Pomyłka wynikła, jak sądzę, z olewczego podjeścia (sobota wieczór, pogotowie okulistyczne) i zbadania na zasadzie: rzut oka i spławić/wysłać pod nóż.
Jak by się przyłożył - tak jak to zrobił kolejny okulista, grzebiąc mi w oku dwukrotnie na wszelki wypadek, długo, dokładnie i przy pomocy różnorodnego sprzętu - to by tej "drobnej pomyłki" pewnie nie było. No, ale u tego drugiego byłam za kasę (do prywaciarza wysłał mnie instynkt samozachowawczy - jakoś nie chciałam się dać ciąć w państwowej placówce)...
Tak czy inaczej, spędziłam weekend, robiąc w gacie ze strachu, że mam sobie dać pokroić oko.
Dobrze, że mam to z głowy (tzn. wyszło, że nic kompletnie nie trzeba robić - wedle pana z pogotowia "wrośnięta w spojówkę rzęsa" okazała się być tylko utkniętą za jakąś fałdką i sama gdzieś się zmyła) i dobrze, że teraz nawet bardzo skomplikowane zabiegi okulistyczne robią prywatnie, ale zapamiętam to na długo.