Dzień dobry.
Moja mama w 2009 roku przeszła całkowitą resekcję guza w obrębie prawego płata czołowego z rozpoznaniem astrocytoma fibrillare (II). Po czasie rehabilitacji i radioterapii dumnie i pewnym krokiem wróciła do aktywności zawodowej już w roku następnym. Kolejne kontrole obrazowe były b pozytywne, na tamten czas można było zapomnieć o chorobie i wieść życie w pełni. Ostatni dobry obraz RM w końcu 2011 i rok przerwy, zgodnie z zaleceniem lekarza. Na jesieni 2012 badanie i koszmar powraca - wznowa ze wszystkimi jej sławnymi aspektami - częste napady epileptyczne, ogromne ciśnienie śródczaszkowe wiodące do potwornego bólu... Guz rozprzestrzeniający się dalej na płat czołowy i skroniowy. W listopadzie 2012 - usunięty w całości , na szczęście, ale ze świadomością że anatomicznie - już na samej granicy możliwości. Histo - oligodendrocytoza (także II). Potem znaczny spadek jakości życia, zdolności poznawczych, pamięci krótkotrwałej, ale przede wszystkim pewna apatia i taka życiowa niemoc mamy, niechęć do podejmowania często błahych codziennych wyzwań. Podjęto leczenie chemioterapeutyczne w schemacie PCV. Badanie kontrolne we wrześniu 2013 dało świetny obraz - brak jakichkolwiek ognisk, efekt leczenia widoczny. Niestety terapia w tamtym czasie wywarła olbrzymi wpływ na mechanizmy krwiotwórcze mamy i kolejne cykle stawały się rzadkie. Od początku tego roku wyraźne pogorszenie stanu mamy - coraz gorsza pamięć, większa apatia i niewydolność ruchowa. Pobyt w szpitalu i RM z początku miesiąca ujawnił wznowę, w postaci dwóch głównych ognisk - jedno na obwodzie loży pooperacyjnej, ewentualnie do resekcji. Natomiast drugie niestety w drugiej półkuli, głębiej, raczej nieoperacyjne. Wskazuje to prawdopodobnie na uzłośliwienie. Mama została przez onkologów wycofana z leczenia systemowego, neurochirurgia bezradna. Zgłosiłem ją do W-wy na GKnife czekam na odpowiedź. Jestem realistą ale czynnym i chce jej pomóc jak tylko się da. Choćby ulżyć w bólu którego znów zaczyna potężnie doświadczać. Ponadto porusza się coraz mniej, np nie jest w stanie sama dojść do ubikacji. Zresztą wiecie, albo możecie się domyślać. I moje pytanie - co teraz można zrobić ? W kwestii terapii, np jak doznać zaszczytu uzyskania temodalu (dlaczego wcześniej go nie dostawała, macie pomysł ?). W kwestii mniej konwencjonalnych metod ? I w końcu w kwestii ewentualnej opieki paliatywnej ?