Zrobmy cos dla tych ktorzy choruja i beda chorowac...

Wszystko, co nie pasuje do innych działów
Tu pisz, o czym chcesz - że pogoda jest ładna, ciasteczka Ci się udały albo szukasz czwartego do brydża. Dyskusje, życzenia, ogłoszenia.

Zrobmy cos dla tych ktorzy choruja i beda chorowac...

Postprzez Krasnal » Pt lis 21, 2008 10:23 am

Prosba...
Rozmawiałem z ordynatorem łodzkiego odziału onkologicznego, powiedziałem o moich doswiadczeniach ze "służba zdrowia"
zaproponował abym spisał pomysły i do niego przesłał, mam zamiar tak zrobić ale nie tylko do niego ale też do konsultantow krajowych, AOTM, ministerstwa zdrowia, oraz do tych lekarzy ktorych nazwiska pojawiaja sie tutaj na forum.
Jeszcze jest za blisko od smierci i nie mam sil na to zeby do tego wrocic juz teraz, ale oczywiscie podziele sie z Wami swoimi przemysleniami zanim to wysle do wspominanych ludzi. Mam tez do Was pytania o przebieg choroby u Waszych bliskich, gdybyscie znalezli chwile czasu i odpowiedzieli bylbym wdzieczny.
Leczacych sie za granica tez prosze o informacje...
(Liczcie czas zaczynajac od pojawienia sie pierwszych objawow, piszcie tez miasta w ktorych odbywal sie dany kontakt z lekarzem czy leczenie)
-W jakim czasie mieliscie wynik badania TK lub rezonansu?
-Ile czasu minelo do pierwszego kontaktu z lekarzem jakiej specjalizacji to byl lekarz?
-Ile czasu minelo do wstepnej diagnozy?
-Ile czasu minelo do operacji/biopsji, a ile do otrzymania wyniku badania histpato czyli do wlasciwej diagnozy?
-Po jakim czasie, jezeli wogole, rozpoczeto naswietlania? (Jezeli wiecie jaka byla dawka to podajcie prosze)
-jak wygladal schemat naswietlania (czy naswietlania prowadzono rowniez w weekendy, swieta?, ile bylo dawek, jak dlugie przerwy jezeli oczywiscie byly)?
-Po jakim czasie, jezeli wogole, podano temodal?
-Czy o temodal staraliscie sie sami, czy dostaliscie z NFZtu?
-Czy byliscie kierowani przez poszczegolnych lekarzy do dalszego leczenia czy wszytskiego dowiadywaliscie sie sami, chodzi mi o to czy np lekarz ograniczyl sie do stwierdzenia, "My tu nic nie pomozemy, musicie szukac pomocy u oknologow ew. neurochirurgow" i tyle. Czy moze powiedzial "Prosze z wynikami badan pojechac ze Tego a tego osrodka i skonsultowac sie z onkologiem, radiologiem czy neurochirurgiem". chcialbym sie na podstawie tego pytania dowiedziec czy lekarze "zbywaja" pacjentow czy kieruja jednak ich troche na dlasze leczenie. Wiem ze teraz skierowania nie sa wszedzie potrzebne, ale chodzi mi chociaz fakt takiej rozmowy w ktorej lekarz mowi ze nalezy pojechac do takiego a takiego specjalisty i ze najblizszy przyjmuje tu a tu.
-Czy w czasie leczenia daliscie jakiemukolwiek lekarzowi "koperte"?
-Jak wygladaja instrukcje od lekarzy po zakonczonym leczeniu? Terminy zaleconych badan, wizyt, kontroli, leki?
Krasnal
nowy
 
Posty: 49
Dołączył(a): Wt lip 15, 2008 11:11 am

Re: Zrobmy cos dla tych ktorzy choruja i beda chorowac...

