Wznowa - co wypróbować?

Dokąd nie sięga nauka?
Białe plamy na mapie nauki. Terapie eksperymentalne, wariackie, niesprawdzone... Nie wierzysz - nie wchodź. [Avastin, NaDCA, Selol, LIFE 600/900 i inne]

Re: Wznowa - co wypróbować?

Postprzez beaszew4 » Wt paź 11, 2011 11:59 am

Ja też tak uważam. Jeżeli chcesz pomóc ludziom chorującym na raka -a takie jest założenie tego forum - to nie snuj "naukowych" wywodów, a po prostu podaj konkretne przykłady: postępowanie wg modelu takiego a takiego (rano stosować to, w południ to, wieczorem to, jeść to, tego nie jeść w ogóle, to jest dozwolone w małych ilościach, itp.) przyniosło skutek taki a taki. Tyle osób wyzdrowiało i nie ma nawrotu od lat..., u tylu opóźniło nawrót choroby o tyle...,itd. Ja rozumiem, że chodzi o zmianę stylu życia, o to, żeby sie nie truć. To jest bardzo słuszne, choć nie tak łatwo wykonalne w wielu sytuacjach. Jednak myślę, że KAŻDY Z NAS stanąłby na głowie, żeby sprostać temu modelowi, tym zaleceniom (im bardziej konkretne, tym lepiej), gdyby miał POTWIERDZONE przypadki. Zamiast szaleć w uzyskaniu zgody na temodal, czy avastin, robiłby wszystko, żeby jeść tylko uprawy ekologiczne i stosować inne sprecyzowane zasady i zalecenia. Ale DOWODY, gdzie są dowody? I gdzie są lekarze, którzy by takie naturalne leczenie prowadzili, bo nie wyobrażam sobie, żeby być całkiem bez opkieki lekarskiej. to znaczy można - ale tylko na własne ryzyko. Mnie przede wszystkim interesuje, KIM TY JESTEŚ, że podajesz te wszystkie zasady z takim przekonaniem. Bo jeżeli lekarzem, czy chociaż biotechnologiem, to ja proszę o adres do konsultacji. ale proszę też o przykłady, które zmobilizują mojego chorego ( i mnie też) do drastycznych posunięć i radykalnej zmiany stylu życia. Jak do tej pory żaden lekarz nie chciał z nami romzawiać o naturalnych metodach leczenia. a jeżeli nie jesteś lekarzem, to kim? Ja nie mówię, że Cię podejrzewam o jakieś szarlataństwo. Ja po prostu chcę mieć namacalny dowód na skuteczność i słuszność Twoich zaleceń. Taki, który spowoduje, że będziemy mieli odwagę odsunąć się od konwencjonalnej medycyny i ZAUFAĆ TOBIE.
beaszew4
swój człek
 
Posty: 505
Dołączył(a): Pn lut 15, 2010 9:48 pm

Re: Wznowa - co wypróbować?

Postprzez nfmama » Wt paź 11, 2011 4:54 pm

Norman napisał(a): Myślałem, że przynajmniej tyle ustaliliście na tym forum jak się powinni ludzie odżywiać, ale jak przeczytałem jak się niektórzy chorzy na glejaka odżywiają to musiałem przetrzeć oczy (np. kiełbasa z mlekiem).


