Kochana Atreg,
Kurcze głupio mi bo piszecie, że podziwiacie mnie za wiare i wytrwałość, a mi nic nie jest... Mimo że mam glejaka IV... Wiem, że to może być dlatego, że jestem młoda i dobrze zareagowałam na leczenie... Każdy tutaj przeżywa tragedie zwiążaną z tą chorobą...
Sama pamiętam, że jak wracałam pociągiem z Budgoszczy do Rzeszowa po operacji i w ręku miałam wyniki Gliobastoma Multiforare (WHO IV)wtedy nie wiedziałam co to oznacza...
W domu wpisałam w wyszukiwarkę i przez 3 dni płakałam... Żadko piszą o sukcesach w leczeniu tego raka i przeważnie każdy wylewa żale i rozpacz...No i chyba dlatego ja tutaj jestem... Zeby ktoś kto znajdzie się na początku walki zobaczył, że jest nadzieja, że nie każdy umiera po pół roku, że w Polsce też leczą, że można być zadowolonym z polskich lekarzy i trafić w dobre ręcę...
Ja chciałabym wtedy rok temu znależć na forum taką osobę jak ja... pogadać i OK przygotować się do zmiany życia o 360stopni i wielu wyrzeczeń ale NIE JEST TAK ZLE!!! Zresztą dla ludzi chorych ważne jest wsparcie, dla mnie ważna była też rozmowa z mama i rodzeństwem o śmierci, bo to nieuniknione... tylko że przy takich chorobach staje się bliższe... Było ciężko do tej pory moja mama nie chce mnie słuchać jak mówię, że nie chcę żeby na siłę mnie ratowali jak będzie źle...żeby pozwolili mi odejść... No ale narazie JESTEM
Mam bardzo dużą świadomośc o swojej chorobie i mi to pomaga... chociaż wiem że niektórzy wolą nie wiedzieć z czym walczą...
Eh.. oczywiście nie jest kolorowo... Fajnie że pracuje i robię wszystko w domu, w ogrodzie... ale strach cały czas jest...zwłaszcza jak zbliża się wizyta na Onkologii, badania albo ból głowy...
Tak już będzie zawsze... Mi dużo daje modlitwa, bliscy, spokój i robienie tego co chcę...nie tego co wypada... Zresztą ja uważam że rak mózgu bierze się z chorej psychiki...
Atreg musi być dobrze
Trzymam za Was i za wszystkich z tego forum kciuki :*