Postprzez kzawisza » Pt lis 21, 2008 4:08 pm

Krasnal napisał(a):Prosba...
Rozmawiałem z ordynatorem łodzkiego odziału onkologicznego, powiedziałem o moich doswiadczeniach ze "służba zdrowia"
zaproponował abym spisał pomysły i do niego przesłał, mam zamiar tak zrobić ale nie tylko do niego ale też do konsultantow krajowych, AOTM, ministerstwa zdrowia, oraz do tych lekarzy ktorych nazwiska pojawiaja sie tutaj na forum.
Jeszcze jest za blisko od smierci i nie mam sil na to zeby do tego wrocic juz teraz, ale oczywiscie podziele sie z Wami swoimi przemysleniami zanim to wysle do wspominanych ludzi. Mam tez do Was pytania o przebieg choroby u Waszych bliskich, gdybyscie znalezli chwile czasu i odpowiedzieli bylbym wdzieczny.
Leczacych sie za granica tez prosze o informacje...
(Liczcie czas zaczynajac od pojawienia sie pierwszych objawow, piszcie tez miasta w ktorych odbywal sie dany kontakt z lekarzem czy leczenie) wsio wawa, Banacha i Roentgena, no i Berlin (ten w Rzeszy)
-W jakim czasie mieliscie wynik badania TK lub rezonansu (pierwszy TK 15 minut, rezonans 2 godziny)?-Ile czasu minelo do pierwszego kontaktu z lekarzem jakiej specjalizacji to byl lekarz (neurolog, kilka minut)?
-Ile czasu minelo do wstepnej diagnozy (dwa dni)?
-Ile czasu minelo do operacji/biopsji, a ile do otrzymania wyniku badania histpato czyli do wlasciwej diagnozy (diagnoza 05.10.07, operacja 18.10.07, badanie histop. wynik 05.11.07)?
-Po jakim czasie, jezeli wogole, rozpoczeto naswietlania? (Jezeli wiecie jaka byla dawka to podajcie prosze) (26.11.07, dawka ????)
-jak wygladal schemat naswietlania (czy naswietlania prowadzono rowniez w weekendy, swieta?, ile bylo dawek, jak dlugie przerwy jezeli oczywiscie byly) (5 dni w tyg, bez przerw - tylko weekendy i swięta)?
-Po jakim czasie, jezeli wogole, podano temodal (od razu razem z pierwszym naświetleniem - 26.11.07)?
-Czy o temodal staraliscie sie sami, czy dostaliscie z NFZtu (dostałem)?
-Czy byliscie kierowani przez poszczegolnych lekarzy do dalszego leczenia czy wszytskiego dowiadywaliscie sie sami, chodzi mi o to czy np lekarz ograniczyl sie do stwierdzenia, "My tu nic nie pomozemy, musicie szukac pomocy u oknologow ew. neurochirurgow" i tyle. Czy moze powiedzial "Prosze z wynikami badan pojechac ze Tego a tego osrodka i skonsultowac sie z onkologiem, radiologiem czy neurochirurgiem". chcialbym sie na podstawie tego pytania dowiedziec czy lekarze "zbywaja" pacjentow czy kieruja jednak ich troche na dlasze leczenie. Wiem ze teraz skierowania nie sa wszedzie potrzebne, ale chodzi mi chociaz fakt takiej rozmowy w ktorej lekarz mowi ze nalezy pojechac do takiego a takiego specjalisty i ze najblizszy przyjmuje tu a tu (wskazanie dokładnie gdzie i do kogo).
-Czy w czasie leczenia daliscie jakiemukolwiek lekarzowi "koperte"? (nie)-Jak wygladaja instrukcje od lekarzy po zakonczonym leczeniu? Terminy zaleconych badan, wizyt, kontroli, leki? (co dwa mies rezonans, a po ostatnim kursie temodalu spoko)

Ale ja też lecze się z operacją w Berlinie, a to już ew dłuższa rozmowa, jakby co to kręć 691667067.
Krz.
kzawisza
bywalec
 
Posty: 54
Dołączył(a): Pn lis 26, 2007 4:22 pm

Re: Zrobmy cos dla tych ktorzy choruja i beda chorowac...