o! to i mnie się oberwało :brawo:
ale się usmialam :-) A teraz na poważnie:
Nie wiem, kim jestes, Norman, ale proszę Cię, "odlukuj" się ode mnie i od mojego syna, grzecznie proszę. Nie prosilam Cię o opinię w kwestii prawidłowosci bądz nieprawidłowosci odzywiania, więc nie jest niczym uprawnione poddawanie tego interpretacji, nie prosiłam o to...to tak na raz,
a na dwa, to co to znaczy, "...ustaliliscie (...) jak chorzy na glejaka powinni się odżywiać" ? A to jest ktos, kto to wie? Chyba, ze Ty posiadłes tę wiedzę. No cóz, przyznano własnie Noble w medycynie, rozumiem, ze Ty będziesz następny. Ze też swiat taki głupi jest i nie wie, ze to takie proste...cud-dieta i juz, po sprawie.
A wszyscy, którzy nie odzywiają się zgodnie z tezami N., cierpią za własne grzechy/głupotę.
I to jest najgorsze w tym, co piszesz - z tych tekstów wynika, ze kazdy, kto ma glejaka a nie odzywia sie wg Twoich wskazań jest sam sobie /albo jego bliski winien.
No cóż.....ja nie dam się wbic w poczucie winy z powodu tego, ze moj syn ma glejaka. Moze sobie jesc kiełbasę popijając mlekiem, colą, kefirkiem i czym tam sobie chce, jeko pełnoletni, moze sobie nawet popic piwem. Problem zdrowotny mojego dziecka dotyczy genów, locus 17, problem ten dotyczy kilkuset tysięcy ludzi na Ziemii, i tych, co jedzą soję, ryż i glony, i tych, którzy odzywiają się miesem fok, a takze tych, co zyją w dzunglii amazońskiej oraz w Nowej Zelandii, również mieszkanców N.Yorku , Berlina, Tokyo i Pernambuco, wraz z Pcimiem Dolnym.
Nie ma róznicy w zachorowalnosci zaleznie od wieku, płci, rasy, szerokosci geograficznej, w tym również od sposobu odzywiania się.
To tyle, w kwestii formalnej.
A zebys jeszcze przetarł oczy bardziej, to poza tym, ze syn czasami jada kiełbasę popijając ją mlekiem dodam, ze dzis serwuję pizzę - z wędliną, a jakze, serem, ziolami i prawdopodobnie "z okazji tego, ze nie ma okazji, a kazdy pretekst jest dobry" ktos podskoczy po colę. Wczoraj był zurek - prawdziwy, ten z butelki, a wieczorem pączki - z ciastkarni. ..Ciekawe, ze wszyscy sie tak beznadziejnie odzywiamy, a tylko syn miał glejaka...
Usiądziemy przy tej okropnej, niezdrowej pizzy i spedzimy tak długii, wspaniały wieczor - opowiadając, jak kazdemu minal dzień, ze nauczycielka b.....iiii.....p, a szef b.....iiiii....p, pogadamy o pogodzie, polityce, studiach, pracy, oplotkujemy sąsiadkę i posmiejemy się z jakiegos kawału. Będzie fajnie. Kazdy taki dobry, udany dzień to taki koralik, nawlekamy sobie takie koraliki, bo to nasza rodzinna baza. Im wiecej koralikow, tym lepiej sobie poradzimy ze wszystkim, co nam los przyniesie.
Nigdy nie poznalam mojego dziadka ze strony taty. Urodził się , wychował, ozenił nad Niemnem. Był lesnikiem i pszczelarzem, zył w zgodzie z naturą, bardziej chyba się nie da :-) Do dzis mój tata uwielbia i sentymentem darzy sok z brzozy - zawsze mu się kojarzy z dziecinstwem i ojcem . Udało się calej rodzinie przyjechać do Polski pod koniec wojny, ale dziadek - mimo ultra zdrowego, nieskazonego chemią zywienia sie i trybu życia - juz wówczas był bardzo chory - zmarł na raka w 1949 roku. Babcia, tez tam urodzona, dozyła 101 lat! A tylko częśc zycia spędziła tam, gdzie powietrze czyste i klarowne, a jedzenie nie skazone....Dwaj starsi bracia taty tez zmarli na raka - jeden, tez lesnik i pszczelarz, drugi - zyjący na wsi. Zyje pozostala dwójka braci - sami chlopcy się urodzili - mój tata, nauczyciel, lata całe jadał w stolowkach szkolnych, obecnie emeryt, rozbiący akupy w markecie i na bazarku i jego mlodszy brat. Ten ostatni mieszka w USA, w brudnym Bostonie, ma w karierze zrywanie eternitu. Je to, co przeciętny Amerykanin - gotowe, ofoliowane papu wkladane do mikrowelli. Zdrowy, bada się dosc często, z powodu owego eternitu.Ale juz podobno eternitowe ryzyko nowotworowe minelo u niego.
Niestety, Norman, ale mam poczucie, iz sposób odzywiania się i tryb zycia w nie tak duzym stopniu wpływają na zachorowalnosc na raka. Sprawa jest chyba bardziej złozona. Przed chorobą nowotworową nie uchroni całkowicie ani jedzenie, ani powietrze, ani tryb zycia, choc oczywiscie, mogą nieco zmodyfikować zachorowalnosc.
Tytuł wątku jest "wznowa - co wypróbować" - a tu proszę, autorytarne stwierdzenia, krytyka innych, ton lekceważenia......bleee, nie podoba mnie się.
nfmama
swój człek
 
Posty: 367
Dołączył(a): So lip 11, 2009 3:52 pm

Re: Wznowa - co wypróbować?

Postprzez hebryda » Śr paź 12, 2011 7:06 am

Brawo Bea,brawo Mfmama-nic dodac ,nic ując--sformułowania jakich uzywasz,Norman,/np. w stosunku do Marthie/ są na tym forum nie do przyjęcia--prosiłbym o odrobinę wrazliwosci.Nie zamierzam na nic odpowiadac i wdawac się w dyskusję ,nie mam na to czasu,
w wątku,ktory załozyłem,piszę czego szukam i co podaje corce-- KONKRETNE uwagi i propozycje są bardzo mile widziane,ale bez uzasadniania,ze organizm traktujemy całosciowo,bo to jest rzeczą oczywistą.
I jeszcze jedno:nie ma terapii naturalnej czy tez diety cud /wg.moich wiadomosci-jezeli masz inne ,to prosze o konkretny przykład/
ktore doprowadziłyby do wyleczenia z nowotworu,ktory ma postac glejaka--mogą one w znaczący sposob WSPOMOC terapię konwencjonalną.Pozdrawiam
hebryda
swój człek
 
Posty: 114
Dołączył(a): Pn maja 02, 2011 8:27 am

Re: Wznowa - co wypróbować?

Postprzez marthie » Śr paź 12, 2011 8:38 am

Dziękuję Kochani, fajnie, że macie takie samo zdanie na temat Normana i jego wywodów
marthie
swój człek
 
Posty: 169
Dołączył(a): Śr wrz 16, 2009 11:37 pm

Re: Wznowa - co wypróbować?

Postprzez Norman » Cz paź 13, 2011 12:07 am

Po wpisie nfmama przyznaje się, że przegrałem. Rozmawiając z chorymi ludźmi nie spotkałem się jeszcze z tak niską świadomością na temat tego jaki wpływ ma jedzenie na zdrowie człowieka. Zaczynając pisać myślałem , że pisząc cokolwiek o odżywaniu to będą to dla was sprawy dawno stosowane i nic nowego nie wymyślę. Mając takie podejście do odżywiania nie można przeprowadzić żadnej sensownej terapii naturalnej tak aby była skuteczna. Przy takim odżywaniu, większość terapii naturalnych tylko jeszcze bardziej zniszczy organizm. Przy takim odżywianiu bezpieczniejsza jest chemia itp.



nfmama napisał(a):Problem zdrowotny mojego dziecka dotyczy genów, locus 17, problem ten dotyczy kilkuset tysięcy ludzi na Ziemii, i tych, co jedzą soję, ryż i glony, i tych, którzy odzywiają się miesem fok, a takze tych, co zyją w dzunglii amazońskiej oraz w Nowej Zelandii, również mieszkanców N.Yorku , Berlina, Tokyo i Pernambuco, wraz z Pcimiem Dolnym.
Nie ma róznicy w zachorowalnosci zaleznie od wieku, płci, rasy, szerokosci geograficznej, w tym również od sposobu odzywiania się.


