Dziewczęta! Przeprasza, długo się nie odzywałam. Sama nie wiem dlaczego. W dalszym ciągu interesuje mnie co u Was i jak się trzymacie. Podobnie jak Wam - mnie także jest bardzo ciężko. Niedługo minie pół roku od śmierci Mamy, a ja mam wciąż wrażenie, że to nie wydarzyło się naprawdę. Dopiero po chwili dociera do mnie rzeczywistość. Nie wiem czy też tak macie, ale zdarzają mi się takie sytuacje, że myślę o Mamie, przypomina mi się moment, kiedy dowiedziałam się o jej śmierci i...autentycznie jak fala wracają wszystkie uczucia, jakie miałam tego dnia. Czuję ścisk w gardle, taki wewnętrzny strach, robi mi się słabo, płacz dusi mnie w gardle, serce wali - dokładnie, jak w tamtym momencie. Muszę szybko zacząć myśleć o czymś innym, żeby nie zalać się łzami...Tak poza tym, bardzo bardzo czekam, kiedy Mama przyśni mi się i powie, że wszystko jest ok. Śniła mi się co prawda kilka razy, ale to były dziwne, czasem trochę makabryczne sny. Nie wiem, chyba wyczekuję takiego snu dlatego, że męczy mnie to, co Mama myślała sobie o całej swojej chorobie, o naszej opiece, naszej walce o nią. Czy była zadowolona? Czy miała poczucie, że robimy wszystko, co możemy? Czy nie miała Nam za złe, że może za mało się staramy?Tego już NIGDY się nie dowiem. A myśli na ten temat dręczą każdego dnia
Kochane, bardzo mocno trzymam za Was kciuki. Maria.awaria - czytając Twoje posty widzę, że jesteś super dzielna babka i bardzo mnie to cieszy, że walczysz i nie poddajesz się! Aaggi - piszesz , że jakoś dajesz radę, ale wiem, co czujesz. Nie jest łatwo
Nikt nie mówił, że będzie...