Postprzez dorpio » Pt lis 21, 2008 7:00 pm

wszystko napisze, dobra inicjatywa, musze sie troche pozbierać i zalożyć gg,
dorpio
nowy
 
Posty: 28
Dołączył(a): Śr lis 05, 2008 9:55 pm

Re: Zrobmy cos dla tych ktorzy choruja i beda chorowac...

Postprzez dorpio » Pt lis 21, 2008 7:12 pm

mój gg 489733 (na jutro zbiore sily)
dorpio
nowy
 
Posty: 28
Dołączył(a): Śr lis 05, 2008 9:55 pm

Re: Zrobmy cos dla tych ktorzy choruja i beda chorowac...

Postprzez Paolo27 » N lis 23, 2008 10:41 pm

Witam Was wszystkich bardzo serdecznie:)
Nie bede sie zbytnio dzisiaj rozpisywal,ale powiem ,ze glejak to faktycznie paskudna choroba,z ktora ciezko wygrac:(W czerwcu tego roku,niestety ta ciezka choroba zabrala mojego tate:(Wedlug mnie objawy choroby, zaczely sie w grudniu zeszlego roku.Tata stracil przytomnosc,wezwalem Pogotowie,ktore zabralo mojego tate do szpitala,gdzie porobiono wstepne badania(nie zrobiono tomografu komputerowego)Stwierdzono,ze powodem utraty przytomnosci mogl byc gwaltowny spadek cisnienia(moj tata chorowal na nadcisnienie)Od stycznia 2008 roku moja mama zaczela chodzic z tata po lekarzach z tego wzgledu,ze zaczal dziwnie sie zachowywac(tzn.zdarzalo mu sie cos zapomniec,zrobil sie wolniejszy.Neurolog zauwazyl delikatne zmiany na twarzy,stwierdzil lekki paraliz lewej strony.Zlecil tk.ktory niestety stwierdzil zmiany,wg. lekarzy prowadzacych jednego z Warszawskich szpitali,glejak wielopostaciowy,a co gorsze po rezonansie magnetycznym okazalo sie,ze byl to nieoperacyjny:(Jedyne co mozna bylo zrobic,to oczywiscie naswietlania,na ktore byl moj tata wozony przez miesiac.Dostal silna dawke,po ktorych w czerwcu mial miec kontrolny rezonans magnetyczny.W trakcie oczekiwania na kontrolny rezonans,niestety moj tata opadal z sil...Mama staral sie jak tylko mogla,by tata nie zostal przykuty do lozka.Oczywiscie nie obeszlo sie w tym czasie bez niezapowiedzianej wizyty w szpitalu.Pierwszy raz w trakcie oczekiwania na kontrolny rezonans,moj tata trafil do szpitala z uwagi napogorszenie sie stanu zdrowia.Po kilku dniach zostal jednak wypisany do domu.Niestety tego samego dnia moj tata wrocil do szpitala,poniewaz dostal ataku padaczki.Jak sie okazalo,nie dostal leku oslonowego,ktory mial hamowac te ataki.NIe dostal bo poprostu ta "rzeznia"bo inaczej nie moge nazwac tego szpitala z mojej miejscowosci,nie miala tego