Dziecku, które nic nie rozumie, jak się pyta skąd się biorą dzieci, mówi się, że bocian je przynosi . Choremu , który nic nie wie o działaniu organizmu, który i tak nic nie zrozumie, mówi się, że dana choroba to wiana genów. Chory jest zadowolony i lekarz ma spokój.

nfmama napisał(a):A zebys jeszcze przetarł oczy bardziej, to poza tym, ze syn czasami jada kiełbasę popijając ją mlekiem dodam, ze dzis serwuję pizzę - z wędliną, a jakze, serem, ziolami i prawdopodobnie "z okazji tego, ze nie ma okazji, a kazdy pretekst jest dobry" ktos podskoczy po colę. Wczoraj był zurek - prawdziwy, ten z butelki, a wieczorem pączki - z ciastkarni. ..Ciekawe, ze wszyscy sie tak beznadziejnie odzywiamy, a tylko syn miał glejaka...


Tak jak wcześniej pisałem za choroby dzieci odpowiadają rodzice a szczególnie matka. Organizm matki w czasie ciąży pozbywa się balastu jakim są skumulowane toksyny i przekazuje je dziecku. Matka pod wpływem złego odżywiania, złego środowiska pracy, stosowania lekarstw ma upośledzony system wydalniczy. Pod wpływem braku biopierwiastków toksyny nie są usuwane i kumulują się w płodzie. Po urodzeniu dziecko jest od razu obciążone związkami, które mogą wywołać raka. Im szybciej zachoruje tym to obciążenie było większe. To ma takie znaczenie, że dzięki temu matka nie zachorowała.

Innym przypadkiem jest gdy matka choruje na grzybice ogólnoustrojową. Grzybica infekuje płód powodując, że po urodzeniu organizm dziecka nie wytwarza mechanizmów obronnych przeciwko grzybom candida. To powoduje, że te grzyby upośledzają organizm dziecka oraz działanie bariery krew-mózg. Upośledzenie bariery krew-mózg otwiera drogę zanieczyszczeniom do przedostawania się do mózgu. A to przekłada się na raka. To często jest powodem chorób patologicznych u bardzo młody ludzi.

Żaby samemu sobie zapracować na taką chorobę w młodym wieku trzeba by zażywać lekarstwa przez kilka lat – cały czas. Samym złym odżywaniem nie można tak zniszczyć organizmu w młodym wieku.


nfmama napisał(a):Nigdy nie poznalam mojego dziadka ze strony taty. Urodził się , wychował, ozenił nad Niemnem. Był lesnikiem i pszczelarzem, zył w zgodzie z naturą, bardziej chyba się nie da :-) Do dzis mój tata uwielbia i sentymentem darzy sok z brzozy - zawsze mu się kojarzy z dziecinstwem i ojcem . Udało się calej rodzinie przyjechać do Polski pod koniec wojny, ale dziadek - mimo ultra zdrowego, nieskazonego chemią zywienia sie i trybu życia - juz wówczas był bardzo chory - zmarł na raka w 1949 roku.


Jedzenie ma duży wpływ na zdrowie, ale mają również inne czynniki tj. stres, zażywane lekarstwa, higiena itp. W czasie wojny stres miał większy wpływ na długość życia niż odżywanie.

nfmama napisał(a):Niestety, Norman, ale mam poczucie, iz sposób odzywiania się i tryb zycia w nie tak duzym stopniu wpływają na zachorowalnosc na raka. Sprawa jest chyba bardziej złozona. Przed chorobą nowotworową nie uchroni całkowicie ani jedzenie, ani powietrze, ani tryb zycia, choc oczywiscie, mogą nieco zmodyfikować zachorowalnosc.


W moim otoczeniu nikt nie choruje na raka tylko z powodu odpowiedniego odżywania i odchorowywania chorób infekcyjnych. Nawet gdyby ktoś zachorował to wyleczenie go z raka byłoby prostsze niż pozbycie się grypy.

Zawsze twierdziłem, że łatwiej z raka jest wyleczyć się człowiekowi, dla którego nie ma już nadziei niż temu który wierzy, że wyleczy się dzięki jakiejś specjalnej terapii. Jeżeli da się wycofać raka kości (wynikającego z przerzutów) w ostatnim stadium to tym bardziej da się wycofać glejaka.


hebryda napisał(a):Brawo Bea,brawo Mfmama-nic dodac ,nic ując--sformułowania jakich uzywasz,Norman,/np. w stosunku do Marthie/ są na tym forum nie do przyjęcia--prosiłbym o odrobinę wrazliwosci.Nie zamierzam na nic odpowiadac i wdawac się w dyskusję ,nie mam na to czasu,
w wątku,ktory załozyłem,piszę czego szukam i co podaje corce-- KONKRETNE uwagi i propozycje są bardzo mile widziane,ale bez uzasadniania,ze organizm traktujemy całosciowo,bo to jest rzeczą oczywistą.
I jeszcze jedno:nie ma terapii naturalnej czy tez diety cud /wg.moich wiadomosci-jezeli masz inne ,to prosze o konkretny przykład/
ktore doprowadziłyby do wyleczenia z nowotworu,ktory ma postac glejaka--mogą one w znaczący sposob WSPOMOC terapię konwencjonalną.Pozdrawiam


To co dla Ciebie jest oczywiste dla innych z tego forum już nie (chyba nie czytasz postów innych o odżywaniu).

