Witam. Jeszcze kilka dni temu moja rodzina żyła normalnie bez większych zmartwień. Kilka dni temu niestety okazało się że moja 5-letnia siostrzenica ma guza mózgu. Sama nazwa jest straszna – to jak wyrok, jesteśmy załamani, nie śpimy, po nocach płaczemy, zadajemy sobie pytanie – dlaczego ona? Dlaczego tak małe dziecko musi cierpieć, taka mała, niewinna słodka dziewczynka. Tak bardzo chce żyć, bawić się, pójść do szkoły...
Miała robioną tomografię głowy. Wykryli guza koło pnia mózgu, podobno glejak, ma 4 cm, jest nieoperacyjny, rozlany. Będzie miała chemioterapie. Zrobią jeszcze rezonans do dokładniejszych wyników, zrobiliby wcześniej, ale niestety maszyna się zepsuła. Dziś zawieźli ją do szpitala.
Mam pytanie – czy jest jakakolwiek nadzieja, że z tego wyjdzie, że dłużej pożyje? Czy bardzo będzie się męczyła?