Znalzałam w Polityce taki artykuł o Wloczynskim pt. "Mag na pół etatu"
http://www.polityka.pl/archive/do/regis ... id=3342098
- artykuł jest na samymym końcu strony
* Mag na pół etatu
* Wojciech Sumliński
*
Sytuacja w środowisku psychologów i psychoterapeutów pokazuje drastycznie, jak może się wynaturzyć rynek usług, którego nikt nie kontroluje. W myśl obowiązującego w Polsce prawa psychologiem może tytułować się każdy, kto zarejestruje działalność gospodarczą. Sytuację tę wykorzystuje armia osób spoza branży, różnej maści magów uprawiających swój fach pod płaszczykiem psychoterapii lub pomocy psychologicznej.
Kiedy Mirosław Włóczyński, asystent w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Olsztynie, za brak postępów w podwyższaniu kwalifikacji naukowych został relegowany z uczelni, postanowił zająć się terapią. Pierwsze szlify zdobył w USA, gdzie poznał „metody leczenia amerykańskiego zawierające w sobie doświadczenia lecznicze i diagnostyczne Indian”. Do Polski powrócił już jako Mark Z. Wloczynski, orędownik holizmu, czyli „wybierania tego, co najlepsze z rozmaitych źródeł”. Zakres proponowanego przez niego leczenia był w zasadzie nieograniczony, od typowych schorzeń medycznych poprzez skomplikowane problemy psychiczne aż po spowalnianie procesów starzenia i kuracje dla łysiejących. Na brak klientów nie narzekał. Wspaniale rozwijającą się karierę przerwała dopiero prokuratura.
Według szacunków Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, w Polsce jest ok. 15 tys. psychologów. Ale osób udzielających porad psychologicznych jest co najmniej kilkadziesiąt tysięcy. Oszuści dostrzegli w tego rodzaju usługach żyłę złota. W stołecznym Centrum Zdrowia Poziomy, które ogłasza się w prasie pod hasłem „psychologia”, a proponuje leczenie aroma-tleno-fototerapią, cena za godzinną sesję wynosi 100 zł i określana jest jako „niewygórowana”. Szamani działają w myśl zasady: co nie jest zakazane, jest dozwolone. Zgodnie z nią w Polskim Instytucie Grafologii w Warszawie proponuje się szkolenie z zakresu przeprowadzania głębokiej analizy osobowości. W Krakowie dwóch młodych ludzi ogłaszających się w prasie pod hasłem „psychologia” rekrutowało uczestników odpłatnego kursu, którego celem miało być nabycie szeregu umiejętności, od „zdolności osiągania wewnętrznego spokoju” po lewitowanie i przenikanie przez ściany.
– Dopóki nie będzie odpowiednich uregulowań prawnych, granica pomiędzy psychoterapią a magią pozostanie płynna – twierdzi profesor Andrzej Jakubik z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Pół biedy, gdy pożal się Boże terapeuci jedynie naciągają swoich klientów. Gorzej, gdy poważnie szkodzą ich zdrowiu. A takie przypadki też się zdarzały.
Wojciech Sumliński