Koniec, moje możliwości sie wyczerpały, moja cierpliwośc została poddana ostrej próbie, której nie wytrzymuję...
Mam dosyć tej wrednej choroby, tego co robi z chorymi, ich bliskimi....Nie mam siły po tysiąćkroć powtarzać tego samego, to samo wyjasniać , szukać, układać, poprawiać....mam dosyć, dosyć, mam dosyć użerania się z lekarzami bycia zdaną na ich humory, ma dosyc ich niesłowności, zbywania, kombinacji.
Słuchajcie..normalnie mi już ręce opadają.....
Kolega Krzyska lekarz radiolog staje na głowie, żeby nam pomóci co????
Ustalił z lekarzem w CO w Gliwicach, że tam będziemy mieli lekarza prowadzącego, któremu Shering wysle próbki leku (na 2 miesiące, liczy się czas , bo próbki tracą wazność we wrześniu!!!!!!)
Byliśmy w środę z Krzyśkiem...miał zostać zbadany przez lekarza...i owszem został zbadany i pobrano mu krew...zawsze po badaniu za jakis czas z reguły po godzinie wyniki trafiaja do wskazanego gabinetu naszym był 1040...czekalismy pod gabinetem...w pewnej chwili pielęgniarka powiedziała, że już możemy sobie jechac do domu, że wszystko wiemy, prawda....Ja TAAAKIE OCZY i mówię: NIC NIE WIEMY!!!!
Wyjechałam na 8 pietro szukac lekarki, bo nie dość, że nie miałam wiedzy co zdecydowała to jeszcze nie oddała mi całej mojej dokumentacji.
Złapana na korytarzu powiedziała, że własnie miała mnie szukać....hehe...i ustaliłysmy, że dziś o 10 zadzwonię, bo na dzisiaj bedzie miała próbki od sheringa...miałam zadzwonic również z zapytaniem o wyniki badań, które pozwoliłyby ocenic jaka dawke mamy zastosować 200 czy raczej 150 z uwagi na podwyższoną kreatyninę...
DZWONIĘ TAM OD RANA - NIKT NIE ODPOWIADA!!!!!
Zadzwoniłam więc do SHERINGA, tam otrzymałam info, że dzwoniono do pani doktor, która powiedziała, że na razie czekamy na wyniki badań (wczoraj sie dodzwoniono do pani doktor!!!!! a w środe w południe WYNIKI JUŻ BYŁY!!!!!), prosze dostarczyc próbki na wtorek!!!!
I W TEN SPOSÓB MINĄ 3 TYGODNIE OD OPERACJI A MY JESTEŚMY BEZ LEKU!!!!!
Zresztą Pani dr nie była zbyt entuzjastyczna, jakby na siłę jej ktoś wcisnął tę robotę, pisałam, że w środę znowu zaśpiewała modny szlagier oknologów pt. "PANI MĘŻOWI JUŻ NIC NIE POMOŻE , UMRZE I NIE POMOŻE ZMIŁUJ SIĘ BOŻE!!!!!"W końcu się dodzwoniłam o 15 (umówiona byłam na 10 - cały czas zmarnowałam na telefony)..a pani radośnie oznajmiła.."oh tak witam...taki mam dzisiaj zakręcony dzień...napewno pani dzwoniła, ale nie miałam czasu".
potem oświadczyła, że Krzysiek ma świetne wyniki krwi..można zacząć leczenie, próbki będą w poniedziałek, ale niech pani nie przyjeżdża w poniedziałek, bo lepiej będzie we wtorek...podamy próbki na jeden miesiąc...
Zapytałam dlaczego tylko na jeden miesiąc, skoro ustaliłam z przedstawicielem SHERINGA, że mam dostać na 2 miesiące.......no bo nie wiadomo co będzie za miesiąc i jak nam dadzą próbki na 2 miesiące to potem, w razie czego , nie przyjmują zwrotów....
Już nie pytałam o co chodzi.......................ale co...zakłada, że druga dawka może już nie być potrzebna , bo co...Krzysiek umrze w międzyczasie??????I nagle przed chwilą olśniło moja KASIĘ.
Jakże lekarze byli uprzejmi , jakże skorzy do prowadzenia terapii, nawet nietypowej, experymentalnej, bo mieli PRZEDMIOT DO BADAŃ, LICZYLI NA SWÓJ SUKCES!!!!!
CO BY TO BYŁ ZA APLAUZ, GDYBY UDAŁO SIE RADIOTERAPEUCIE TAK DOBRAC WIĄZKĘ PROMIENI I TAKIE DAWKI, ŻE PACJENT PRZEŻYŁBY DUŻO POWYŻEJ MEDIANY - TAKIE BYŁY PLANY, A ŻE SPALIŁY NA PANEWCE TO TERAZ TEN SAM PACJENT JEST TRAKTOWANY JAK NATRĘT...PO CO IM KTOŚ, KTO MA MARNE SZANSE NA PRZEŻYCIE, TAKI PACJENT NIE ZAGWARANTUJE LEKARZOWI SUKCESU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
BO LEKARZOM NIE ZALEŻY NA DOBRU PACJENTA>>>ONI SZUKAJĄ WŁASNYCH SUKCESÓW TERAPEUTYCZNYCH!!!!!
WYSIADAM Z TEGO POCIĄGU NA NAJBLIŻSZEJ STACJI => Cmentarz Wróblowice, albo z tatą na Rakowicach!!!!