!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!POMOCY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :pomocy:
1.
- 29.09 temu mielismy robiony RM ze spektroskopem, (po znajomosci!) , do tej pory nie mamy opisu bo lekarz jedyny, ktory to opisuje jest na urlopie ale dostalismy samą płytke. Znajomy, który załatwil nam ten rezonans powiedzial ze mamy rano sie zgłosic o 8 z tatą do takiej kliniki we wroclawiu NA UL. BOROWSKIEJ i "dorwac" lekarza neurochirurga (dr Czapiga) na korytarzu aby skonslutowac wynik!!
2.
- 30.09 pojechalismy do tego lekarza (smiechu warte!!!). Tata siedział na krzesle w szpitalu spał i jęczał, ludzie którzy obok nas chodzili pytali sie co sie dzieje wiec powiedziałam, ze czekamy na lekarza, miałam NADZIEJE ze ten lekarz spojrzy na tate.. Nawet na nas nie spojarzał..potraktował mojego tate jak jakiegos śmiecia (to dopiero początek historii takiego traktowania...) dostalismy opr "co my sobie wyobrazamy łapiąc go na korytarzu kiedy on pracuje??!!" po czym wział płytke z RM wrocił bo 2 minutach i powiedzial ze nie widzi progresji ani obrzęku..
- Następnie po tej "wizycie" pojechalismy na ostry dyzur tam gdzie tata był operowany. Tata cały czas sŁaniaŁ sie na nogach, zamknięte oczy ale mowił normalnie. Notatka z pogotowia:
...PACJENT PO 7-DAWCE TEMODALU ZAKONCZONEJ 10.09.2008, ZGŁOSIL SIE NA OSTRY DYZUR Z POWODU WYSTEPUJACYCH OD DWÓCH TYGODNI ZAWROTÓW GŁOWY ORAZ NADMIERNEJ SENNOŚCI. OSTATNIO W LECZENIU STOSOWAL dexa 2-0-0, amizepin 2x dziennie. WCZORAJ MIAL WYKONANE BADANIE MRI GLOWY (BRAK OPISU) W KTÓRYM UWIDOCZNIONO W PRAWEJ OKOLICY CIEMIENIOWO - POTYLICZNEJ NIEREGULARNEGO KSZTAŁTU GUZ O NIEJEDNORODNEJ STRUKTURZE Z MARTWICĄ W SRODKU WYDAJE SIE ZE POROWNYWALNY JAK W BADANIU POPRZEDNIM 22.07.2008.
W BADANIU NEUROLOGICZNYM PRZYTOMNY , W KONTAKCIE SŁOWNYM, OBJAWY OPONOWE UJEMNE, NERWY CZASZKOWE BEZ ZMIAN, W ZAKRESIE KOŃCZYN SIŁA MIĘŚNIOWA RÓWNA, LEWA KOŃCZYNA GÓRNA MNIEJ SPRAWNA SPRAWNA DIADOCHINOKINEZA ORAZ NIECO NIZEJ USTAWIA SIE W PR. POZYCYJNEJ (?) ODRUCHY GŁĘBOKIE ŻWAWE, L SLAD ŻWAWSZE NIŻ P, OBJAWY PIRAMIDOWE NB , CZUCIE BEZ ZMIAN, PROBA ROMBERGA UJEMNA.
PODANO 4MG DEXAWENU IV ORAZ 1 AMP. SOLVERTYLU
KONSULTOWANY NEUROCHIRURGICZNIE (BRAK KONSULTACJI PISMENEJ ) Z PRZEKAZU USTANEGO (DR ZWOLNIŃSKI) ZLECONO DEXA 3-3-3 I KONTROLĘ MRI ZA MIESIĄC.
!!!!!!!!!!!!!i tutaj kolejna sprawa: tata 3 godziny czekał na lekarza az zejdzie tam na konsultacje bo podobno "operwał" ( to mialbyc ten sam lekarz co operowal tate w grudniu 07) , wkurzyłam sie...wzielam tate na wózek , pojechalismy na neurochirugie do gabinetu owego lekarza (jesli mozna go tak nazwac) i go zastalismy pijacego kawke i przegladającego coś na kompie po czym rzucil : idzcie do ordynatora, ja nie mam czasu (!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!) mama weszła do tego ord. (jw. zwoliński) powiedzial ze pół na poł albo guz na cala polkule i jest blizej konca albo marwica.. i kazał nam jak wyzej dexa 3-3-3 i powiedzial ze nie ma potrzeba zostawiac taty w szpitalu. Ani jeden ani drugi nie spojarzał na mojego tate, który siedział na wózku jęczący z opuszczoną głową...