leku.Zeby cokolwiek powiedzieli,to bysmy sami ten lek przywiezli lub podawali.W domu mielismy cala apteke,w ktorej nie brakowalo lekow.Pamietam rowniez sytuacje,gdzie pielefniarka przyniosla leki na sale i rozdawala pacjentom.Moja mama w pore zauwazyla,ze leki ktore zostaly przyniesione mojemu tacie nie sa takie same i w takiej samej ilosci co w domu.Pielegniarka jednak powiedziala,ze na sali jest tylko jeden pacjent o nazwisku na litere B. i to sa te leki.Moja mama nie dala jednak za wygrana i poszla ponownie do pielegniarki powiedziec,ze to zdecydowanie nie sa te leki!Jak sie okazalo,faktycznie zaszla pomylka(I jak tu wierzyc sluzbie zdrowia).
Nadszedl tak oczekiwany czerwiec,(zaznacze,ze moj tata nie wiedzial o glejaku.WIedzial tylko,ze mial jakiegos guza,ktorego trzeba bylo naswietlac by poprostu znikl)Zawiezlismy tate do szpitala.Jeden dzien,drugi dzien,rezonans przesuniety.Tak przesuwali ten rezonans,ze stan mojego taty zaczal sie znacznie pogarszac.Pewnego wieczoru moj tata zaczal ciezej oddychac.Zaznaczam,ze to juz byly jedne z ciezszych,poniewaz tata praktycznie nie ruszal sie z lozka,a do toalety sporadycznie byl wozony na wozku.Byly to ciezkie chwile,poniewaz moj tata byl swiadomy praktycznie do konca,mimo braku sil chcial funkconowac,a niestety najprostsze czynnosci byly niemozliwe do wykonania.Nastepnego dnia kiedy przyjechalismy do szpitala i weszlismy na oddzial,doznalismy szoku...taty nie bylo w sali,zostal przewieniony na ojom.Caly dzien na zmiane wchodzilismy do sali gdzie lezal i patrzylismy jak sie meczy.Byl podlaczony pod tlen.Doszla godz.19,przyszla nowa pielegniarka dyzurujaca na ojomie,ktora kazala juz konczyc odwiedziny.Pamietam do dzis,ze tata nie chcial puscic mnie za reke...:(MI rowniez bylo bardzo ciezko.Liczylem jednak,ze mimo wszystko nastappi poprawa.NIestey ok.godz. 21 otrzymalem tel.od lekarza dyz.ze moja tata umarl:(To byl szok.Zatrzymanie akcji serca,niewydolnosc oddechowa.Moj tata dostal zapalenia pluc i nie doczekal rezonansu.Mysle,ze domyslal sie o swojej chorobie,ale nic o tym nie mowil.Uwazam,ze chospicjum domowe jest jednym z lepszych rowiazan w przypadku nieuleczalnych chorob.Cieple ognisko domowe,moze naprawde duzo pomoc.
Mam nadzieje,ze wiekszosc ludzi,ktorzy tutaj zagladaja,beda mieli wiecej szczescia niz moj tata.Z calego serca WAm tego zycze.
Paolo27
świeżynka
 
