Witam,
Codziennie wchodzę na to forum, ale zawsze bardzo się boję, że będą nowe osoby , które zmagają się z tym świństwem, że dotychczasowi forumowicze przeżywają ten potworny strach o bliskich na co dzień.
Tata skończył pełen cykl chemii, 3 tygodnie temu skończyła się ostatnia 6 dawka. Z jednej strony bardzo mnie to cieszy, może Tata odzyska powoli trochę sił, a z drugiej strony się boje, czy teraz nie zacznie odrastać. Tata cały czas bierze Valcyte, ponieważ udało się zdobyć kolejne opakowanie, to chcę żeby jeszcze przez luty brał pełną dawkę a póżniej raczej zejdzie na podtrzymującą, czyli połowę dawki. Jest na szczęście stabilny, nie ma objawów wznowy, ale za około miesiąc kontrolny rezonans, wtedy będzie wiadomo. Na razie ogólnie jest dobrze, tata jest samodzielny, chodzący, nie ma niedowładów, Psychicznie też dobrze. Ćwiczy 3x w tygodniu z rehabilitantką i ogólnie widać, że sprawność jest trochę większa, przed wszystkim chodzi normalnie, prawie nie szura, chyba że jest zmęczony, to wtedy trochę tak. Ja mimo, że widzę go kilka razy w tygodniu tego nie zauważam, ale Mama z którą jest na co dzień mówi, że ma czasami trochę zaburzeń pamięci, tej najświeższej, typu godzina, dwie. Ale na razie bardziej to przypomina lekkie roztargnienie niż faktyczny problem.
Z innych podnoszących na duchu wieści, to takie że Tata jest prawie 10 miesięcy po diagnozie i operacji. Bez większych problemów i co najważniejsze bez żadnej wznowy i hospitalizacji przeszedł pełne leczenie czyli najpierw skojarzona chemioradioterapiia przez 42 dni, a później 6 cykli chemii. W ostatnim rezonansie nie było żadnej wznowy, mam nadzieję, że tak będzie w najbliższym, bo objawów na szczęście brak. Czyli w 10 miesięcy po diagnozie jest słaby, ale kto by nie był po leczeniu onkologicznym, ale na razie jest dobrze . I oby tak dalej.