Przeczytałem twój wątek - cokolwiek bym napisał to i tak byś to źle odebrał. Dlatego napisze neutralnie. Twoja córka nie ma braku biopierwiastków tylko są one zużywane w dużych ilościach do regulacji nieprawidłowo działających procesów wewnątrz organizmu np. likwidacji nieodprowadzonych produktów przemiany materii (na badaniach zawsze wyjdą w takich sytuacjach niedobory). Dostarczanie większej dawki biopierwiastków upośledza tylko organizm powodując , że zamiast wydalać substancje toksyczne z organizmu kumuluje je w tkankach (większa ilość biopierwiastków pozwala mu na takie działanie). Z czasem może dojść do tego aby utrzymać dobry stan organizmu będzie trzeba zwiększać ilość suplementów. Różne podejścia do jednego problemu powodują, że terapie naturalne całkowicie inaczej działają. Przy złej interpretacji i złym postępowaniu terapie naturalne niszczą organizm a przy prawidłowej interpretacji i prawidłowym postępowaniu go leczą.

Ten wątek zamykamy bo moje opisy i tak nikomu nie pomogą a zła ich interpretacja może tylko zaszkodzić.
Norman
świeżynka
 
Posty: 11
Dołączył(a): Wt cze 28, 2011 9:56 pm

Re: Wznowa - co wypróbować?

Postprzez hebryda » Cz paź 13, 2011 6:49 am

No to mnie ,Norman,zle oceniasz.Nie jestem jak ten koń ,z klapkami z lewej i prawej,i nie akceptujący zadnych innych propzycji,
Ja czytam Wszystko i analizuje Wszystko co znajdę i co dotyczy nowotworu,nie przyjmuję Niczego Bezkrytycznie--tak jak napisałem konkretne uwagi są bardzo pozadane,bez wielkich uzasadnien,bo ja i tak to na wszelkie sposoby analizuję,zeby się wewnetrznie przekonac do konkretnych działan.Pozdrawiam.
hebryda
swój człek
 
Posty: 114
Dołączył(a): Pn maja 02, 2011 8:27 am

Re: Wznowa - co wypróbować?

Postprzez nfmama » Cz paź 13, 2011 10:09 am

Norman napisał(a):Po wpisie nfmama przyznaje się, że przegrałem.(...)

Dziecku, które nic nie rozumie, jak się pyta skąd się biorą dzieci, mówi się, że bocian je przynosi . Choremu , który nic nie wie o działaniu organizmu, który i tak nic nie zrozumie, mówi się, że dana choroba to wiana genów. Chory jest zadowolony i lekarz ma spokój.

Tak jak wcześniej pisałem za choroby dzieci odpowiadają rodzice a szczególnie matka. Organizm matki w czasie ciąży pozbywa się balastu jakim są skumulowane toksyny i przekazuje je dziecku. Matka pod wpływem złego odżywiania, złego środowiska pracy, stosowania lekarstw ma upośledzony system wydalniczy. Pod wpływem braku biopierwiastków toksyny nie są usuwane i kumulują się w płodzie. Po urodzeniu dziecko jest od razu obciążone związkami, które mogą wywołać raka. Im szybciej zachoruje tym to obciążenie było większe. To ma takie znaczenie, że dzięki temu matka nie zachorowała.
(...)
Jedzenie ma duży wpływ na zdrowie, ale mają również inne czynniki tj. stres, zażywane lekarstwa, higiena itp. W czasie wojny stres miał większy wpływ na długość życia niż odżywanie. (...)

W moim otoczeniu nikt nie choruje na raka tylko z powodu odpowiedniego odżywania i odchorowywania chorób infekcyjnych. Nawet gdyby ktoś zachorował to wyleczenie go z raka byłoby prostsze niż pozbycie się grypy.(...)


Norman, poczytaj się sam......co Ty w ogóle piszes? Twierdzisz, ze znasz sposób na wyleczenie nowotoworu.....jedzeniem. Naprawdę, Nobel dla Ciebie.
twierdzisz, ze nie tylko jedzenie ale i stres są przyczyną nowotoworu - i mój dziadek jest tego przykladem....a czemu nie babcia? Ona się nie denerwowala? Skąd wiesz? jej bracia zginęli zagazowani w Stuthofie, denerwowala się,szukala ich dłuuuugie lata, a dozyla 101 lat. w zdrowiu. A co z ludzmi, którzy przezyli obozy koncentracyjne i nie umarli na raka - wszak odzywianie zle i stres......w mojej rodzinie z obu stron była tułaczka wojenna, stres, zle odzywianie, a "tylko" dwie osoby dotknął cancer, Norman, przejrzyj trochę statystyk, zanim cos napiszesz.
a juz, to, co piszesz, ze za nowotwory u dziecka winna jest matka........ pozostawiam bez komentarza.

