Strona 4 z 32

Re: Naszej historii ciąg dalszy..

PostNapisane: So paź 29, 2011 10:48 am
przez pozytywka
Julka, trzymam mocno kciuki za powodzenie terapii!!! Walczcie z tym dziadostwem!! Wierzę, że Wam się uda:) ściskam mocno!!!

Re: Naszej historii ciąg dalszy..

PostNapisane: So paź 29, 2011 11:12 am
przez juliaS
Siłko My walczymy już 16 miesięcy.

Właśnie podałam Mamie pierwszą dawkę NaDCA.. Strach się bać... :| Z jednej strony bardzo ufam, że ten lek pomoże, a z drugiej strony, jakoś mnie przeraziła informacja na butelce, że produkt żrący itd itp. :|

Pozytywko dziękuję za wsparcie!! W A L C Z Y M Y !!!

Re: Naszej historii ciąg dalszy..

PostNapisane: So paź 29, 2011 9:53 pm
przez malutkilu
:brawo: Julia! Mama przetrzyma nawet żrąco-ssąco-kosmiczne substancje, żeby z Wami być!

Re: Naszej historii ciąg dalszy..

PostNapisane: So paź 29, 2011 10:00 pm
przez joki5
Julka,

Walczcie !!! potrzebne nam Wasze zwycięstwo a mnie szczególnie...
trzymam się ale jest trudno ....straszno zaglądać na forum...
oby szybko przyszły pozytywne efekty Waszej nowej chemii... ściskam za to mocno kciuki.
powodzenia

Re: Naszej historii ciąg dalszy..

PostNapisane: So paź 29, 2011 10:14 pm
przez juliaS
Iza cieszę się, ze tak myślisz, ale Mamcia jest teraz w formie takiej, że mam wrażenie, ze jest jej to wszytko obojętne.. Niby sie cieszy, że ja coś wymyślam, leczę ją i nie poddaje się, może czasem, ale tylko na chwilkę :) a z drugiej strony jest tym wszytim zmęczona... Ech.. Oby ta nasza miłość i rodzinne wsparcie pomogły Jej w walce z tym gadem okropnym!!!

Jolu dziekuję za ciepłe słowa, ja też sie boję wchodzić na to forum, bo ciągle jakieś czarne wiadomości spływają, ale nie może być ciągle źle, musi sie coś w końcu poprawić!! Wierzę w to, wierzę, ze sobie poradzimy!!

Dobranoc!! :hug:

Re: Naszej historii ciąg dalszy..

PostNapisane: Wt lis 01, 2011 3:58 pm
przez juliaS
Kochani w ten nostalgiczny i pewnie dla wielu z Was smutny dzień jestem ze wszystkimi myślami myślami i modlitwą, za tych co odeszli, za ich rodziny i bliskich. Z potrzeby serca zapaliłam świece na swoim parapecie, za tych, co niedawno odeszli...
Ściskam Was mocno!!
J.

Re: Naszej historii ciąg dalszy..

PostNapisane: Wt lis 01, 2011 7:19 pm
przez KASIA-DD1
Napisałam długiego posta ale mi go diabli wzięli.
Teraz w skrócie. U nas nadal dobrze. Dzisiaj mama była na wózku w Kościele. Prawie codziennie jest na dworze. Były drobne problemy - jak swędzenie skóry, ale pomogła cleratina. W tym tygodniu robimy badania krwi ponieważ mamy za sobą 4,5 tygodnia Nadca i 2 tygodnie temodalu (na zmianę 14/7). Nadal jest dobrze. Mimo tego, że upłynęło już 1,5 miesiąca mama nie czuje się nic gorzej, wręcz przeciwnie. Mam nadzieję, że u innych ta terapia też da chwilę oddechu.

Dzisiaj na cmentarzu myślami byłam przy wszystkich bliskich osobach z forum, którym nie udało się doczekać dnia dzisiejszego. Pamięć o nich będzie zawsze żywa.

Re: Naszej historii ciąg dalszy..

PostNapisane: Śr lis 02, 2011 10:44 pm
przez beaszew4
Ja muszę powiedzieć, że przeżywam to Święto tak jakby z boku. Nie tylko tu na forum zdarzały się odejścia. W przeddzień Wszystkich Świętych umarła mama moja praktykantki. Miała 46 lat. Rak płuc w ciągu pół roku dał przerzuty do mózgu - pomimo chemii. Dziś był pogrzeb. Mieliśmy z Darkiem iść, ale jednak nie byliśmy w stanie. Inna znajoma w ciągu 2 tygodni po zrobieniu PETa, który wykazywał, że jest w porządku, dostała 4 przerzuty czerniaka do mózgu. Nie wiemy, dlaczego tak się dzieje. jedno jest pewne - śmierć jest częścią życia, choć nie chcemy o tym pamiętać. W całym tym smutku wiersz, który wpisał na forum Hybryda niesie Nadzieję. Pomimo wszystko.

Re: Naszej historii ciąg dalszy..

PostNapisane: Cz lis 03, 2011 8:36 am
przez marthie
jak to możliwe, że PET nie wykazuje nic, a po dwóch tygodniach śmierć??????

Re: Naszej historii ciąg dalszy..

PostNapisane: Cz lis 03, 2011 4:45 pm
przez beaszew4
Lekarz prowadzący - z Niemiec - powiedział, że niestety to się zdarza. I tyle. :(

Re: Naszej historii ciąg dalszy..

