A TERAZ O BIOENERGOTERAPII:
Jaką mocą posługują się bioenergoterapeuci skoro często efekty ich "uzdrowień" są widoczne?
Pierwsze wrażenie jest takie, że rezultaty bioenergoterapii są bardzo dobre. Potrzeba dużo czasu, żeby zauważyć fakty, które pokazują, że następuje tylko zmiana objawów choroby, a nie ma uzdrowienia. Można powiedzieć, że jest przeniesienie symptomów choroby w inną część ciała. Np. z problemów zewnętrznych, czysto organicznych, w problemy głębsze, przejście od problemów somatycznych do psychologicznych: złego samopoczucia, niepokoju, kłopotów, depresji, bezsenności. A potem następuje przejście symptomów do sfery duchowej, a więc problemy z modlitwą, złe samopoczucie w czasie Mszy świętej, drażliwość, nerwowość na modlitwie, aż do bluźnierstwa. Św. Ignacy Loyola w "Ćwiczeniach duchowych" podkreśla bardzo fakt, że szatan na początku zawsze będzie nam dawał takie skutki, które będą wyglądały na dobro, bo gdyby tak nie było, nikt nie szedłby za jego głosem. Ale później stopniowo będzie wprowadzał na drogę, którą zaplanował.
Na comiesięcznych rekolekcjach w Porządziu, pewna kobieta, lekarz medycyny, dawała świadectwo przed Najświętszym Sakramentem. Przez bioenergoterapię straciła prawo wykonywania swojego zawodu. "Leczyła" bioenergoterapią chorą na raka narządów wewnętrznych kobietę, która uczestnicząc w jej seansach, zaprzestała leczenia konwencjonalnego, przyjmowania leków itp.
Oczywiście objawy choroby zniknęły,
kobieta czuła się coraz lepiej, lecz do czasu, bo nagle jej stan z dnia na dzień bardzo się pogorszył i zmarła. Jej mąż zażądał sekcji zwłok okazało się, że rak bardzo postępował,
nigdy nie została uleczona, choć objawy zniknęły. Odbyła się sprawa sądowa, bioenergoterapeutka przestała być lekarzem. Dziś jest bez pracy, jej małżeństwo rozpadło się, przestała wierzyć bioenergoterapii i gdzie tylko może, świadczy o jej zgubnych skutkach.
Bioenergoterapia nosi tylko imię "terapii", ale nią nie jest, ponieważ przeniesienie symptomów nie jest wyleczeniem. Zwracam się teraz do wszystkich, którzy korzystali z usług bioenergoterapeuty, lub jakiegokolwiek innego uzdrowiciela, niech przyjrzą się swojemu życiu. Czy z chwilą rozpoczęcia "leczenia" nie pojawiły się nagłe problemy emocjonalne, rodzinne, problemy ze snem, koncentracją, modlitwą, itp.
Aż dziwi, że w dzisiejszych czasach rozwoju nauki, racjonalizmu i pragmatyzmu następuje taka moda na medycynę niekonwencjonalną, horoskopy, wróżby, magie i różne przesądy.
Zjawisko powszechnie występujące, czy uznane za modne, nie zawsze musi być dobre! Do tego wniosku doszły zapewne władze Łodzi, likwidując tego typu instytut, ale o tym się w mediach nie mówi.
W Lyonie spotyka się regularnie pewna grupa ludzi, która z wieloma etnologami i socjologami miejscowego uniwersytetu państwowego, prowadzi obserwację przypadków tzw. uzdrowień uzyskanych za pomocą środków niekonwencjonalnych, po to, by udowodnić ich negatywne skutki. I stwierdzono, że scenariusz tych rzekomych uzdrowień jest jednakowy: najpierw objawy uzdrowienia, pewna poprawa, a potem pojawienie się nowych schorzeń.
Aby uwiarygodnić swoje praktyki i wzbudzić zaufanie, środowisko bioenergoterapeutów zrzesza się w organizacje, które rejestruje, tak że ich działalność jest zalegalizowana, a któż bierze odpowiedzialność za jej skutki, skoro bioenergoterapeutą można zostać po półrocznym kursie?
Wierzę w powyższe.....ponieważ sama , na własnej skórze odczułam efekty wahadełka i różdżki, która posługiwała sie moja mama i....ile czsu i cierpienia kosztowało ja odrzucenie tych praktyk........ jakie spustoszenia pociagnęło to w naszej rodzinie.....wiem to i..wiem, że tylko dzięki MODLITWIE, DZIĘKI MODLITWOM O UWOLNIENIE mogłam stac sie w miare zdrowym...spokojnym człowiekiem...
Jeszcze chciałam dodać, że tam, gdzie jest konflikt na poziomie duchowym, tam częściej wystepuja objawy uboczne - walka duchowa!!!!
Ateiści, osoby mało religijne nie odczuja tak dogłebnie skutków "zabawy z duchami;)" ....., bo tam nie ma walki o duszę, tam dusza już jest w niepowołanych rękach.......
To co tu napisałam może być przestrogą dla osób wierzących w życie wieczne...dla tych, którzy mają świadomość , co nas czeka po śmierci...oby Ci, którzy "się leczą" u bioenergoterapeutów, nie obudzili się na tamtym świecie z ...przysłowiową "ręką w nocniku"!!!
Jeszcze mozna wszystko naprawić.....powrotem do Boga, sakramentami i modlitwą o uwolnienie....co w niekrótych przypadkach skutkowało TRWAŁYM UZDROWINIEM!!!!!
Przemyślecie to......może warto uczynic krok w kierunku LAKRZA, który leczy rzeczywiście HOLISTYCZNIE - na trzech poziomach: fizycznym, duchowym i psychicznym....i jesli uzdrawia to robi to trwale!!!!
Sorry za moje otwarte przestawienie sprawy i użycie mocnych słów....jeśli kogoś uraziłam, przestraszyłam, zniesmaczyłam swoimi wypowiedziami BARDZO PRZEPRASZAM.... i proszę o wyrozumiałaość.....którą sama postaram się wykazać wobec osób mających inne poglądy...
Jest to forum, więc wymiana pogladów jest czymś naturalnym....
nie chciałabym, żeby osoby, które korzystają z opisanych tu praktyk, poczuły się przeze mnie napiętnowane....nadal ICH SZANUJĘ....i rozumiem, że walczą o swoich bliskich jak tylko można...rozumiem, że każdy ma swoja drogę tu na tej ziemi...swój moment nawrócenia......
jestem katoliczką..... ale nie uzurpuję sobie prawa do posiadania jedynie słusznej racji....przekazałam to co mnie nurtuje .
JA TAK POSTRZEGAM TEN ŚWIAT I TYM CO MNIE W NIM PRZERAŻA, CO MOŻE SPOWODOWAĆ USZCZERBEK NA NASZEJ DUSZY, CHCIAŁAM SIĘ PODZIELIĆ!!!!