Strona 1 z 1

"WSZYSTKO MOGĘ W TYM, KTÓRY MNIE UMACNIA"

PostNapisane: Wt sty 06, 2015 5:49 pm
przez Agnieszka;-)
Witam ;-)

Nie wiem od czego zacząć więc standardowo zacznę od początku tzn w skrócie chciałam się z Wami podzielić historią mojej choroby :-) Właściwie to może zacznę od tego, że jestem osobą wierzącą i praktykującą.
Dowiedziałam się, że mam guza mózgu (astrocytoma II) ok 3,5 roku temu. Miałam wtedy 23 lata i studiowałam na AWF-ie w Katowicach. Moją pierwszą reakcją oczywiście był płacz i raczej niedowierzanie. Był we mnie strach, ale jednocześnie miałam w sobie przekonanie, że muszę znaleźć sens tego doświadczenia i szczerze wszystko zawierzyć Bogu, a On na pewno mnie nie opuści. Tak też zrobiłam, całą moją chorobę, rodzinę i osoby, które nie mogły się pogodzić z myślą, że jestem chora oddałam Bogu - od tej chwili On mnie prowadził. Ogarnął mnie cudowny pokój serca pomimo to, że niestety inni nadal ubolewali nad moim losem. Ale to chyba zawsze tak jest, że chory inaczej przeżywa swoją chorobę niż jego rodzina. Spokojniej, szczególnie jak potrafi odszukać jej sens.
O swojej chorobie dowiedziałam się w marcu, prawie przed końcem roku akademickiego. Na maj miałam zaplanowaną operacje w Sosnowcu, ale postanowiłam sobie, że nie zrezygnuję ze studiów i zdam wszystkie egzaminy w sesji letniej - tak też mówiłam lekarzowi ( nie jestem przekonana czy wierzył, że mi się to uda aczkolwiek z uśmiechem słuchał tego co mówię :D ). Niestety mój pobyt w szpitalu przeciągnął się prawie do 5 tygodni. Dzięki Bogu po operacji czułam się na tyle dobrze, że końcem czerwca zaczęłam zdawać egzaminy a we wrześniu byłam na takim samym poziomie jak inni. Tak więc dopięłam swego! Dlaczego o tym piszę? Nie, nie dlatego żeby się pochwalić jaka to jestem super zdolna tylko dlatego żebyśmy NIGDY NIE REZYGNOWALI ZE SWOICH MARZEŃ I WYTYCZONYCH CELÓW, ŻEBYŚMY POMIMO NASZYCH TRUDNOŚCI ZWIĄZANYCH Z CHOROBĄ - W MIARĘ NASZYCH MOŻLIWOŚCI - DĄŻYLI DO TEGO CO MIELIŚMY ZAPLANOWANE!!! BO TO NIE CHOROBA PANUJE NAD NAMI TYLKĄ MY NAD NIĄ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Podstawowe pytania jakie każdy z nas na pewno sobie choć raz zadał brzmią: dlaczego ja? Jaki to ma sens? Dlaczego Bóg do tego dopuścił?
Nie odpowiadajmy na nie zbyt pochopnie, rozważmy je na spokojnie.
Musimy pamiętać, że -nawet jeśli wydaje nam się inaczej- Bóg nigdy nie kładzie na nasze barki ciężaru, którego nie moglibyśmy udźwignąć. On wyciąga do nas swoją dłoń, otwiera przed nami swoje ramiona pełne miłości i pragnie żebyśmy Jemu zaufali, żebyśmy w Nim pokładali nadzieję. Dlaczego my a nie kto inny? Widocznie jesteśmy silniejsi niż nasz brat, siostra, rodzic żeby walczyć i żeby się nie poddać.
Mała dygresja z mojej strony- mój brat zawsze mi powtarzał,że gdyby on zachorował na to co ja to by nie dał rady. A ja mu odpowiadam, że właśnie dlatego ja jestem chora a nie on ;-) Jakiś tego sens jest, prawda? ;-)
Bóg dopuszczając do pewnych rzeczy nigdy nie zostawia nas samych, razem z cierpieniem zsyła nam moc swoich łask.
Tak naprawdę to różne doświadczenia w naszym życiu -teraz akurat mówimy o chorobie- dzieją się po coś. Jeżeli Bóg na nie pozwala to widocznie ma w tym swój cel, plan. Widocznie z tego ma wyniknąć jakieś dobro. Tak naprawdę to choroba jest wielkim darem i nie można traktować jej jako przekleństwo- tylko jeżeli się patrzy na to nie po ludzku ale po Bożemu- to możemy odkryć jego wielki sens. Każde cierpienie umacnia człowieka jeżeli zawierzy Bogu i zechce żeby to On go prowadził. Przez nasze choroby możemy czynić wiele dobrego-tylko potrzeba nam to dostrzec. Wykorzystajmy to co nam jest dane, nie zmarnujmy szansy żeby dać świadectwo naszej wiary, żeby kogoś zmienić a nawet nawrócić. Pokażmy, że z taką choroba jak nasza da się pięknie żyć.
Możemy też ofiarować te trudy naszej choroby za tych, na których nam zależy. Może ktoś ma problemy z wiarą, może ktoś inny choruje na chorobę alkoholową, może są jakieś trudne sprawy w naszych domach. Ofiarujmy to w tych intencjach, a przecież jest ich tak wiele. Nie zmarnujmy tego co zostało nam ofiarowane. Może nie zobaczymy tego owoców za tydzień, rok a nawet parę lat, ale wierze, że będziemy tego świadkami kiedyś tam w niebie :) Kolejna dygresja jeżeli chodzi o sens choroby:
Jak byłam przed operacją to wysłałam kilka smsów do bliskich mi osób z prośbą o modlitwę, nawet do znajomych którzy wiem, że są niepraktykujący. Jedna właśnie z takich moich koleżanek odpisała mi, że się będzie za mnie modliła. Nawet nie jesteście sobie w stanie wyobrazić mojego wzruszenia i wdzięczności! Może właśnie przez to dajemy innym szanse na choć chwilowy kontakt z Bogiem? A może jedyny? To jest dla mnie sens choroby.
Wszyscy moi trzej bracia gdy ich o to poprosiłam poszli na msze świętą z modlitwą o uzdrowienie-dodam, że rzadko można ich spotkać w Kościele-a jak ich tam zobaczyłam to niczego więcej mi nie było trzeba, żadnych potwierdzeń sensu mojej choroby.
Bliska mi osoba nie piła przez rok, gdzie wcześniej codziennie zaglądała do kieliszka. Czego pragnąć więcej? Czy to nie wystarczy aby odpowiedzieć sobie na pytanie jaki ma sens moja choroba? Jestem pewna, że podczas waszej choroby też zdarzyły się różne piękne rzeczy tylko trzeba dobrze się rozejrzeć w koło.
A gdybym nie zachorowała to nie mogłabym teraz dzielić się z Wami moimi doświadczeniami Boga, nie mogłabym pomóc ani w żaden sposób zrozumieć osób tak samo chorych, które Bóg stawia na mojej drodze. Wtedy moje słowa nie miałyby sensu. I powiem Wam, że jeżeli Bóg tak ma działać to jestem w stanie przetrwać najcięższe próby bo wiem, że to ma sens i całkowicie poddaje się Woli Boga!
Wiem, że to wszystko się bardzo łatwo pisze, ale trudniej jest w życiu. Ale uwierzcie to wszystko jest możliwe jeżeli tylko zaufamy Bogu, znajdziemy w NIM pokój i ukojenie. Co nam szkodzi? Przecież niczym nie ryzykujemy, niczego nie stracimy a możemy tylko zyskać!
Nie myślcie sobie, że zawsze jestem taka optymistyczna bo oczywiście mam-jak każdy- chwile słabości, czy Pan Jezus ich nie miał? Jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, a On też cierpiał w swoim życiu, a my przecież chcemy całkowicie się z Nim zjednoczyć.
Na koniec: przez ostatnie 3 lata miałam dobre wyniki badań, teraz jest podejrzenie, że nie wszystko jest ok, ale tak bardzo ufam Bogu,że cokolwiek by mnie nie spotkało to będę walczyła i nie boję się bo wiem, że mam najlepszego Lekarza i Zbawiciela. KAŻDY Z NAS MA!
Aha polecam też modlitwy za wstawiennictwem św. Jana Pawła II i św. Rity
Mogłabym jeszcze duuuuuuuuużo pisać bo tak bardzo chciałabym podzielić się z Wami moim doświadczeniem Boga i innymi rzeczami związanymi z naszą chorobą, ale może już Was zanudzam ;-)
Gdyby ktoś miał jakiekolwiek pytania odnośnie wiary, lekarzy, szpitala, diety itp to bardzo proszę o kontakt mailowy: agnieszka.honkisz@op.pl

