przez ania83 » So sty 17, 2009 11:48 pm
Czytam i czytam... ja też mam historię...
Mój tata upadł w domu na działce i nie mógł nic powiedzieć, przestraszyłam się i zawiozłam tatę do szpitala, bo mam blisko a więc nie wzywałam karetki, ledwo go wciągnęłam do samochodu, jak dojechałam i wpadłam na ostry dyżur i mówię:
Niech ktoś mi pomoże, bo nie dam rady wyciągnąć taty z samochodu...a pani w recepcji mówi: to pani zadzwoni na pogotowie.
Podczas tej wizyty na ostrym dyżurze czekaliśmy 3 godziny na przyjęcie, aż tata dostał drgawek i wtedy się nim zajeli, zwyzywałam lekarza i kazał mi wyjść, tłumaczyłam, że nie dogada się z tatą, ale powiedział, że jak nie wyjdę to wezwie policję. Wyszłam i słucham a on się pyta: Co pana boli, a mój tata nic nie mógł powiedzieć, nie wytrzymałam i wchodzę, widzę grymas bólu na twarzy taty i mówię: niech pan da coś tacie przeciwbólowego: a on pyta taty: czy pana coś boli, a mój tata nic, tłumaczę, że nie może nic powiedzieć, a on do mnie proszę wyjść. Wyszłam i słucham rozmowę z innym lekarzem, że ja mówę, że tatę coś boli a tata przecież nic nie odpowiada czyli nic go nie boli.
Ostatnio przed śmiercią taty jak siedziałam w szpitalu, to jak raz podsłuchałam rozmowę ordynator z jakimś innym lekarzem to się załamałam:
Pani Ordynator mówi: Trzeba przenieść tego pacjenta na inny oddział (mowa o panu który leżał w sali z moim tatą)
Lekarz: Dlaczego
Pani ordynator: No bo ten Pan (czyli mój tata) pewnie dzisiaj umrze.
Poza tym jak dzwoniłam rano do szpitala, to codziannie była taka sama rozmowa:
Ja: Chciałabym zapytać się jak tata się czuje?
Lekarz: Jeszcze żyje.