witam ponownie,
chcialam podzielic sie z wami nasza juz ponad roczna "przygoda z avastinem".
otoz moj tesc ma go podawanego od stycznia 2008 roku i jest nadal miedzy nami. nie moge powiedziec, ze lek ten to cudowny wynalazek, ale przedluzyl juz zycie tescia o rok. wedlug IRM(rezonans magnetyczny) guz pomniejszyl sie co nieco, nie ma obrzeku. coz z tego, tesc oslepl na prawe oko i nikt nie wie dlaczego.
dzieki avastinowi tesc zyje: ale zycie to ogranicza sie do jedzenia, spania i odwiedzania roznych lekarzy i wyjazdow na podanie leku. komunikowanie(proste rozmowy) dla niego to ogromna koncentracja, co powoduje zmeczenie.
skutki uboczne: ataki epilepsji ,straszne zmeczenie przez 2-3 dni po dawce leku,straszna irytacja,agresja,skoki humoru = epilepsja, bezsennosc nocna, coraz czesciej przekreca slowa, calkowita zmiennosc osobowosci: tesciowa ma wrazenie, ze opiekuje sie obcym czlowiekiem. ja z mojej strony obawiam sie o zdrowie (fizyczne i psychiczne) wlasnie tesciowej: jak ona przy nim nie zwariuje...ile jeszcze ona pociagnie takiego zycia, bo juz od poltora roku nie opuszcza go nawet na 5 min.
oczywiscie kochamy tescia, dzieci za nim przepadaja, ale nie widzimy pozytywnego rozwiazania...