Posty: 4
Dołączył(a): N lis 23, 2008 9:58 pm

Re: Zrobmy cos dla tych ktorzy choruja i beda chorowac...

Postprzez szwedka » Pn lis 24, 2008 6:35 pm

Witam.
12.02.2008r- moja córka - mieszka w Londynie- zadzwoniła i powiedziała,że bardzoja boli głowa , coś nie tak ma z lewa noga i brakuje jej czucia z ręku. Tak jest od paru dni. Powiedziałam,że ma iść do lekarza- na święta Bożego Narodzenia byłam u niej i wszystko było ok,brak jakichkolwiek objawów ,o ktorych mówiła. Nastepnego dnia dzwoni i mówi to samo, głowa tak boli,że nie może leżec- była u lekarza rodzinnego, potem jeszcze prywatnie- powiedzieli,że od stresu.-lekarze rodzinni sa tam podobni do naszych. Zdecydowała się wezwać pogotowie. Lekarz przyjechał , zbadał i zaczął podejrzewać wylew- z uwagi na częśćiowy paraliż lewej stront, chciał ją zabrać do szpitala - ale tu moja nierozsądna corka sie nie zgodziła, powiedziała,że poczeka aż mąż wróci z pracy i sami pojada do szpitala. Wieczorem byli w szpitalu, porobili jej podstawowe wyniki i wszystko było ok. Nastepnego dnia czuła się coraz gorzej, pojechała do pracy metrem ale nie wie jak się znalazła w szpitalu- mąż ją odwiózł. Zabrali ją na oddział i natychmiast zrobili MRI , okazało się,że ma guza. Zaczęli jej jeszcze robic inne badania- w sumie była 5 dni w tym szpitalu i przewieźli ją do następnego , gdzie od razu zrobili biopsję , była konsultacja specjalistów i orzekli Glejak IV stopień , nieoperacyjny z uwagi na usadowienie i wielkość. Zadecydowano radioterapia i temodal, wzięto miarę na maskę do naświetleń- coś podobnego jak do walki floretem. Koniec lutego córka wyszła do domu, dostała leki przeciwbólowe, dexamethasone itp. Na wykonanie maski trzeba było trochę poczekać, ustalono datę na 15.03- zaczęła radoterapię- nie wiem jaką dawkę brała przez 5 dni w tygodniu- na okres 6-ciu tygodni i od 18.03 - temodal 125mg codziennie wraz z lekami przeciwwymiotnymi/ Po 6 tygodniach, przerwa 1 m-c i już temodal tylko przez 5 dni w m-cu dawka 230mg , potem 325mg- w maju MRI kontrole ,ale narazie nie wykazywało zmian, potem nastepne w lipcu - guż się zmniejszył. Temodal miał być przez 6 m-cy, ale niestety we wrzesniu musiała przerwac z uwagi na to,iż porobiły się jej rany na ciele i wdała się silna infekcja- też od razu zareagowano-była prawie 2 m-ce w szpitalu. Teraz jest w domu - od piątku/, spadła jej bardzo hemoglobina, lekarze coś mówią o innym rodzaju chemii,ale jeszcze nie wiadomo jaka, najpierw trzeba odbudować rew.
Reasumując- od stwierdzenia choroby do podjęcia działan o leczeniu raptem minęło 2 tygodnie, wydaje mi sie,że to jest naprawde krótki okres - zwłaszcza jak czytam wypowiedzi na tym forum. Nie było problemów z tomografem, leczeniem skojarzeniowym. Przy radioterapii wypytywano ją jak się czuje, czy na coś się skarży -np. miała bardzo silne zaparcia ,od razu wezwano lekarza od jelit- nie wiem jak się nazywa- zbadał ja ,okazało się,że ma guz kałowy w jelicie, wypisano recepte, kazano odebrac w aptece, wogóle wszelkie leki- przeciwbólowe, zmniejszajace cisnienie wczaszce- itp. jak się jej kończyły to albo wypisywał lekarz rodzinny albo szpital.co ważne- wszystkie leki są za darmo , za nic nie płaciła.
To tyle w skrócie o leczeniu w Londynie. Pozdrawiam serdecznie. Ewa
szwedka
swój człek
 
Posty: 361
Dołączył(a): Wt sie 05, 2008 4:12 pm

Re: Zrobmy cos dla tych ktorzy choruja i beda chorowac...

Postprzez Paolo27 » Pn lis 24, 2008 7:19 pm

WItaj Ewa!
Trzeba przyznac,ze jest drastyczna roznica miedzy sluzbami zdrowia.Szkoda,ze u Nas tak szybko nie dzialaja medycy:(
3mam kciuki za powrot do zdrowia Twojej corki.
Paolo27
świeżynka
 
Posty: 4
Dołączył(a): N lis 23, 2008 9:58 pm

Re: Zrobmy cos dla tych ktorzy choruja i beda chorowac...

Postprzez Krasnal » Wt lis 25, 2008 3:30 pm

dzieki za wasze opowiesci, mniej wiecej o to mi wlasnie chodzi,
zdobyc orientacje jak bardzo opieszaly jest system opieki zdrowotnej u nas w kraju...
Krasnal
nowy
 
Posty: 49
Dołączył(a): Wt lip 15, 2008 11:11 am

Re: Zrobmy cos dla tych ktorzy choruja i beda chorowac...

