Witam serdecznie, to mój pierwszy post tutaj. Natrafiłam na to forum gdy parę miesięcy temu wykryto u mnie guza mózgu. Dziś jestem już po szczęśliwie zakończonej operacji i mam za sobą niemały bagaż doświadczeń - zarówno pozytywnych jak i negatywnych, którymi chciałabym się podzielić z tymi, którzy potrzebują teraz pomocy neurochirurga.
dr Jacek Furtak - szpital wojskowy w Bydgoszczy - to najwspanialszy lekarz jakiego spotkałam w swoim życiu. To on mnie operował i można powiedzieć, że uratował mi życie. Ten pan robi wszystko co może, aby ratować życie innego człowieka. Operuje nawet bardzo ciężkie przypadki. Jak już ktoś pisał jest bardzo konkretny, niestety nie znajdzie dużo czasu żeby porozmawiać wyczerpująco z pacjentem, ale zrozumcie Państwo, że cały dzień spędza on "robiąc swoje" na sali operacyjnej. Podczas mojego pobytu w szpitalu pojawiał się ok. 7 rano, szedł na dwie operacje, a potem mając 10 minut przerwy między następnymi operacjami zaglądał do wszystkich swoich pacjentów i pytał jak się czują (pamiętając często ich imiona, schorzenie i termin operacji). Wychodził ze szpitala ok 23. Doktor mimo swojego młodego (jak na ten zawód) wieku jest świetnym specjalistą, który ciągle dokształca się - ma wkrótce wyjechać zagranicę aby nauczyć się wycinać guzy mózgu przez... ucho, asystował już przy takich operacjach. Na obchodzie zawsze był bardzo miły i jego sam sposób bycia mówił "że wszystko będzie dobrze". Wiele pacjentów płakało, że lekarze powiedzieli, że po operacji guzów rdzenia będą sparaliżowani. Dr Furtak spędzał długie godziny dokładnie "odrywając" guza od rdzenia. Pacjenci Ci dzięki temu na drugi dzień po operacji SZLI przed szpital na papierosa. W Bydgoszczy pożyczają zaawansowany mikroskop z Niemiec, aby guza wyciąć w całości, tak więc w wielu przypadkach późniejsze naświetlanie nie jest konieczne i operacja kończy leczenie. Może to dla niektórych Pań będzie istotne, choć nie powinno być w chwili zagrożenia życia, ale dr Furtak nie obcina wszystkich włosów. Jeszcze raz z całego serca polecam.
prof. Mirosław Ząbek - szpital Bródnowski w Warszawie - byłam zapisana na operację u prof. Ząbka w późniejszym terminie, jednak zdecydowałam się na Bydgoszcz. Jako człowiek pan profesor jest wspaniały. Jest bardzo miły, o wszystko można się go spytać, mnie osobiście bardzo wspierał. W środowisku medycznym cieszy się dużym autorytetem. Dużo operuje, jednak większość operacji podobno robią jego asystenci, a on je tylko nadzoruje. Niestety szpital na Bródnie nie ma najlepszego sprzętu
Guzy są usuwane za pomocą neuronawigacji, ale podobno innej niż na w Bydgoszczy. Na operację czeka się baaaardzo długo.
prof. Jan Podgórski - szpital na Saszerów w Warszawie - przychodzi mi to napisać z bardzo ciężkim sercem (w końcu oceniam człowieka, który ratował niejednokrotnie życie innym), ale obawiam się, że profesor jedzie na dawnej świetnej opinii.
Neuronawigacja zakupiona przez ten szpital podobno leży w pudle, bo profesor nie chce się dokształcać, bo uważa że jest dobrze jak jest - proszę traktować to zdanie z dystansem bo jest zasłyszane, nie mam pewności co do stanu faktycznego. Jednak już faktem jest, że mnóstwo pacjentów w Bydgoszczy to pacjenci Podgórskiego, który kilka lat temu niedokładnie wyciął im guza, a ten odrósł. Sama poznałam takie osoby. Profesor jest bardzo niemiły. Na pacjenta poświęca tyle czasu ile zajmuje mu powiedzenie diagnozy (nie ważne czy trafnej czy nie, moja była nietrafna, mimo jego pewności), przyjmuje z papierosem w ręku. Mimo, mojego osobistego złego doświadczenia z prof. Podgórskim proszę nie kierować się tylko tą opinią. Cenię sobie tego Pana bo naprawdę jego wkład w neurochirurgię na pewno był ogromny i mam nadzieję, że jeszcze będzie.
neurochirurdzy ze szpitala na Banacha w Warszawie - zdecydowanie nie polecam, byłam tam dwa razy w przychodni u różnych lekarzy i to są okropne wspomnienia. Pierwszy raz byłam tam zaraz po zrobieniu rezonansu (opis był że niewiadomo co mi jest). Wchodzę do gabinetu pokazuję zdjęcie, a pan dr ogląda je i mówi prosto w oczy (miałam wtedy 20 lat) "to rak, proszę w poniedziałek położyć się tu do szpitala" tak jakby mówił że jestem przeziębiona. Bez słowa wyjaśnień, nic, to było wszystko. Mało co nie spadłam z krzesła, byłam w takim szoku, że nie przyszłam w ten poniedziałek, zaczęłam szukać specjalisty. Znalazłam prof. Ząbka który przepisał mi lek na ataki padaczki które wcześniej wystąpiły. Niestety dostałam ostrej alergii skórnej w czasie gdy Ząbek był zagranicą. Telefonicznie kazał natychmiast odstawić lek i jechać jak najszybciej do lekarza. Chciałam do neurochirurga, a przychodnia była czynna właśnie na Banacha. Lekarz który miał dyżur nadarł!!! się na mnie dlaczego nie wzięłam leku (lek brałam o 12, było po 13). Krzyczał na mnie i pytał się czy wolę mieć alergię czy mieć padaczkę. Kazał brać dalej lek, ale minimalnie zmniejszył dawkę. Alergia nie ustąpiła, na szczęście za parę dni wrócił prof. Ząbek i przepisał mi inny lek, który już mnie nie uczulał. Chciałabym zaznaczyć, że nie wiem jak lekarze z Banacha sprawują się na sali operacyjnej, a to przecież najwazniejsze. Być może to specjaliści, ale nie dali tego po sobie poznać.
Mam nadzieję, że moja opinia komuś pomoże, jednak proszę nie kierujcie się Państwo tylko nią - guz mózgu to bardzo poważna sprawa i trzeba rozważać wszystkie za i przeciw oraz zasięgać różnych opinii - także tych lekarskich.