Pozdrawiam :D

Re: "WSZYSTKO MOGĘ W TYM, KTÓRY MNIE UMACNIA"

PostNapisane: Wt sty 06, 2015 7:26 pm
przez dzeybi
Super że znalazłaś oparcie w religii, ale cóż, astrocytoma II to nie GBM IV - dużo szczęścia w nieszczęściu. Bóg nie wkłada nikomu guza do mózgu, trudno by go miał w takim razie wyjmować. Co prawda nie jestem katolikiem, lecz wielkie pokłony dla ks. Kaczkowskiego jeśli chodzi o podejście do choroby w kontekście wiary w Boga.

Re: "WSZYSTKO MOGĘ W TYM, KTÓRY MNIE UMACNIA"

PostNapisane: Wt sty 06, 2015 7:50 pm
przez Agnieszka;-)
Oczywiście, że to nie to samo. Ja piszę tylko o podejściu do choroby, w czym a raczej w Kim możemy znaleźć oparcie i żeby po prostu zaryzykować bo nic nie tracimy, szczególnie gdy doświadczamy wiele cierpienia w naszych chorobach. Uwierz, że nic ani nikt nie jest w stanie dać Ci tyle otuchy, pokoju serca i prawdziwego wsparcia co modlitwa i Bóg.
Spróbuj jeśli chcesz, jak nie zaryzykujesz to się nie przekonasz.
Bóg dopuszcza pewne sytuacje w naszym życiu, także choroby żeby wyciągnąć z tego więcej dobra. Jest wiele potwierdzonych uzdrowień, to może jednak Bóg wyjmuję np guzy? ;-)
Zgadzam się w 100% jeżeli chodzi o ks. Kaczkowskiego.

Re: "WSZYSTKO MOGĘ W TYM, KTÓRY MNIE UMACNIA"

PostNapisane: Wt sty 06, 2015 9:47 pm
przez hebryda
Serdeczne dzieki Agnieszko za Twoje swiadectwo.Niech Cie Jezus Chrystus ma w swojej opiece bo Jemu zostalas oddana!!
Z Bogiem