Postprzez Paolo27 » Wt lis 25, 2008 9:09 pm

Wiadomo,ze nie powinno sie uogolniac, ale niestety niezbyt kolorowo wyglada nasza sluzba zdrowia.Trzeba za wszystkim chodzic i pilnowac.
Pozdrawiam
Paolo27
świeżynka
 
Posty: 4
Dołączył(a): N lis 23, 2008 9:58 pm

Re: Zrobmy cos dla tych ktorzy choruja i beda chorowac...

Postprzez szwedka » Śr lis 26, 2008 6:26 pm

Wczoraj rozmawiałam z córka,aby dodac jeszcze do działania naszej służby zdrowia- szpital też przed jej wyjściem załatwił dla niej pielęgniarke - specjalistkę od skóry- , która przychodzi do niej do domu/ była już następnego dnia/ zmienia opatrunki na ranach, wciera kremy i masuje, załatwili też osobę, która przychodzi pomagać jej w higienie ciała ,posprzątac mieszkanie- nie musiała za tym biegać, ani ona ani rodzina,także to jest też b.dużym ułatwieniem dla chorego. Z tego co wiem u nas wypuszczają cię ze szpitala i załatwiaj resztę sam. Nie do pomyslenia jest też załatwianie przyjazdu do i z szpitala, czy do przychodni na własną reke , zamawia się transport i przyjeżdzają, a nie jak tu czytam chorych na badania wozi się własnymi samochodami, co jest bardzo niewygodnie a czasami i niebezpieczne dla chorych bo ich stan jest różny.
Odnosnie leków - nie wiem jak jest w Angli przy innych chorobach- ale przy raku, wszystkie leki przepisywane przez lekarza sa za darmo i nie ważne ile kosztują,co też jest bardzo ważne, bo tak samo tu jak i tam dochody przy tej chorobie sa małe.
Pozdrawiam.
szwedka
swój człek
 
Posty: 361
Dołączył(a): Wt sie 05, 2008 4:12 pm

Re: Zrobmy cos dla tych ktorzy choruja i beda chorowac...

Postprzez kocury233 » Pn gru 01, 2008 12:05 pm

witam wszystkich u nas tak samo za wszystkim lataj i najlepiej pilnuj . na jednym odziale polozyli lekarstwa i nawet nie sprawdzali czy lekarstwa sa polkniete czy co pacjent z nimi rbi (wiadomo to jest neurologia !!) a sie odezwiesz to juz widze jak beda traktowac bliskich . u nas na leczenie i !!!!utrzymanie chorgo!!!! nie czarujmy sie trzeba wor pieniedzy i najlepeij byc przez kogos poleconym. wiecie co smieszy nie to wszystko wiem jakja mialam paraliz prawej strony stwierdzili przewianie ale jak powiedzialam ze taata ma guza iv stopien od razu na tk i za tydzien wynik. I odp dr dobrze ze pani to powiedziala to zmienia kolej rzeczy! i jak nie ma by wczesniejszych wykryc ! jakbym byla po nalewce i sie obalila lub bezdomna od razu tk. i taka jest u nas kolej rzeczy. przeczytalam szwedka ze twoja corka ma problem z odawaniem kalu u mnie tata tez tak samo ale nie robili mu badan. idzie ale widac jak np dzisiaj myslal ze chce a byly to tylko gazy
kocury233
swój człek
 
Posty: 233
Dołączył(a): Śr cze 11, 2008 9:21 am

Re: Zrobmy cos dla tych ktorzy choruja i beda chorowac...

Postprzez szwedka » Pn gru 01, 2008 7:05 pm

przy temodalu i sterydach trzeba uwazać na wszelkie objawy niestrawności, bardzo szybko dochodzić może do zatrzymania kału i wtedy robią się problemy, teraz córka jak nie idzie 1 dzień do toalety od razu bierze srodki na lekkie przeczyszczenie - w formie orenżadki-movicol- podejrzewam,że w Polsce tez jest ten lek lub odpowiednik, jest całkiem dobra, a 2 działają na pewno.Pozdrawam i zyczę wytrwałości.
szwedka
swój człek
 
Posty: 361
Dołączył(a): Wt sie 05, 2008 4:12 pm

Re: Zrobmy cos dla tych ktorzy choruja i beda chorowac...

