Nasza historia jest podobna do waszych. '
Zawalił się nasz świat .
Pierwszy raz w 2004r mąż stracił przytomność w pracy.Zrobiono badania - guz mózgu.
Operacja , potem naświetlania przez miesiąc. Mąż wrócił do pracy, wszystko układało się po naszej myśli(wyniki rezonansu były dobre).
I było prawie 8 lat spokój... Mimo częstych ataków padaczkowych (2011r) trzymali nas w przekonaniu , że to tylko obrzek. Dopiero w lutym 2012 to dziadostwo przerosło w Glejaka. Operacja , naświetlań nie mógł dostać wiecej niż 7 bo ..za dużo już był napromieniowany. I zostaliśmy na łasce chemi. Był Temodal(nawet działał przez 3 miesiące).
A potem niestety urosło z powrotem.
Nie wiem, czy mogłam coś jeszcze zrobić. Długo wierzyłam , że jemu się uda. To taki dobry człowiek.
Choroba wygrała. od ostatniej chemi nasza walka trwała 3 miesiące.
ostatnie tygodnie i cierpienie jest nie do opisania.
Zycze wam z całego serca wygranego każdego dnia z waszymi bliskimi
Tak bardzo nam Ciebie brakuje.
Mama i Julka- 2 lata.