PostNapisane: So lis 05, 2011 5:26 pm
przez silka
Witajcie :-)
Julia, jak po kolejnej dawce NaDCA Mama się czuje ?
U nas gorzej :-( Wydawało się, że Mama szybko wraca po operacji, ale teraz widzę, że jednak nie ma tak łatwo...Wczoraj zadzwoniła taka przestraszona, że podwójnie widzi, ale sie położyła i przeszło. Dziś to samo. Byłam u Niej i najgorsze jest to, że Ona się chyba poddaje :-( Tak mówi, jakby Jej już nie zależało, jest wystraszona, smutna... Nie było tak jeszcze :-( Zawsze mówiła, że wierzy, że z tego wyjdzie, a dziś dała mi do zrozumienia, że chyba Ją to choróbsko pokona... Mówi, że bardzo się boi :-( Nie wiem, co mam robić. Bo z jednej strony wiem, że Ona potrzebuje się wygadać, powiedzieć co czuje, a z drugiej nie pozwalam Jej myśleć w ten sposób. Nie chcę, żeby się poddała, bo to będzie już koniec... Czekamy na wynik histo.-pato. i lecimy do Szczecina po temodal...
Poza tym widzę, że jednak nie obeszło się bez ubytków... Mama myli słowa, brakuje Jej słów często, a wczoraj nie pamiętała czy wzięła leki, czy nie i wzięła drugi raz... :-( trzeba Ją już z tym teraz pilnować...
A mnie też ogarnia coraz większy strach :-( Eh...

Uściski wszystkim.

Re: Naszej historii ciąg dalszy..

PostNapisane: So lis 05, 2011 9:43 pm
przez juliaS
Siłko uszy do góry!!
Niestety trzeba kontrolować chorego, tak to już jest... a gorsze nastroje też się zdarzają, każdemu, dlatego pewnie Twoja Mama się na ten czas poddała, bo jest zmęczona operacją i tym wszystkim wkoło... Z moja też tak było, ale widzę, ze pomimo ciągłej i nadmiernej płaczliwości nie poddaje się i chce walczyć, zwłaszcza jak widzi w we mnie nieustającą chęć walki!! To jest najważniejsze, nasi bliscy muszą czuć naszą siłę!!
A u nas jest całkiem, całkiem...
Mamcia jakby 'lepsza' po tym NaDCA.. Nie osłabiło jej (no moze po pierwszym dniu) a wręcz zyskała ciut więcej sił...
Dzisiaj minął tydzień od podawania i jak narazie żadnych skutków ubocznych nie obserwujemy!! To chyba dobry znak, ale nie chce zapeszać i nadmiernie sie cieszyć, bo w tej chorobie tak nie można, bo szybko przychodzi rozczarowanie... ECH!! :(
W przyszłym tygodniu planuję zrobić Mamie wyniki krwi, żeby zobaczyć co tam piszczy w trawie, a za 6tyg MRI...
Będę relacjonować nasze wzloty (oby ich było jak najwięcej) i upadki...
Zastanawiam sie też, czy nad naszą rodziną jakaś klątwa nie wisi?? Babcia trafiła do szpitala z rozpoznaniem ropnia na wątrobie.. Ech... Od kilku dni sie czuła nieciekawie, miałą wysoką temperaturę, bóle brzucha i była bardzo senna. Antybiotyki nie pomagały, dostała skierowanie na USG i dziś po wizycie skierowanie do szpitala właśnie z takim rozpoznaniem... Ech... naparwdę jakieś dziwne rzeczy sie dzieją w tej naszej rodzince:(
To podobno nic aż tak bardzo poważnego, no ale sam fakt :(
Idę wziać prysznic i do łóżka z książka!!
Miłego wieczoru i dobrej nocy!!

Re: Naszej historii ciąg dalszy..

PostNapisane: N lis 06, 2011 9:33 am
przez nfmama
Silko, pozdrawiam i....daj się mamie wygadać, pozwół jej na - chwilowe-myslenie w taki, a nie inny sposób. Niech ma taki moment, w którym bezpiecznie - bo przy Tobie-zmierzy się z tym, co napędza jej strach. Takie zmierzenie się słowne,myslowe pozwoli jej ,wbrew pozorom nabrac psychicznych sił do dalszej walki. Pozwól jej na to.
Pozdr.

Re: Naszej historii ciąg dalszy..

PostNapisane: Wt lis 08, 2011 6:27 am
przez silka
Witajcie. Dziękuję za słowa otuchy ! Bardzo pomagają :-)
Julia, świetnie, że u Was działa NaDCA. Ale z drugiej strony, jak sobie pomyślę, że od takiego świństwa zależy życie człowieka............. Ale oby pomagało jak najdłużej.
Współczuję Babci, jak Ona się czuje dziś ?
U nas jakby trochę lepiej. Okazało się, że Mama widzi podwójnie od sterydów. Zmniejszyła dawkę i lepiej. Samopoczucie też się Jej poprawiło troszkę. Czekamy do jutra na wynik i lecimy po temodal...

A ja teraz uciekam pod prysznic, zaraz budzę Moje Największe Szczęście i do przedszkola :-)
Trzymajcie się cieplutko :-)

Re: Naszej historii ciąg dalszy..

PostNapisane: Wt lis 08, 2011 12:11 pm
przez juliaS
Siłko też sie właśnie nad tym wszytkim zastanawiam... Ileż to człowiek musi wlać w siebie świństwa, zeby zabić potwora... Straszne to wszytko, ale coż poradzić?!
Wczoraj zrobiłam Mamie wyniki krwi i wszytko jest OK. Niektore parametry podwyższone, ale nie aż tak, zeby się przejmować!! Tak więc jestem happy:):)
Babcia też już w lepszej formie, obyło sie bez operacji, wystarczył dren..
Tak więc jakoś sie układa i idzie ku dobremu:) Ale ciii nie chcę zapeszać!!
Cieszę sie, ze Mama Twoja w lepszej formie!! Oby tak dalej... Mocno trzymam :kciuki: kciuki!!
Sciskam Was mocno i pozdrawiam!!
Julia