Postprzez Wienek69 » Cz gru 18, 2008 12:19 am

Chyba już pogodzony z losem po odejściu Mamy.
Staram się jakoś żyć.
Każdy dzień od tamtej chwili jest smutny, pozbawiony radości.
Muszę zacząć odwiedzać nasze forum spowrotem by nie dopuścić by moja wiedza o tej okrutnej chorobie przepadła i nie przyczyniła się do jej pokonania.
Uciekałem w pracoholizm od rozpamiętywania tego, co się stało.
Ale to ślepy zaułek.
Muszę was ostrzec.
To paskudztwo usypia czujność.
Wydaje się, że jest wszystko o.k., bo nasz bliski jest, na co dzień z nami krząta się.
Nie ma na tyle widocznych objawów by wzmóc czujność.
By zmobilizować wszystkich bliskich kochających chorą osobę do wspólnej walki o nią.
Panika i szok, kiedy nadchodzi najgorsze jest już spóźniona.
Dałem dupy na całej linii.
Byłem taki beztroski i ufny lekarzom.
Ważne by uświadomić wam może i to, że nadchodzi i dla was czas najwjększej próby a zarazem lekcja pokory.
Możecie wyrzucać sobie, kiedyś, że tak mało kochaliście tą osobę, która daj Boże by wybroniła się, ale możliwe, że odejdzie.
Lemsowi Amstroągowi, mojej cioci ( siostrze ojca ), sąsiadce i kilku innym znanym mi osobom udało się ( mogę podać do nich numery telefonów ).
Opiszę przypadek mojej mamy i genezę jak sądzę początku choroby.
Postaram się dać wam wiedzę, co było prawdopodobnie początkiem choroby w przypadku mojej Mateczki.
Ostrzeżcie, kogo tylko możecie.
O tym, czego powinni w codziennym życiu unikać by ustrzec się tego okrutnego zła, jakim jest ta choroba.
Spróbujmy stworzyć tu podzielone na konkretne przypadki studium przypadków.
Możliwe, że okaże się, iż znajdziemy punkty wspólne dla wielu z nich.
Może to przyczyni się do odkrycia czynników, które mają wpływ na powstanie tej choroby.
Opiszę tu wszystko, co mogę o przypadku mojej Mamy.
A więc.
Od wczesnej młodości miała jakąś taką przypadłość, że z jednej z piersi sączył się jej z brodawki jakiś płyn.
Póki się sączył było w miarę wszystko o.k.
To tak jakby organizm sam się pozbywał czegoś, co było dla niego nie dobre.
Była kobietą z kilkoma kilogramami za dużo.
Taka kochana nasza mała kuleczka o gołębim sercu.
Ta waga z czasem doprowadziła do problemów ze stawami kończyn ( nóg ).
Uległa pewnie wygnieceniu wyściółka stawu kolanowego.
Po przepisaniu i podaniu przez lekarza tak zwanej ,,blokady” do tego stawu.
Takiego leku.
( Postaram się odnaleźć jego nazwę ).
Wysięk z tej brodawki zatrzymał się.
To, co natura sama sobie radziła i oczyszczała zostało zaburzone.
Wysięk zatrzymał się i to wszystko zaczęło się zbierać.
Pierś zaczęła nabrzmiewać, twardnieć i boleć.
Dwa lata potem mimo najlepszych leków ( herceptyna, dawkowanie i resztę leków opiszę ) .
Największych starań.
Zgasła ta nasza kuleczka.
Tak ufnie do ostatnich chwil patrzyła mi w oczy swym zmęczonym z bólu wzrokiem.
Pacjent wyleczony to klient stracony
Nowotwór to stan twego umysłu
Nic nie jest takie jakim się wydaje.
Ty myśl bo inaczej zrobią to za ciebie
Zaufaj więc sobie bo uzdrowienie jest w tobie a dobro cię odnajdzie.
Wiara czyni cuda a spokój jedynie cię może uratować.
Według wiary waszej będzie wam dane.
Moje skype: ,,Uzdrowiciel6"
wiechu.g@interia.pl
Wienek69
swój człek
 
Posty: 157
Dołączył(a): N sty 13, 2008 2:42 pm
Lokalizacja: Zgierz

Re: Zrobmy cos dla tych ktorzy choruja i beda chorowac...