Na szczescie bo tych lekach poczuł sie dobrze i nawet o wlasnych silach szedl do auta kolo nas i było pare godzin dobrze...potem znowu SEN!! ZAMKNIETE OCZY!! BÓL NA PRAWYM OKIEM!! tak jest do dzisiaj...
W ten tez dzien zadzwonił dr harat powiedział ze mamy przyjechać 7.10.2008 o godz. 13.00 do niego do szpitala na konsultacje i ewentualnie tate zostawi w szpitalu.
Minąl tydzien, tata sie czuł tak samo.. ale nie chciał juz isc nigdzie tu do lekarza we wroclawiu po tym jak go potraktowali. Odliczal dni do wizyty u dr harata, ufal mu, wierzył ze mu pomoze..
3.
Wczoraj o 8 rano wsiedlismy z rodzicami w auto i pojechaliśmy, wchodzimy na oddział - prowadzac tate który był półprzytomny od tego spania.. i co usłyszelismy??????????? JAK TO DO DR HARATA?? PRZECIEZ ON WYJECHAŁ NA JAKIES SPOTKANIE ZA GRANICĄ NIE MA GO CONAJMNIEJ DO PIĄTKU.. brak slów..juz nie bede wypowiadac sie na ten temat , ani o tym jak mój tata zalamał sie ta informacją..jak nas potraktowali... dlaczego nikt nie mógl zadzwonic i odmowic tej wizyty.. mieli nasz numer.. jechalismy 300km , tata sie wymęczyl jeszcze w tym stanie..na darmo :] laskawie zostalis"my" przyjeci do dr Furtaka, mama do niego weszla ja siedzialam z tata który zasypial na szpitalnych krzesłach i nawet nikt sie nim nie zainteresował, brak mi slów..podali mu manitol dozylnie po chyba 2 czy 3 godzinach spania na krzesle (jestem zdrozgotana nfz , juz wszystkimi lekarzami ktorym jak nie dasz w lape potraktują cie jak smiecia i nigdy im nie wybacze ze tak sponiewierali mojego tate!!!)
DIAGNOZA FURTAKA: nieoperacyjna wznowa, na pół półkuli, dochodząca do pnia mózgu, końcówka.. nie przyjmą taty na oddzial, nic juz nie da się zrobić, ewentualnie mozemy zalatwic hospicjum domowe i podawac w kroplowce sterydy.. Nie chciał nam napisac tego na kartce.. powiedzial ze musi skonsultowac to z haratem jeszcze i w piatek teraz mamy zadzwonic do niego na komorke i nam powie..
..Nie pytajcie o moja reakcje.. jedna myśl mi przyszła do głowy: NAUMAN i pojechalismy z bydgoszczy do warszawy (wczoraj).. dzisiaj o 5 rano mama pojechala do tego szpitala gdzie on przyjmuje, ja zostałam z tata u rodziny, stwierdziłam ze to bez sensu brac tate w takim stanie i narazac go znowu na jakies poniewieranie..
Diagnoza naumana taka sama… nic już nie da się zrobic. Powiedział tylko ze jedynym lekarstwem który może zdziałać cuda jest AVASTIN i mamy go jak najszybciej załatwic oraz magnetoterapia w Berlinie. Nie wiem nic o jednym ani o drugim, nie mialam dostępu jeszcze do Internetu jak żeby cos poszperac bo dopiero wróciliśmy do Wrocławia. Czy znacie kogos kto bral ten avastin? O co chodzi z tą terapia w Berlinie? Nie mam chyba sily dzisiaj nic wiecej pisac jestem zalamana.. zostaliśmy zostawieni sami sobie. Z tata, który od 2 tyg, spi, nie chce nic pic, jesc, bolą go oczy, Jestem padnięta, nie umiem zebrac mysli .. nie dociera to do mnie..nie wiem co robic… pomozcie…