Witam,
U mojej 14 letniej córci Małgosi 2 m-ce temu stwierdzono glejaka naciekowego III stopnia. Niestety nieoperacyjny - pobrano tylko wycinki. Jesteśmy już po drugiej chemii. Na lekarzy nie ma co liczyć - leczą wszyscy jednym schematem każdego pacjenta tak samo. ( dla lekarzy to nie pacjent tylko kolejna kartoteka- masakra) Na wszystkie pytania lekarz odpowiada: " nie potrzeba, bez sensu lub i tak nie pomoże" - dla mnie totalny bełkot. Od miesiąca podajemy laif 600 3 x 3 tabletki. Wykonaliśmy 7 zabiegów oczyszczania limfy( polecam P.Jerzy Maslanky autor wielu książek min. Od lekarza do grabarza"), trzymamy się odpowiedniej diety, podajemy witaminę C, D3, ostropest plamisty, tran, selen, jeździmy do bioenergoterapeutów. Nie wiem które z naszych metod pomogą ale najważniejsze żeby pomogły.
Nasze wyniki rezonansu i badań histopatologicznych rozsyłamy po całym świecie - i tu też ciekawostka - bo odpisano nam ostatnio z kliniki z Berlina że dla nich wyniki biopsji i wyniki rezonansu nie są jednoznaczne i żebyśmy dostarczyli pobrane wycinki do ponownego zbadania.
Nasza kolejna wizyta w szpitalu 25.09 na kontrolnym rezonansie i podanie 3 chemii.
Szczerze zastanawiam się czy nie zakończyć leczenia szpitalnego - chemią a w szczególności radioterapią( tu zaczęłam się dowiadywać na temat radioterapii protonowej .
Nie mam pojęcia co robić - myślę też nad antyneoplastonami - tylko czy można to wszystko łączyć ?
Najważniejsze w tym wszystkim że moja ukochana córka czuje się świetnie i gdyby nie obcięte włosy to można by rzec że to zdrowe dziecko.