Postprzez Wienek69 » Cz gru 18, 2008 12:37 am

Prośba do adminów.
Odpalcie nowy dział pt. np. ,,studium przypadków”.
Zastrzeżcie, że to nie będzie miejsce do rozpisywania się tak jak w innych wątkach i działach.
W środku podzielmy dział na :
Szablon do wypełniania ( wiek, objawy, diagnoza, zastosowane leki, zastosowane formy terapii, czynniki środowiskowe mogące mieć wpływ na zachorowanie np. mieszkanie w pobliżu linii wysokiego napięcia, praca w szkodliwych warunkach i jakich, leczenie innych schorzeń i zastosowane leki przed wykryciem nowotworu, itd. ).
Kącik sugestii, co do szablonu.
Kącik kontaktowy.
Tu można będzie stworzyć bazę kontaktów do osób, które leczą się i wygrały a nie mają komputerów, do lekarzy, którzy nie mają możliwości zapoznania się z zawartością całego forum i poszukują odcedzonych konkretnych informacji.
Niech nikt się nie obraza, ale to forum jest pełne emocji.
Rozumiem to i szanuję.
Sam jeszcze właśnie piszę te słowa z zaciśniętym gardłem, lecz jeśli oprócz wyrzucania z siebie żalu mamy walczyć z tą paskudną chorobą to musimy zacząć tworzyć solidną bazę wiedzy.
Bazę łatwą do analizowania i będącą skarbnicą danych.
Tu nie możemy rozwlekle opisywać.
Pamiętam jak ja poszukiwałem konkretów i mimo zrozumienia dla emocji piszących nie mogłem przebrnąć przez obszerne teksty.
Stwórzmy miejsce na konkretną wiedzę o tej chorobie.
Proszę o wasze sugestie, co do jej kształtu.
Pacjent wyleczony to klient stracony
Nowotwór to stan twego umysłu
Nic nie jest takie jakim się wydaje.
Ty myśl bo inaczej zrobią to za ciebie
Zaufaj więc sobie bo uzdrowienie jest w tobie a dobro cię odnajdzie.
Wiara czyni cuda a spokój jedynie cię może uratować.
Według wiary waszej będzie wam dane.
Moje skype: ,,Uzdrowiciel6"
wiechu.g@interia.pl
Wienek69
swój człek
 
Posty: 157
Dołączył(a): N sty 13, 2008 2:42 pm
Lokalizacja: Zgierz

Re: Zrobmy cos dla tych ktorzy choruja i beda chorowac...

Postprzez olek1 » Cz gru 18, 2008 2:36 am

wienek 1967 .. piszesz, że udało sie sąsiadce, cioci ... czy to były guzy mózgu ???
napisałes też , że tak beztrsosko zaufałes lekarzom.
powiem , że w czasie wizyty w Bydgoszczy .. onkolog tak pieknie mówił, tak ogromne szanse dawał.. że gdybym tego forum nie znała , to pewnie od ręki można było sie pokusisc na wszystkie chemie i naswietlania...
on nie mówił o tych którym sie nie udało. tylko o tych pozytywnych przypadkach .

ale teraz , kiedy my próbowalismy tyle ... i nic nie pomogło całkowicie wyleczyć ,i kiedy lekarze teraz mówią ,ze zbyt póxno sie zdecydowalismy na leczenie ... to zastanawiam sie kto tu miał racje ...

odpowiedzi nie ma ...
olek1
swój człek
 
Posty: 1348
Dołączył(a): Pn lip 10, 2006 4:11 pm

Następna strona

Powrót do O wszystkim i o niczym

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości