że Bartuś jest chory (też był na statku ale bóle głowy były tak silne, że musiał wrócić do domu)zaczęłam wątek na tym forum pt. Glejak-namiary na lekarzy! Długo opisywałam krok po kroku jak wygląda Nasze życie z chorobą...Była biopsja w Bydgoszczy (astrocytoma fibrillare WHO II)- guz nieoperacyjny, potem radioterapia w Gliwicach 30 dni, a dwa miesiące póżniej radioterapia sterotaktyczna....przez cały czas Bartuś brał sterydy na obrzęk mózgu. Według lekarzy to było wszystko co mogliśmy zrobić...ale ja się nie poddawałam- bioenergoterapeuta, wizyty u najlepszych lekarzy, lekarstwa z Kanady (NaDca), konsultacje w Niemczech.....Po kilku miesiącach (13 miesięcy od wykrycia choroby) wszystko było już inne...! Bartuś inaczej wyglądał, inaczej się zachowywał ja wariowałam z bezsilności...I właśnie wtedy zrobiliśmy kolejny już rezonans i okazało się, że guz Bartunia mało co rośnie ale jest wodogłowie, przez które zaczyna źle widzieć...Dwa dni później(grudzień 2007) był już pacjentem odziału neurocirurgii na operacji wszczepienia zastawki na wodogłowie!Po operacji mieliśmy zrobić rezonans kontrolny ( lutym 2008).....po rezonansie SZOK-jest drugi guz w płacie czołowym( pierwszy w móźdzku)w dwa misiące urósł około 3cm......Rozmawiałam z lekarzem i powiedział mi , że ten drugi guz może zoperować ale spytał w jakim celu????Przyznał, że staneliśmy w życiu przed strasznymi dylematami i gdyby Jego syn był chory też nie wiedziałby co ma w takej sytuacji robić-wybierać pomiędzy komfortem życia Bartka, a operowaniem go (narażaniem na niepotrzebny stres, ból)!
Mi osobiście się wydaje, że ten drugi guż pojawił się w wyniku przeprowadzonej operacji na wodogłowie!Nawet lekarz nie wiedział jak to jest możliwe żeby w dwa miesiące urósł taki kolos ( niby guz Bartusia nie daje przerzutów...)
Zdecydowaliśmy z Rodzicami ( Bartuś nie wiedział o drugim guzie), że nie będziemy operować-tym bardziej, że widzieliśmy ludzi,którzy byli operowani za wszelką cenę.....
Nie wiem jak to się stało ale w marcu pojechałam do hospicjum....czułam się strasznie bezradna. Lekarze powiedzieli, że zrobili już wszystko, a ja bałam się każdego następnego dnia. Wiedziałyśmy z mamą, że gdyby coś zaczęło się dziać to my nie wiemy co mamy robić, a poza tym trzeba było dawkować lekarstwa, robić wyniki, a my zostałyśmy same bez żadnej opieki lekarskiej. W hospicjum od razu udzielono mi pomocy, Bartuś dostał opiekę domową ( nie wiedział, że byłam w hospicjum- On do końca wierzył, że wygra z tą chorobą). Trzy razy w tyg. przyjeźdzała do nas wspaniała pielęgniarka, mogłyśmy dzwonić do lekarza o każdej porze dnia i nocy, przyjeźdzała psycholog....W końcu poczułam, że nie jesteśmy z mamą same....Od kwietnia widziałam , że z Bartusiem z dnia na dzień jest gorzej....Mówił dziwne rzeczy, leżał, często wyłączał się (okazało się, że to są ataki padaczki)!
4 lipca zaczął dziwnie i jakoś szybko przełykać ślinę, był jakiś taki pobudzony ( pomagał mi przy swojej porannej toalecie, zaczął logicznie do mnie mówić)....Z mamą byłyśmy bardzo zdziwione Jego zachowaniem...wezwałyśmy pielęgniarkę, która natychmiast kazała wezwać karetkę....wylądowaliśmy w "naszym" hospicjum....5 lipca Bartuś powiedział do mnie ostatnie swoje słowa...6 lipca według lekarzy Bartuś zapada w śpiączkę.....z dnia na dzień jest gorzej...samograj zaczął na tym forum wątek pt. Płynotok- około 9 lipca u Bartusia właśnie taki płynotok wystąpił......16 lipca mój jedyny i ukochany Brat odchodzi......Przez 12 dni razem z mamą byłyśmy przy Bartku 24 godz. na dobę....Wszyscy ( lekarze i pielęgniarki) mówili, że bardzo się męczył...serce walczyło ale wszystko inne (nerki, wątroba) przestało walczyć!
Od początku choroby do ostatniego dnia myślałam, że mimo wszystko wygramy.....
Ostatnio edytowano Cz wrz 04, 2008 8:40 am przez karolina, łącznie edytowano 1 raz
karolina
bywalec
 
Posty: 87
Dołączył(a): So lis 18, 2006 9:51 am

Re: Diagnoza u mojego brata - guz mózgu -prawdopodobnie glejak

Postprzez kocury233 » Wt wrz 02, 2008 8:43 pm

wyarazy współczócia czytalam twoje wypowiedzin juez wczesniej ale obecnie nie wchodzilam gdyz ojciec byl znow w szpiatlu. jak czytam ta choroba trenuje nasza psychike nieraz az glupio to zabrzmi ale mam dosc juz zachowania ojca i jego grymasow, ale pochwili dochodzi do mnie ze nie jest on winny tylko choroba jaka ma. a tata mial operacje w maju i ma glejaka iv stopien tak wiec rokowania ojca sie przedluzyly
kocury233
swój człek
 
Posty: 233
Dołączył(a): Śr cze 11, 2008 9:21 am

Re: Diagnoza u mojego brata - guz mózgu -prawdopodobnie glejak

Postprzez agata74_74 » Śr sty 21, 2009 4:29 pm

Postanowiłam po tylu miesiąch nieobecności na forum wrócić, gdyż potrzebuję kilku porad, co nie oznacza, że nie zaglądałam na forum:). Może przytoczę pokrótce stan mojego brata. Otóż po operacji (20 czerwca) przeszedł terapię skojarzoną z Temodalem (po wielu interwencjach w NFZ udało się przyspieszyć decyzję i w 7 tyg. po operacji zaczęliśmy terapię skojarzoną). Brat bardzo dobrze zniósł terapię. Pierwszy rezonans kontrolny był 17 września 08 r i nie wykazywał powiększenia się nieusuniętych resztek guza, więc bardzo optymistycznie czekaliśmy na dalszą terapię już samym Temodalem. Brat w tym czasie praktycznie pracował i normalnie funkcjonował. I tak po 2 cyklach Temodalem mieliśmy zgłosić się po 3 cykl do CO w W-wie, ale przedtym był następny rezonans kontrolny i tu, przed samymi Świętami Bożego Narodzenia - zła wiadomość - guz powiększył się o 2 cm. Neurochirurg, który w czerwcu operował zalecił, że trzeba operować. Więc wolą zaufania brat zgodził się na operację, która miała miejsce 19 stycznia 2009. Lekarze nie rozmawiali z nami o skutkach tej operacji, brat w dobrych humorze wjechał na salę operacyjną, a wyjechał w połowie sparaliżowany. TO BYŁ CIOS DLA NIEGO I CAŁEJ RODZINY. Nie spodziewaliśmy się, że aż takie poważne będą deficyty. Brat załamał się, chcemy mu pomóc jakoś, pocieszyć, ale on prawie nie mówi (ma trudności) lewa ręka jest sparaliżowana już nie do uratowania, w lewej nodze jest napięcie mięśniowe, więc lekarz powiedział, że po kilku miesiącach rehabilitacji może będzie używał jej jako podparcie w pionizacji. Nie możemy się otrząsnąć z tego, a najbardziej boli mnie to, co brat teraz sobie myśli... :bigcry: I że lekarz powiedział, że zaczęła się walka o miesiące życia. Po co więc była ta operacja, przynajmniej by normalnie przez te miesiące funkcjonował. Mam trochę żal do lekarza, że nie uprzedził mnie o takim skutku. Wiadomo, oni zawsze mówią, że trzeba liczyć się z powikłaniami etc, ale we wrześniu dał nam taką nadzieję, że guz jest teraz po radio i chemioterapii lepiej dostępny, że większość mogą bez problemu usunąć, co dla nas oznaczało, że tak jak za pierwszym rzem tak i za drugim brat wyjdzie bez szwanku. A tu masz Ci babo :x Jak postępować wobec niego? Czy jest szansa, że będzie chodził, gdzie najlepiej rehabilitować, będę wdzięczna za porady. Mam zamiar wysłać dokumentację do kliniki w Monachium w Niemczech, podobno niekonwencjonalnie leczą nowotwory. Na postach czytałam o klinice w Berlinie - czy ktoś próbował tam szukać pomocy?
Proszę o info.
agata74_74
nowy
 
Posty: 34
Dołączył(a): Pn cze 23, 2008 10:12 am
Lokalizacja: Warszawa

Re: Diagnoza u mojego brata - guz mózgu -prawdopodobnie glejak

Postprzez dorotea23 » Śr sty 21, 2009 7:54 pm

Agato to przykre co Wam się przytrafiło.. Gdzie brat mial operacje? Jestem w szoku ze nie zostaliscie poinformowani o skutkach ubocznych operacji a przede wszystkim wiele szpitali u nas ma juz nawigacje i usg podczas operacji i dzieki temu potrafia usunac guza z tych miejsc gdzie nie ma takich funkcji zyciowych ktore sa niezbędne.. i poza tym tam gdzie widza nacieki glejaka a sa tam wazne funkcje zyciowe, nie ruszają tego.. Ale widomo tez ze przy takich operacjach niedowlad jest chyba nieunikniony :(
dorotea23
swój człek
 
Posty: 186
Dołączył(a): N gru 23, 2007 10:10 pm
Lokalizacja: Wrocław

Re: Diagnoza u mojego brata - guz mózgu -prawdopodobnie glejak

Postprzez qbaoch » Śr sty 21, 2009 9:29 pm

Witam

2 dni po operacji to jeszcze bardzo wcześnie. U mojej narzeczonej też po operacji był silny niedowład oraz kompletny brak mowy, ale z czasem to ustępowało (niestety z mową wciąż jesteśmy daleko od doskonałości, ale po dzisiejszych konsultacjach pani neurolog powiedziała, że niedowładu nie ma). Chociaż my zostaliśmy poinformowani jakich deficytów należy się spodziewać i że są praktycznie nieuniknione. Z tego co mówił neurochirug po operacji wynikało, że zaraz po operacji jest stan wyjściowy. Najbliższy (po operacji) tydzień będzie najgorszy bo wtedy występuje maksymalny obrzęk móżgu, a potem powinno się to łagodzić. I tak było w rzeczywistości. Przeżywacie teraz najgorsze chwilę ale nie traćcie nadziei.

Pozdrawiam Kuba
qbaoch
nowy
 
Posty: 22
Dołączył(a): N wrz 14, 2008 2:18 pm

Re: Diagnoza u mojego brata - guz mózgu -prawdopodobnie glejak

Postprzez Karolina77 » Śr sty 21, 2009 9:47 pm

karolina napisał(a):Zdecydowaliśmy z Rodzicami ( Bartuś nie wiedział o drugim guzie), że nie będziemy operować-tym bardziej, że widzieliśmy ludzi,którzy byli operowani za wszelką cenę.....

uważam, że podjeliście słuszną decyzje, sa one bardzo bardzo ciezkie, ale wg mnie dobre
Karolina77
swój człek
 
Posty: 110
Dołączył(a): Wt wrz 02, 2008 6:45 pm

Re: Diagnoza u mojego brata - guz mózgu -prawdopodobnie glejak

Postprzez agata74_74 » Śr sty 21, 2009 10:05 pm

Do Dorothea - operacja była na Wołoskiej w Warszawie, operował jak za pierwszym razem dr. Krzysztof Bojanowski - podobno IV chirurg w Polsce. Martwi mnie fakt, że wczoraj powiedział, że teraz zaczęła się walka o miesiące - czy to oznacza, że bratu pozostało kilka miesięcy :oops: , bo jeśli tak, to powinien nam wcześniej przed operacją to powiedzieć, wówczas brat miałby może coś do powiedzenia, może nie chciałby ryzykować utraty sprawności. Bo do 19.01.09 r był "praktycznie zdrowy" i może potrwałoby to na maksa aż do pierwszych objawów i wówczas dopiero operacja. Miałby więcej czasu normalnego życia. A tak to straci pewnie zapał do walki z tym cholerstwem.

Qbach - dzięki za otuchę, może rzeczywiście po tygodniu niedowład trochę odpuści, mam nadzieję, że tak będzie :roll: Czy u narzeczonej była również sparaliżowana połowa ciała (twarz, ręka i noga)?
agata74_74
nowy
 
Posty: 34
Dołączył(a): Pn cze 23, 2008 10:12 am
Lokalizacja: Warszawa

Następna strona

Powrót do Choroba, objawy, diagnoza i leczenie konwencjonalne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 9 gości