Norman, masz jakies teorie, twierdzisz, ze wyleczenie nowotworu jest dla Ciebie prostsze niz wyleczenie grypy.
Myslę, ze powinienes to gdzies opublikować. A mnie i moje dziecko zostaw. Tak a propos to mam 3 dzieci, w tym bliznięta. Wychowywały się w takim samym srodowislu, z tym samym stresem u matki, tym samym jedzeniem. Są różne, takze w podatnosci na zachorowania.
Geny wg Ciebie są czyms na miarę bajek wkladanych przez naukowców głupim pacjentom. Bliznięta były i są nadal wdzięcznym "polem badawczym" naukowców własnie do badania różnic indywidualnych w predyspozycji genetycznej w różnych aspektach zycia, równiez zachorowalnosci. Na razie nie ma innego wytłumaczenia, jak tylko dyspozycji genetycznej , dla takich sytuacji, w której dzieci, z tej samej matki, zywione tak samo, wychowywane w tym samym srodowisku itp.róznią się od siebie i w zachowaniu, i w zdrowiu.
Rozumiem Twoje aangazowanie w kwestii zdrowego zywienia, ale pozwól, i prosze o to jeszcze raz - mnie, moje dziecko, mój sposób odzywiania się zostaw w spokoju.Szanuję Twoje poglądy, szanuj i to,ze ja mam na ten temat nieco inne zdanie. Twój sposób wypowiedzi jest nie do przyjęcia. Atakujesz, krytykujesz, oceniasz
Natomiast,jezeli chcesz cos innym zaproponować, to popracuj nad formą, proszę. Obcowanie z ludzmi, szczegolnie z tymi, którzy są obciążeni niewyobrazalnym lękiem o siebie i /lub bliskich wymaga większej wrazliwosci, delikatnosci, empatii. Nikt sposród twoich bliskich nie choruje, ponieważ zdrowo się odzywiacie, więc moze i tego nie rozumiesz, lecz po prostu - uwierz.
To nie jest tak, ze nie zwracam uwagi na spozywane pokarmy,przeze mnie i przez rodzinę.Doceniam wagę prawidlowego odzywiania się. Lecz nie przeceniam jego funkcji w profilaktyce bądz tez terapii nowotworowej.
13 lat funkcjonuję jako matka nieuleczalnie, przewlekle , z widmem nowotworu chorego dziecka. "Przerobiłam" juz różne teorie, pomysły, wizje. Nie imputuj mi, ze za jego chorobę to ja ponoszę winę.Moje stresy i spozywane pokarmy. To nie ten rodzaj choroby.Ten nazywa się NF, lokus 17. Wszystkie matki dzieci NF, na całym swiecie odzywiają się tak samo zle i tak samo są zestresowane? Skoro nie geny tu są winne?
Jutro spotykam się z inną matką - jej syn ma stwardznienie guzowate ( nie rozsiane) -to kolejna choroba o sklonnosciach do nowotworzenia - tez jest po guzie mózgu, również po guzie nerki. Tez taka niefrasobliwa w czasie ciąży była? I tez wszyscy lekarze się mylą, obciążając winą geny? Z tej grupy chorób jest jeszcze kilka, wszystkie one oznaczają guzy nowotworowe - głupi lekarze wciskają pacjentom geny, a nie jedzenie.....
Niewiele jednak wiesz, Norman. Widzisz tylko jeden aspekt życia w zdrowiu, ja juz różne etapy przeszlam. Zycie, zdrowie i chorobę traktuję holistycznie.
Nie mam ochoty na dalszą dyskusję z Tobą, w Twoich odczuciach pozostając tą głupią i szkodzącą wlasnemu dziecku, za to ufającą nauce i lekarzom.
Pozdrawiam, pozostając w szacunku
Dorota
nfmama
swój człek
 
Posty: 367
Dołączył(a): So lip 11, 2009 3:52 pm

Re: Wznowa - co wypróbować?

Postprzez beaszew4 » Cz paź 13, 2011 1:13 pm

A ja bym w końcu chciała wiedzieć, kim tak naprawdę jest Norman i co upoważnia go do tego typu wpisów.
beaszew4
swój człek
 
Posty: 505
Dołączył(a): Pn lut 15, 2010 9:48 pm

Re: Wznowa - co wypróbować?

Postprzez Katarzynka » Cz lis 10, 2011 11:23 am

witam, mam na imię Kasia i jestem córką joki5 (glejak IV, usunięty w całości w listopadzie 2010r).
mama czuje się dość dobrze. bardzo ciepło o Was mówi. dajecie jej ogromne wsparcie i nadzieję.
Ostatnio jednak odejście osób, w których wyzdrowienie tak mocno wierzyła odebrało jej siły, by regularnie zaglądać na to forum. dlatego postanowiłam sama się tutaj zalogować, by na własną rękę poszukać dla niej jakiejś pomocy.
To czego najbardziej się teraz boimy, to wznowa.
Mama w lipcu br zakończyła terapię temodalem i nie bierze obecnie żadnych leków. Do tej pory wszystkie rezonanse były ok, więc zdaje się, że temodal na nią działa. wiemy, że w wielu przypadkach, po jakimś czasie od zakończenia chemii gad znowu uderza. Potrzebujemy jakiegoś sensownego planu co zrobić na wypadek, gdyby tak się stało. Jeżeli macie jakieś pomysły, a przede wszystkim siły, by podzielić sie swoim doświadczeniem, co robić w takiej sytuacji, proszę napiszcie.

mama za tydzień idzie na kontrolny rezonas, oczywiście ma paranoję, że tym razem będzie on zły. Przede wszystkim przeraża ją to, że nie wie co zrobić gdyby jednak jej obawy się potwierdziły. Plan dalszych działań na pewno choć trochę by ją uspokoił.
Na razie mój jedyny pomysł to:
1. operacja (o ile będzie możliwa, nie wiem tylko, czy lepiej w Warszawie, czy może w Poznaniu u prof Nowaka z podaniem jego preparatu genowego do loży pooperacyjnej)
2. zdobyć temodal (jak nie refundowany, to kupić go na własną rękę)

pozdrawiam Was wszystkich gorąco!
Kasia
Katarzynka
bywalec
 
Posty: 97
Dołączył(a): Śr lis 09, 2011 9:16 pm

Re: Wznowa - co wypróbować?

