Arleta napisał(a):Lekarze czasami dla wygody i zbycia odmawiaja,ale jestem przekonana,ze gdyby to chodzilo o ich bliska osobe,to robili by wszystko co tylko w ich mocy i wtedy nie padly by takie slowa,ZE TO NIE MA SENSU...
Nie sądzę, żeby tak było i ta ocena wydaje mi się niesprawiedliwa. Lekarz kieruje się zasadą "przede wszystkim nie szkodzić", więc nie podejmuje się operacji, gdy uważa, że mogłaby ona przynieść choremu więcej cierpienia i szkody niż pożytku. W pewnym sensie jest to odstąpienie od uporczywej terapii. W przypadku glejaka medycyna nie jest tak zaawansowana, żeby można było na dobrą sprawę mówić o leczeniu - raczej o przedłużaniu życia. Skoro tyle medycyna może (licząc na to, że dany przypadek okaże się akurat tym, gdzie guz po operacji nie odrośnie), to celem osiągalnym staje się poprawa długości I JAKOŚCI życia. Myślę, że nawet gdyby chodziło o ich bliską osobę, w pewnym momencie zaprzestaliby operowania. Przecież nie da się tego ciągnąć w nieskończoność. Czasem też umiejscowienie guza jest wredne i operacja pociąga za sobą zbyt duże ryzyko, a lekarz o mniejszym doświadczeniu czy umiejętnościach się jej nie podejmie - i słusznie. Jest jeszcze jedna rzecz, o której zdajemy się zapominać - ta bliska osoba to nie przedmiot operacji, ale jednostka obdarzona wolną wolą - i też może mieć w pewnym momencie dość szpitali i kolejnych zabiegów. Sądzę więc, że nie zawsze "robić wszystko co się da" jest uprawnione, pożądane i - lepsze.
Oczywiście jeden lekarz może się mylić, inny może odmiennie oceniać szanse, mieć większe umiejętności, więc moim zdaniem nie należy poprzestawać w takiej sytuacji na jednej opinii, ale poszukać kilku innych.