xsw2 napisał(a):Bez bronienia kogokolwiek - NFZ ma do dyspozycji określoną pulę pieniędzy i musi jakoś nimi dysponować. Zapewne obecny system finansowania służby zdrowia nie jest doskonały, ale zawsze będzie się to rozbijało o pieniądze i czyjś zarobek.
hm.....NFZ ma do dyspozycji okresloną pulę peniędzy, to fakt, i musi nimi wlasciwie dysponowc, to tez prawda. Prawda jest tez taka, ze zawsze trzeba więcej niz się ma, ale.....
....kiedy słyszę o tym, ze problemy z finansowaniem leczenia wynikają ze zbyt malej skladki, to baaardzo się denerwuję.Mam wrazenie, ze przy balaganie organizacyjnym, który jest zadna skladka nie pomoze. Dopóki nie bedzie to własciwie rozdysponowane i zorganizowane.
Nie jestem ekonomistką i nie znam się na tym, ale mam osobiste, kilkunastoltnie juz doswiadczenia z tą organizacją i stad moje podejrzenie, ze dziury w tym sicie są ogromne.
- kiedy mam obowiązkowy MRI z dzieckiem, muszę się zameldowac na 3 dni na oddziale ( tak jest w jednym ze szpitali dziec.w Wawie). Badanie trwa 1.5 godziny, nas kosztuje 3 dni - moja praca, dziecka szkola - to koszty spoleczne - ta absencja.Poza tym dziecko zajmuje lózko, dostaje posiłki - na to ida pieniądze. po co? skoro mozna taniej, tzn. ze skierowaniem od razu na badanie. Tylko ze szpital na takim pacjencie zarabia na splatę długów - fundusz placi i za badanie, i za pobyt na oddziale - a "doba hotelowa" bez badan itp jest spora. Pacjent lezy, niewiele kosztuje, a fundusz placi za pobyt....
- PET - czy wiecie, ze mimo, iz w Gliwicach produkowany jest znacznik radioaktywny - koszt podobno ok.100 euro/dawka, to zaden inny szpital nie moze go od Gliwic kupowac? Więc sprowadzany jest za ponad 1000pln/dawka z zagranicy. Za to placi oczywiscie fundusz, czyli my.
To tylko dwa przykłady. Kwestia niepotrzebnego, przedłuzonego pobytu na oddziale to duzy problem i duza skala. Koszty są ogromne. Dla matki przewlekle chorego dziecka oznacza to absencję w pracy, potem wylot z tej pracy, na koncu ustawia sie w kolejce po swiadczenia. Dla dziecka gorszy start edukacyjny - absencja w szkole to stale zaległosci.
Ja i moje dziecko jestesmy tego zywym przykladem. Pomijajac problemy zdrowotne syna, dla mnie równolegle do nich problemem była tzw. stala dyspozycyjnosc wobec systemu. Lata spedzilam na oddzialach, gdzie nic sie nie działo przez kilka dni po to tylko, by "cyknąć" jedno badanie, czekając na termin, korygując termin - konkretnie to jest tak, ze mam termin badania, zgłaszam do szefa, on to uwzglednia w grafiku pracy, po czym zmieniany jest termin , ja odwołuję urlop, szef zgrzyta zębami, biorę nowy termin urlopu....az wreszcie wylatuję z pracy, bo kto to wytrzyma? Teraz znowu mnie wylano, wiec za kilka dni stane w kolejce po swiadczenia. A teoretycznie nie musialabym, bo choroba dziecka nie wymaga zaangazowania 24/dobę, tylko dobrej organizacji.
Moje znajome matki tak chorych dzieci, jak moje dziecko nie mają urlopow, bo wszystko wykorzystują na badania, które są rozciągane na wiele dni -urlopy wykorzystują tez ojcowie, na zmianę.
Zmiana terminu operacji - a syn miał tych operacji kilka - byla w panstwowym szpitalu za kazdym razem. Te zmiany były takie - nie, jutro nie będzie, moze w srodę, nie w srodę nie, w poniedzialek bedzie grafik, w poniedzialek sie nie da, moze we wtorek ktos cos postanowi.....a my czekamy, czekamy, czekamy na oddziale......raz czekalismy tak na operację 2 miesiące!!!!! bez zadnych badań, nic się nie działo, czekalismy na termin.........potem zabieg, a potem zaleganie pooperacyjne - nie było takiej potrzeby,moglismy spokojnie po 2 tygodniach wrócic do domu.Lącznie, wówczas w szpitalu spedzilismy ponad 3 miesiące! 2 przed,okres pooperacyjny 2 tygodnie, pozostałe 3 ....po co? Niby miał byc 2 mri pooperacyjny, ale okazało się, ze musimy na niego dojechac w innym terminie- kolejne 3 dni...
Dwie operacje kręgosupa syn miał w prywatnym szpitalu. Termin - uzgodniony z pacjentem/rodziną. Wszystkie badania potrzebne do zabiegu wykonane wczesniej, ze skierowaniem, bez obciązen czasowych- przed szkola/pracą, po szkole/oracy. Zabieg planowo, po tygodniu - do domu! Jak to lekarz powiedział na moje zaskoczenie - pacjent jest w dobrym stanie, a szpital jest do leczenia, a nie do lezenia.Sio! Idzcie juz
Zapłcilismy za to dokladnie, co było - zabieg, sala operacyjna, gaza, pielegnierki, sala, opatrunki itp i za tyle dni, ile trzeba. Dokladnie.
Gdyby panstwowe szpitale miały taką kalkulację, to moze i okazałoby się, ze srodków na leczenie jest wiecej....
Rozzalona jestem. Nie mam pretensji do losu, ze moje dziecko jest chore, natomiast mam do systemu za to, ze jestem w trudnej sytuacji. Nie nabylam i nie nabędę juz praw do emerytury. Będę zyc ze swiadczen, z garnuszka meza, moze z dobroci dzieci......W podobnej sytuacji jest wiele znajomych mi matek, a inne są na tej samej drodze.Ta organizacja systemu opieki, ten system tworzy ogromne koszty spoleczne - absencja pracowa rodziców - nie są konkurencyjni na rynku pracy, absencja szkolna chorych dzieci - dla mojego syna nieobecnosc w szkole 1 dzien ( na samo badanie ) a 3 dni - na pobyt full wypas czyli badanie + łózko - to jest różnica.
U mnie w domu, w zaleznosci od osrodka konieczne badania okreslane są jako
- badanie super vip-czyli samo badanie
-badanie full wypas vel ze standartem hotelowym w pakiecie - czyli 1 badanie=min 3 dni doby hotelowej, przepraszam - szpitalnej.
Natomiast sam sposób rejestracji na oddzial okreslamy jako
-prosty - szpitalna izba przyjęć - oddział
-rekrutacyjny w stopniach - np. w CZD jest szesciostopniowy system rekrutacji na oddział - rejestracja poradni - lekarz poradni - rejestracja izby przyjęć - learz izby przyjęć - pielegnierka izby przyjęć - ODDZIAL!!! jakies 5 - 6 godzin to trwa.
I na ten full wypas pracujące spoleczenstwo się sklada, więc nie ma się co dziwic, ze na leki brak.