Postprzez ElComandanteee » Cz lis 10, 2011 12:00 pm

Wiele wskazuje na to, że Temodal dobrze zadziałał w przypadku Twojej mamy. Podczas przyjmowania nie wystąpiła wznowa. (U niektórych pacjentów pojawia się wcześnie, nawet pomimo monoterapii). Ja osobiście na Waszym miejscu zastanawiałbym się nad możliwością kontynuacji podawania temodalu także po zakończonej sukcesem 6-miesiecznej monoterapii, zakładając oczywiście, że wyniki krwi są ok. Być może opóźniłoby to pojawienie się ewentualnego odrostu. (odpukać) Jerry brał Temodar ponad 2 lata... Może poszukaj informacji w tym kontekście... Wszystkiego dobrego.
ElComandanteee
nowy
 
Posty: 45
Dołączył(a): Wt sie 09, 2011 9:04 am

Re: Wznowa - co wypróbować?

Postprzez Katarzynka » So lis 12, 2011 4:50 pm

czy jest na forum ktoś, kto próbował terapii z użyciem nanocząsteczek żelaza?
znalazłam stronę o klinice w Berlinie, ale nie mogę znaleźc na niej info o leczeniu glejaków
http://www.magforce.de/forschung/nanopartikel.html

czy ktoś z Was wie więcej na ten temat?
Katarzynka
bywalec
 
Posty: 97
Dołączył(a): Śr lis 09, 2011 9:16 pm

Re: Wznowa - co wypróbować?

Postprzez Aga77777 » So wrz 01, 2012 5:32 pm

Witam ponownie - nie mogłam się zalogować jako "Aga777", więc założyłam nowe konto - Aga77777. Dawno mnie tu nie było, więc sporo byłoby do opowiadania, ale postaram się napisać w kilku zdaniach, co u mojej mamy. Po wznowie guza lekarz zalecił 30 lamp + temodal. W czasie, gdy oczekiwaliśmy na termin stan mamy się pogarszał - afazja postępowała, mama prawie ciągle spała, miała ogromne problemy z pamięcią, zdarzały się momenty, że była bardzo agresywna lub dziecinna; to był koszmar.... W szpitalu orzekli, ze stan jest fatalny i nie można obciążać organizmu, więc skończyło się na 6 naświetlaniach (temodalu mama w ogóle nie dostała). Wszelkie leki odstawiono. Wpadłam w panikę, bo wydawało mi się, że zaledwie część z zaleconej radioterapii, brak temodalu i leków spowoduje, że z mamą będzie jeszcze gorzej; postanowiłam działać i zastosować to, o czym czytałam. Po pierwsze dieta - wyeliminowanie wszelkich cukrów, czerwonego mięsa, białego pieczywa, za to dużo warzyw, owoców, sok z czarnego bzu, tymianek, papryka chili, zielona i czerwona herbata; po drugie - nikt nie może palić papierosów w obecności mamy, ani w pomieszczeniach, w których przebywa; po trzecie - dużo świeżego powietrza; po czwarte - witamina b17 i specyfiki wzmacniające. Słodycze nie były kupowane lub ukrywane tak, by nie mogła ich znaleźć (wszyscy znajomi odwiedzający mamę byli poinformowani, ze jeśli chcą podrzucić jej jakiś drobiazg, to nie może to być czekolada czy bombonierka, ale soczek czy owoc), witamina aplikowana była na siłę, bo mama za żadne skarby nie dała sobie przetłumaczyć, żeby ją brać (z lekami, które wcześniej miała brać było identycznie).
Po dwóch miesiącach coś drgnęło - mama była mniej ospała, ustąpiła afazja, obrzęk nóg minął. Zaczęły zanikać problemy z pamięcią (coś czasem wyleci jej z głowy, ale sporadycznie), jest zupełnie "przytomna" (wcześniej sprawiała wrażenie, jakby ustawicznie była pod wpływem napojów procentowych lub w pół-śnie) i o dziwo - sama dopomina się witaminy. Dieta spowodowała, że mama zgubiła prawie 15 kg (dobrze jej to zrobiło, bo ważyła prawie 90kg) - obniżyło się jej ciśnienie, jest bardziej sprawna (była już parę razy w lesie na grzybach, pomyka po ogródku, sama chodzi po zakupy, gotuje, sprząta, robi przetwory). Nadal nie bierze żadnych leków. Wyniki badania krwi bardzo dobre, ciśnienie idealne. Trzy miesiące temu miała rezonans, pani doktor była w szoku. Guz ustąpił. Nie ma żadnych komórek rakowych. Mózg jest czysty. Lekarka powiedziała, że w coś takiego trudno uwierzyć, że całkowity zanik guza praktycznie się nie zdarza. Ale zdarzył się!!!!!

Wiem, że to podstępna choroba, wiem, że może wrócić, ale na razie poszła w diabły i modlę się, by tak pozostało jak najdłużej, najlepiej na zawsze.
Aga77777
świeżynka
 
Posty: 1
Dołączył(a): So wrz 01, 2012 4:55 pm

Re: Wznowa - co wypróbować?

Postprzez Katia1991 » So wrz 01, 2012 8:37 pm

"Co do chemioterapii to sobie ani mojej rodzinie bym jej nie zaaplikował pod żadną postacią bo zmniejszyłbym sobie szanse na normalne życie. Po chemioterapii człowiek całe życie czeka na to aż znowu zachoruje na raka a po wyleczaniu naturalnym wie, że pojawienie się raka wynika tylko z winy człowieka i ma wpływ na to że tego raka już nigdy nie będzie miał.
Większość ludzi zaczyna się interesować swoim organizmem dopiero jak zachoruje poważnie. Jak już zachoruje zbiera tylko informacje o chorobie a nie o tym co robić aby takich chorób nie było. Więc wiedza, którą zbiera to wiedza, która nie daje podstaw do wyleczenia a tylko do rozpoznawania jak źle aktualnie jest z danym organizmem. I tak się właśnie dzieje na tym forum. Ludzie opisują reakcje na zasadzie wiem co mi jest i jak źle jest ze mną, zamiast wiem z czego to wynika i wiem jak to odwrócić. Większość objawów chorobowych prezentowanych przez organizm w różnych miejscach ma swoją przyczynę w innym miejscu. Większość objawów chorobowych w jednym narządzie wynika z stanów innych narządów. Dlatego leczenie chorego narządu, które choruje z powodu niedziałania innego narządu jest dla mnie stratą czasu i skracaniem sobie życia".

Normanie w przypadku np. mojego taty, który walczył z GBM IV nie zastosowano żadnej chemii czy radioterapii, ponieważ guz był tak ogromny, że tata się niekwlifikował, tak więc nie może być mowy o jej osłabiającym wpływie na organizm w tym przypadku. Nawiązuje do tego negatywnego działania chemii, o którym wspomniałeś wcześniej w jednym z licznych postów. Sobie nie musisz jej aplikować, ale wszyscy, którzy tu walczą o bliskich szukają pomocy także w chemii czy radioterapii, bo nie mają zbyt wielu opcji do wyboru i nie chcą bezczynnie patrzeć jak bliscy odchodzą. Odnośnie mojego taty jak widzisz chemii nie było więc go nie osłabiła a odszedł od nas po 2 miesiącach od postawienia diagnozy. Prowadził zdrowy tryb życia, nie palił, nigdy nie miał problemów ze zdrowiem. Badania szczegółowe jakie przeprowadzono mu w szpitalu wykazały, że wszystkie inne organy poza mózgiem były w idealnym stanie, więc nie zgadzam się by w przypadku tego guza odpowiedź na to skąd się wziął można by było znaleźć w innym narządzie. Radzę ci, byś zanim zaczniesz się wypowiadać poczytał z kompetentnych źródeł o tej strasznej chorobie, za której powstanie są odpowiedzialne mutacje chromosomów i genu p53 na co nie mamy wpływu, jak do tej pory. Nie zaprzeczę, że masz rację pisząc, że to co jemy ma istotme znaczenie dla naszego organizmu a zdrowe odżywianie może zapobiec wielu chorobom w tym nowotworowym a także usprawnić działanie zaatakowanego już przez komórki nowotworowe organizmu ale w przypadku GBM IV jest to niezwykle skomplikowane. O zapadnięcu na ten nowotwór decydują czynniki genetyczne w tym dziedziczność genów. Tak zostało to opisane w pracy doktoranckiej, którą ostatnio czytałam. Fakt są tam podane również czynniki środowiskowe, jednak ich rola w przyczynieniu się do powstania guza jest niewielka.
Skoro radzisz nam byśmy zbierali informacje na temat tego co robić by nie było takiej choroby jak ta, to powiedz nam proszę gdzie ich szukać? a może ty posiadasz takowe? to podziel się nimi z nami. Takowe informacje może i można uzyskać ale odnośnie GBMIV jest to niezwykle trudne, bo dla lekarzy wiele pytań odnośnie tego nowotworu pozostaje bez odpowiedzi.
Katia1991
nowy
 
Posty: 27
Dołączył(a): N kwi 29, 2012 9:26 pm

Re: Wznowa - co wypróbować?

Postprzez bogdan8 » Cz lut 06, 2014 8:50 pm

Proponuję po pierwsze zastosować elementarną logikę. Skoro jest wznowa, to wniosek jest oczywisty - dotychczasowe działania nie usunęły przyczyny lub/i nie spowodowały uruchomienia naturalnych możliwości samouzdrawiania organizmu. Szczerze mówiąc to śmieszy mnie, przy dzisiejszym stanie wiedzy, podejście do nowotworów (do prawie każdej innej choroby też) stosowane zarówno przez lekarzy jak i przez chorych. Trochę podstaw z konieczności w dużym uproszczeniu.
Po pierwsze nowotwór tak jak prawie każda inna choroba jest formą samoobrony organizmu przed dużo gorszymi skutkami bieżącego stanu zdrowia. Nowotwór (poza drastycznymi sytuacjami zewnętrznej ingerencji czynników mutagennych) jest próbą doprowadzenia do jakiejś równowagi naszego organizmu i jego brak byłby prawdopodobnie dużo gorszy w skutkach. Czyli jeśli określimy przyczynę i ją usuniemy, lub nie określimy przyczyny ale innymi działaniami doprowadzimy do jej usunięcia bądź zniwelowania, nasza inteligentna biologia po prostu sama usunie nowotwór. Co się natomiast dzieje przy tradycyjnym podejściu. Zaczynamy wszelkimi dostępnymi środkami walczyć np. z guzem (czyli ze skutkiem) próbując uśmiercić jego komórki. Jakie są skutki? Oczywiste do przewidzenia, dostarczamy do organizmu zbyt dużo martwych tkanek a co gorsza różnego rodzaju nienaturalne środki chemiczne często o niezbadanym działaniu. Odpowiedź organizmu jest nazbyt oczywista wystarczy poczytać akty zgonu osób po takich "terapiach" niewydolność nerek, niewydolność układu oddechowego itp. .. co ich zabiło nowotwór? nie tzw. "terapia". Obecnie chorzy i ich rodziny buszując po internecie znajdują co rusz nowe genialne sposoby na "zabicie" komórek nowotworowych - im więcej sposobów jednocześnie tym większa szansa na szybkie zejście.
A wystarczy pomyśleć i zachować zimną krew. Nowotwory poza wyjątkowo nielicznymi przypadkami są "chorobą" o wyjątkowo łagodnym przebiegu i na pewno nie śmiertelną - o ile po uzyskaniu od naszej biologii wspaniałej informacji-ostrzeżenia, zaczniemy coś logicznego robić. Tak, a propos mitu o skutkach śmiertelnych tej choroby, zauważcie że tak naprawdę "zabija" informacja o chorobie (diagnoza). Dlaczego - bo mamy wbity w podświadomość schemat "Rak=śmierć", tak więc po stwierdzeniu, że mamy raka nasz organizm zgodnie z zakodowanym schematem zaczyna dążyć do śmierci. A medycyna w aktualnym prymitywnym wydaniu tylko w tym pomaga. A wystarczy pomyśleć i wdrożyć bardzo proste działania aby dojść do zdrowia. Problem w tym (także czytając posty tego forum), że traktujemy siebie jak jakąś pralkę czy samochód - wystarczy wymienić rozrząd zaszpachlować i będzie cacy - niestety nie będzie przy tak prymitywnym podejściu.
Zatem co można zrobić stosując logikę i nie szkodząc:
1. Wyeliminować powierzchowny stres i panikę związaną z informacją o chorobie (przecież nie powstała w 7 dni i nie musimy działać raptownie). Technik relaksacji jest mnóstwo (polecam np. kurs metody Silvy bo jest tam dużo praktycznych informacji i działające techniki).
2. Znalezienie przyczyny choroby nie jest łatwe. Podobno za każdą chorobą stoi jedna przyczyna, najczęściej wewnętrzny "konflikt" spowodowany skumulowanym stresem z naszej przeszłości i co ciekawe z przeszłości naszych przodków. Na pewno ważna jest refleksja nad naszym dotychczasowym stylem życia i jego zmiana na bardziej zgodny z naturą. Ale próbując ją znaleźć możemy wdrażać szereg prostych zmian, które na pewno pomogą i nie zaszkodzą.
3. Oddychanie to najłatwiejszy sposób a niesamowicie skuteczny. Około 70% toksyn usuwamy z organizmu z oddechem, tymczasem większość poza śpiewakami i sportowcami oddycha na 30% możliwości co daje nam spadek wydajności detoksykacji aż o 49%! ( polecam książkę Oddychanie doskonałe - Alfred Lee, Don Campbell). Mam znajomego, który "wyszedł" z tzw nieuleczalnej choroby krwi wdrażając prawidłowe techniki oddychania. Tak przy okazji ćwiczenia oddechowe są bardzo skuteczną formą relaksu.
3. Odblokujmy pozostałe kanały oczyszczania organizmu przez doprowadzenie flory bakteryjnej jelita cienkiego do równowagi. Oczyszczanie i odpasożytowanie układu pokarmowego jest elementem niezbędnym. Oczywiście zmieńmy sposób odżywiania na zdrowy. Najlepsze moim zdaniem jest stosowanie kombinacji makrobiotyki i raw food połączonych z dietą eliminacyjną. Oczywiście nie zapomnijcie o codziennym pełnym poście trwającym minimum 12 godzin. (polecam książkę Clean Alejandro Jungera, jako dobre wprowadzenie do poznania zasad odżywiania i ich wpływu na stan zdrowia).
PS jeśli kogoś stać na to, warto zrobić badanie na opóźniona nietolerancję pokarmową (ok. 1850,-zł) co ułatwia dobór nieszkodliwego menu i często likwiduje poważne choroby (w połączeniu z solidnym zdrowym odżywianiem) znane mi przypadki: wyjście z autyzmu, doprowadzenia glejaka do formy zredukowanego skonsolidowanego guza (został w tym momencie usunięty więc nie sprawdzimy czy zanikłby samoistnie), powrót do sprawności osoby z zaawansowany zwyrodnieniem stawów nie mówiąc o zwykłej otyłości itp..
4. Metoda Georga Ashkara bardzo prosta i skuteczna na wszelkie rodzaje nowotworów. Na pierwszy rzut oka sprawia dziwne wrażenie ale jest bezwzględnie logiczna w opozycji do typowych procedur medycznych. Przede wszystkim prowadzi do oczyszczenie układu limfatycznego zapobiegając możliwości tzw. przerzutów. I najważniejsze całkowicie nieszkodliwa. Mam znajomą, która głównie tą metodą (stosowaną około 10 m-cy) całkowicie pozbyła się nowotworu.
5. Stosunkowo nowa (u nas) metoda "Kod uzdrawiania" (książka Kod uzdrawiania Alexander Loyd, Ben Johnson). Podobno w "cudowny" sposób załatwia sprawę punktu 1-szego czyli niweluje skutki głębokich pokładów stresu, redukując przyczyny chorób i pozwalając organizmowi na dojście do dobrej formy. Znajomy w rodzinie ma przykład osoby, która całkowicie zniszczony staw biodrowy tą metodą przywróciła do stanu pełnej sprawności (teoretycznie niemożliwe). Ja sam po obudzeniu się z bólem głowy zastosowałem z ciekawości tą prostą technikę (w zredukowanej czasowo formie) i byłem zaskoczony prawie natychmiastowym zanikiem bólu.
To tak na szybko tyle. Pisane na szybko z głowy, więc z góry przepraszam za możliwe błędy. Temat właściwie tylko zasygnalizowałem ale od czego mamy google i ogromną ilość naprawdę ciekawej literatury dostępnej bez problemu w języku polskim.(polecam tagi: nowa biologia, totalna biologia może uda się otworzyć oczy?)
P.S. Cytat z kuluarów pewnej imprezy dla lekarzy (głównie onkologów) - "radioterapia i chemioterapia dla pacjentów tak, ale w stosunku do siebie czy rodziny nigdy..."
bogdan8
świeżynka
 
Posty: 3
Dołączył(a): Cz lut 06, 2014 7:51 am

Poprzednia strona

Powrót do Inne terapie niekonwencjonalne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 45 gości